Hiszpan swoje życie poświęcił gitarze – i to nie muzyce flamenco, jakby wynikało z urodzenia, ale muzyce klasycznej. Był przekonany, że gitara to instrument taki sam jak inne i po kilkudziesięciu latach owocnej kariery muzyka (Segovia występował przez 78 lat!) to przekonanie podzielał już cały świat.
Pozorny nieład, genialny efekt
- Miał talent, osobowość i charyzmę - opowiada prowadzący audycję Krzysztof Komarnicki. - To wystarczy do tego, by odnieść sukces w sztuce. Jego cecha charakterystyczna: bardzo często wstrzymywał tok muzyczny na pozornie nieprzemyślanym dźwięku. Ale zawsze to jest przemyślane, (...) tok muzyczny potem wraca do rytmu, do metrum. (...) Po tym jednym dźwięku można poznać jaki utwór jest grany.
Gitara powraca. Z orkiestrą
Segovia był więć być może najwybitniejszym gitarzystą wszechczasów, a na pewno najwybitniejszym wirtuozem XX wieku. Uczynił z gitary instrument koncertowy równy fortepianowi czy skrzypcom.
Dzięki niemu dziś gitara jest nauczana w szkołach muzycznych i akademiach, muzyka gitarowa stała się przedmiotem poważnych naukowych dociekań, kolejne pokolenia lutników budują coraz doskonalsze instrumenty, a repertuar stale się poszerza. Gitarzyści grają go w towarzystwie orkiestr.
Dla Segovii po raz pierwszy w dziejach na gitarę komponowali twórcy, którzy grę na instrumencie opanowali jedynie w stopniu podstawowym lub zgoła żadnym. Wcześniej także znaleźć można pojedyncze próby rozmaitych twórców, ale w XX wieku była to już tendencja o charakterze generalnym.
Andrés Segovia pozostawił po sobie morze nagrań. O genialnym muzyku opowiadali w Dwójce Piotr Matwiejczuk i Krzysztof Komarnicki.