Ewa Grochowska miała 20 lat, kiedy poznała osiemdziesięcioletnią Helenę Szczur z Gliny.
- Pani Helena była dla mnie szalenie ważną osobą. To było kilka spotkań. Ona zdefiniowała mi… ciężko mi to nazwać, to sfera uczuć nie definicji. Zuza świetnie pokazała to w filmie. Pani Helena pokazała mi… jak śpiewać Streściłabym to tak: śpiewam tak samo, niezależnie od tego czy ktoś mnie słyszy, czy nie – mówiła Ewa Grochowska, wspominając swoją pierwszą przewodniczkę po świecie polskich pieśni tradycyjnych.
Wieś Glina do tej pory jest ważnym punktem na osobistej mapie Ewy Grochowskiej. To tam śpiewaczka zawiązała przyjaźnie nie tylko ze swoimi nauczycielkami, ale i całymi ich rodzinami. Helena Szczur zdefiniowała dla Ewy Grochowskiej śpiew i związane z nim uczucia. Wiele o pieśniach i sztuce śpiewania Grochowska dowiedziała się również od… skrzypka, Jana Gacy.
– Czasem jedno spotkanie zostawia bardzo trwały ślad i z niego się czerpie. Jestem też uczennicą Jana Gacy i myślę, że musiałabym żyć dwa razy, żeby to wszystko, czego mnie nauczył, przekazać dalej. A myślę, że w tym leży istota praktykowania tradycji. W dzieleniu się.
Jak wspomniała reżyserka, zbudowała "Ziemię" tak, by "przeżywać nie tylko piękno wykonań, ale i wsłuchać się w ich treść. Mówiącą o życiu wiejskich kobiet". Zainteresowania Zuzanny Solakiewicz jako reżyserki i scenarzystki wędrują w stronę szeroko pojętej kultury muzycznej (15 stron świata), nierzadko tradycyjnej (Jorcajt). Co takiego jest w tradycji, co przyciąga reżyserkę?
- Rozumiem tradycję jako część wyobraźni. To jest to, co interesuje mnie u bohaterek mojego filmu, i bohaterów poprzednich. Jak jesteśmy w stanie opowiedzieć nasze życie? Co sobie w tej opowieści przekazujemy nawzajem? Przyglądam się tradycji od strony narracyjnej – mówiła reżyserka „Ziemi”, Zuzanna Solakiewicz.
W mentalności polskich kobiet mieszkających na wsi Solakiewicz dostrzega niezwykłą akceptację swojego losu i odporność na trudy. A opowieść o nich jest niesiona m.in. właśnie w pieśniach i rytuałach wykonywanych przez mieszkanki wsi. Reżyserkę urzeka także dojrzałość przedstawianych w filmie kobiet.
- Kino często jest piewcą młodości. Piewcą zmiany, inicjacji. Ale wydaje mi się, że o wiele ciekawsza perspektywa to perspektywa dojrzałości, doświadczenia. Tego, co widzimy w życiu po tym, jak prawie już te życie przeżyliśmy. Możemy wtedy spojrzeć na życie głębiej. Ja bardzo cenię kino dokumentalne, które niesie za sobą pewne zrozumienie spraw. Dlatego ta perspektywa dojrzałości jest dla mnie czymś nowym, świeżym. A sądzę, że niesie za sobą tyle samo, jeśli nie więcej emocji, co perspektywa młodości i wchodzenia w życie.