Oscar ma już 92 lata, choć oficjalnie nadano mu to imię dopiero w "wieku 10. lat". Pierwsza ceremonia wręczenia nagród Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej odbyła się 16 maja 1929 roku. Wtedy jeszcze te słynne statuetki nosiły jedynie nazwę "Academy Award of Merit" - czyli nagrody za zasługi. Dopiero po dwu latach rozpowszechniło się określenie "Oscar", a po dziesięciu, w roku 1939, nazwa ta została uznana za oficjalną. Tak 10-letnia nagroda Akademii została ochrzczona imieniem "Oscar".
Dziwna była ta pierwsza ceremonia... w sali bankietowej Hollywood Roosevelt Hotel, w obecności zaledwie 250 osób, bez transmisji telewizyjnej (z przyczyn oczywistych), trwała zaledwie piętnaście minut, a przedstawiciele prasy wyszli jeszcze przed jej końcem. Nagrodzono wtedy wykonawców i filmy, które ukazały się na amerykańskich ekranach kinowych między 1 sierpnia 1927 roku a 1 sierpnia 1928. Co ciekawe, zwycięzców poszczególnych kategorii ogłoszono trzy miesiące wcześniej. To było tylko uroczyste wręczenie statuetek.
Agata Łysakowska-Trzoss dokładniej relacjonuje te "niezręczne" początki współpracy Akademii z prasą:
"Pierwsza ceremonia wręczenia nagród trwała całe… piętnaście minut. Co ciekawe: do kogo trafią statuetki, podano do publicznej wiadomości trzy miesiące wcześniej — nie było więc żadnego elementu zaskoczenia. Zmieniono to jednak przy kolejnym rozdaniu. W 1930 roku powzięto decyzję, że prasa będzie otrzymywać wyniki do opublikowania w noc rozdania nagród – o godzinie 23. Jednak gdy w dziesięć lat później Los Angeles Times podało do publicznej wiadomości rozstrzygnięcia jeszcze przed rozpoczęciem ceremonii, Akademia zadecydowała, że to koniec współpracy z prasą".
A tak opisuje Grażyna Latos to, co musiało się wydarzyć wcześniej, zanim powstała ta najbardziej znana na świecie nagroda (obok Nagród Noblowskich oczywiście):
"W swoją historię wpisała sławne nazwiska, niezwykłe talenty, superprodukcje i wielkie korporacje. Doczekała się nawet własnych legend... Pewnego styczniowego wieczoru 1927 roku Louis B. Mayer, współwłaściciel wytwórni Metro-Goldwyn-Meyer, spotkał się z Conradem Nagelem, Fredem Niblo i Fredem Beetsonem, by założyć Amerykańską Akademię Sztuki i Wiedzy Filmowej (Academy of Motion Picture Arts and Science) – charytatywną, apolityczną organizację nakierowaną na wspieranie rozwoju sztuki filmowej, umacnianie współpracy między filmowcami, zawiązanie dialogu między twórcami a publicznością oraz popularyzowanie amerykańskich tradycji i filmowych osiągnięć".
Historia samej statuetki, która od początku była taka sama – jedynie w okresie II wojny trzy razy rozdano statuetki gipsowe – też ma swoje ciekawe tajemnice. Jedną z nich opisuje "Wprost.pl": "Krótko po utworzeniu Akademii Filmowej w 1927 roku, jej inicjatorzy spotkali się w znanej Crystal Ballroom w hotelu Biltmore w centrum Los Angeles, aby omówić wszelkie szczegóły dotyczące działania organizacji. Zgadzając się na ustanowienie dorocznej nagrody, grupa skupiła się na stworzeniu odpowiednio majestatycznego trofeum. Statuetkę zaprojektował dyrektor artystyczny MGM Cedric Gibbons – jest to postać krzyżowca z mieczem, stojącego na rolce filmu. Trójwymiarowy projekt jako pierwszy stworzył rzeźbiarz z Los Angeles George Stanley. Tak narodziła się światowej sławy statuetka".
Nieco więcej światła rzuca Latos: "W 1927 roku w skład komitetu założycielskiego wchodzili m.in.: David Work Griffith, Henry King oraz Cedric Gibbons. Właśnie Cedric Gibbons stał się bohaterem pierwszej oscarowej legendy, wedle której podczas jakiegoś niezwykle nudnego bankietu miał on naszkicować na serwetce projekt statuetki Oscara. Podobno żona Gibbonsa przedstawiła mu później pewnego aktora, Emilia Fernandeza, który nago pozował przed Cedrikiem, a ten uwiecznił jego kształty, nadając je Oscarowi i poprawiając swój szkic".
"Wprost" pisze dalej: "Oscar ma trochę ponad 34 cm wysokości i waży ponad 4 kilogramy. Jest wykonany z brązu i pokryty 24-karatowym złotem. Rolka filmu umieszczona pod złotym krzyżowcem ma pięć "szczebli", co odnosi się do pięciu oryginalnych kategorii, w których przyznawana była nagroda. W czasie II wojny światowej, przez trzy lata z powodu małej ilości surowca statuetki były wykonywane z gipsu. Po zakończeniu wojny, każdy nagrodzony wówczas twórca, mógł zwrócić swoją nagrodę i poprosić Akademię o jej wymienienie na metalową kopię".
Ciekawe są też zmiany, które na przestrzeni lat dotykały niektóre ze statuetek... w zależności od laureatów. Walt Disney otrzymał np. Oscara za "Królewnę Śnieżkę" i był to Oscar z siedmioma "krasnoludkowymi" Oscarkami. Natomiast jeden z najbardziej znanych amerykańskich brzuchomówców, występujący wielokrotnie z drewnianą "mówiącą" lalką otrzymał drewnianego Oscara z poruszaną dolną szczęką. Po macoszemu byli również traktowani młodzi laureaci, którzy w latach 30. i 40. (aż do 1950 roku), zamiast pełnowymiarowych statuetek, otrzymywali jedynie niewielkie repliki.
Tu dochodzimy do legendy ochrzczenia statuetki tym właśnie imieniem – najdokładniejszy chyba opis przekazuje nam pani Latos: „Inna legenda dotyczy imienia Oscara. Na widok statuetki Betty Davis (lub Margaret Herrick – bibliotekarki Akademii; tu źródła nie są zgodne) miała zawołać: "Ależ to kropka w kropkę mój wujek Oscar!". I tak już od 1934 roku, kiedy nazwę tę zaczął popularyzować hollywoodzki dziennikarz Sidney Skolsky, miało tak zostać. Oficjalnie nagroda Akademii została nazwana Oscarem dopiero w 1939 roku. Wcześniej używano pełnej nazwy nagrody, a więc Academy Award of Merit, lub różnych nazw zastępczych, np. złote trofeum. Gazeta "Weekly Variety" próbowała nawet wprowadzić nazwę "Człowiek z żelaza” (Iron Man), jednak bez powodzenia".
Co ciekawe Oscar to pierwsza i najważniejsza z nagród amerykańskiego przemysłu rozrywkowego – zwanych w skrócie EGOT. Dla zaciekawionych – Emmy – Grammy – Oscar – Tony (ta jest za osiągnięcia teatralne, pozostałe są powszechnie znane).
Warto zajrzeć na karty historii w Internecie – znajdziecie tam ogrom informacji o pierwszych i późniejszych nominacjach, o wspaniałych laureatach i wiele ciekawostek, które jednych śmieszyły, dla innych były dość niefrasobliwymi zdarzeniami, o których woleliby zapomnieć.
PP