„Nie można zasiąść do wigilijnego stołu, zanim się czegoś nie upoluje!” – mówili na Kresach mężczyźni, wychodząc w wigilijny poranek na łowy. Do mężczyzn należało zaopatrzenie domu, który kobiety powinny przygotować. Podczas tych przygotowań, jeszcze w czasie Adwentu, porządna gospodyni przestrzegała m.in. zakazu szycia – by nie „zaszyć” czegoś ważnego w przeszłości.
Jeszcze w czasie żniw odkładano kilka snopów zboża, które później ustawiano w czterech kątach chaty. Był to tzw. dyduch, symbol dobrych płodów rolnych, idących z czterech stron świata. Główny snop był dekorowany niczym dzisiejsza choinka. Pokłosie tej symboliki odnajdujemy w postaci Chochoła u Wyspiańskiego.
Gdy i dom, i wigilijna wieczerza były już przygotowane należało pamiętać o opłatku. Niepodzielenie się nim wywoływało obawę, że zabraknie chleba (opłatek był jego symbolem). Dzielenie się opłatkiem-chlebem ze wszystkimi było równoczesnym życzeniem, by nigdy nie zabrakło im chleba.
Na wigilijnym stole nie mogło zabraknąć specyficznych składników potraw. Buraki odpowiadały, jeszcze wedle przedchrześcijańskich wierzeń, za długowieczność. Grzyby wywoływały do stołu starych bogów. Pszenica, wedle pradawnych podań, symbolizowała kobiecość i obfitość, a (tak trudna w uprawie) gryka – bogactwo i dostatek. Fasola i groch odpowiadały za płodność.
***
Tytuł audycji: Poranek Dwójki
Prowadził: Piotr Kędziorek
Gość: Ryszard Jan Czarnowski
Data emisji: 19.12.2020
Godzina emisji: 9.15