W okresie pierwszej i drugiej wojny światowej do syberyjskich obozów pracy trafiło 2 mln Polaków. Naszym rodakom szczególnie trudno było przetrwać tam okres świąteczny, bo wszystkiego brakowało, a tęsknota za ojczyzną się wzmagała. Z drugiej strony Święta Bożego Narodzenia były dla nich czasem wytchnienia i nadziei.
– Szczególnie dzień wigilijny należał do takich wyjątkowych. Wtedy psychicznie i wewnętrznie zawieszało się czas i myślami wracało do Polski. To był jeden z momentów, który pozwalał nam trwać, choć podsycał też nostalgię za ojczyzną – powiedziała w PR24, Krystyna Lubieniecka-Baraniak.
Święta w głodzie, ubóstwie i chłodzie…
Byli wiecznie głodni, schorowani i przepracowani. Mieszkali w szczurzych warunkach. Traktowani byli jak bydlęta. W czasie świąt ratowały ich jedynie paczki od przyjaciół oraz modlitwa.
– Pierwszej Wigilii z 1940 roku nie byłam świadoma. Znam ją jednak z relacji mamy i rodzeństwa: Jesteśmy w jednym z obozów pracy przymusowej, w tajdze archangielskiej, dokąd podróżowaliśmy w bydlęcych wagonach przez cały miesiąc, a na koniec płynęliśmy w cuchnącej śledziami barce. Przywitani czarnym powietrzem i słowami komendanta, którego z miejsca ochrzczono wściekłym psem: „Będziecie tu mieszkać, pracować i zdychać”. Naszym jedynym daniem wigilijnym był okruchy chleba zalane wrzątkiem – mówiła rozmówczyni PR24
PR24/dds