- Wszyscy oczekują, że jako Węgier będę kręcił mroczne dramaty egzystencjalne, a ja od samego początku mojej przygody z kinem jestem zupełnie przeciwny takiemu podejściu - mówił w audycji Kornél Mundruczó. W swoim nowym filmie reżyser wychodzi od opowieści o młodym imigrancie, kreśli realistyczny obraz obozu dla uchodźców, by stopniowo odchodzić od tego tematu w stronę baśniowości, fantastyki, a nawet kina akcji. - Pomyślałem, że skoro język Hollywood jest tak agresywnie wszechobecny, że aż wpływa na nasz sposób postrzegania rzeczywistości, to dlaczego nie użyć go również do opowiedzenia tej historii? Tym samym rozwinąłem pomysł, który po raz pierwszy zastosowałem w moim poprzednim filmie, zatytułowanym "Biały bóg" - wyjaśniał rozmówca Moniki Zając.
Kornél Mundruczó w efektowny sposób opowiada o kryzysie migracyjnym, z którym bezpośrednio zetknął się na Węgrzech. - Mam wrażenie, że nie tylko nasze społeczeństwo jest w kryzysie, ale także nasza moralność. Myśl o tym bardzo mnie porusza. Sam przez miesiąc pracowałem w obozie dla uchodźców. Wtedy wyjątkowo silnie zastanawiałem się nad moim człowieczeństwem, nad sposobem, w który żyję na co dzień.
W rozmowie reżyser mówił też o odbiorze "Księżyca Jowisza" na Węgrzech i reakcjach świata sztuki na kryzys uchodźczy. Kornél Mundruczó wyjaśniał ponadto czym różni się jego podejście do reżyserowania na planie filmowym i w teatrze.
***
Rozmawiała: Monika Zając
Gość: Kornél Mundruczó (reżyser)
Data emisji: 26.01.2018
Godzina emisji: 17.10
Materiał został wyemitowany w audycji "Wybieram Dwójkę".
bch/mz