Niedawno minęła 44. rocznica śmierci tej "legendy polskiego kina". O jego aktorstwie, niezwykłej osobowości, ogromnym uroku osobistym, a także o wpływie na kolejne pokolenia aktorów mówili w "Sezonie na Dwójkę" krytycy filmowi: Andrzej Kołodyński - redaktor naczelny miesięcznika "Kino", który przyznaje nagrody im . Zbyszka Cybulskiego, oraz Janusz Wróblewski. W audycji usłyszeliśmy też wypowiedzi Andrzeja Wajdy, Janusza Morgensterna, Zygmunta Hübnera i Jerzego Afanasjewa.
- On był tym pierwszym aktorem, który w Polsce przekroczył granice ekshibicjonistycznej sprzedaży swojego wnętrza i połączył to z rolą. Nie miał konkurencji w swoim pokoleniu, wykreował się, albo został wykreowany przez innych, na odpowiednik Jamesa Deana, a to oznaczało bycie chodzącą legendy – mówił Janusz Wróblewski. Krytyk zauważył też, że styl ubierania się Zbyszka Cybulskiego – charakterystyczna skórzana kurtka i przyciemniane okulary – był chętnie naśladowany zarówno przez rówieśników, jak i następne pokolenia.
Nasi goście wspominali rolę Maćka Chełmickiego w "Popiele i diamencie". – Cybulski odwrócił w tym filmie proporcje oraz znaczenia dobra i zła – powiedział Janusz Wróblewski. – Później przez lata zmagał się z maską, którą zyskał, grając tę rolę. Ludzie utożsamiali go z bohaterem i mieli silne poczucie, że aktor powinien w życiu zachowywać się jak Maciek Chełmicki, który nie "umarł na śmietniku historii" – stwierdził krytyk.
Zaprzeczeniem tej kreacji okazała się rola w filmie "Salto" Konwickiego, w którym Cybulski wcielił się w postać obrzydliwego kabotyna i kłamcę. Tak było również w "Do widzenia, do jutra" na podstawie jego własnego scenariusza – gdzie zagrał zwykłego studenta – czy w "Jak być kochaną" Wojciecha Hasa, gdzie wcielił się w tchórzliwego, uznanego za zdrajcę aktora. W "Rękopisie znalezionym w Saragossie" Wociecha Hasa Cybulski założył kostium i rozkoszował rolą komicznego kapitana Van Wordena. Jednak pokoleniowy symbolizm ciążył na nim do końca.
- Są dwie kategorie, które decydują o żywotności sztuki filmowej. Z jednej strony jest to wielka osobowość aktora czy reżysera, a z drugiej są to dobre filmy. Wielkich osobowości w historii kina polskiego nie mamy za wiele, a Cybulski był nią niewątpliwie – powiedział Andrzej Kołodyński.
Audycję przygotowała Anna Fuksiewicz.
Aby wysłuchać "Sezonu na Dwójkę" poświęconego temu znanemu polskiemu aktorowi, kliknij ikonę dźwięku "Wspomnienia o Zbyszku Cybulskim", w boksie Posłuchaj po prawej stronie.
Konrad Eberhardt, krytyk filmowy:
Cybulski raz był Maćkiem Chełmickim, a potem, przez 9 lat grywał już tylko anty-Chełmickich. Stwierdzenie to oddaje smutną paradoksalność losu tego znakomitego aktora. Swoją kreację stworzył w kraju, w którym żadnych tradycji gwiazdorskich nie było, były sławy miejscowe, ale rzeczywistym kultem otaczano głównie aktorów zza oceanu. Od tamtych domagano się wierności wobec pewnych stworzonych przez nich typów (…) Marlena Dietrich, Humprey Bogart mogli, a nawet musieli być tacy sami, aby nie sprawiać zawodu widzom. Cybulski przeciwnie – musiał być zawsze inny, ów sławetny zarzut powtarzania się, jakim godzono w Cybulskiego, był chyba najbardziej absurdalnym, spośród wszystkich wymyślonych kiedykolwiek przez recenzentów".