Mówi się, że przekraczając birmańską granicę, człowiek cofa się w czasie mniej więcej o sto lat. Niestety tylko niewielka część kraju jest dostępna dla ludzi zza granicy.
- Aby zobaczyć resztę, trzeba mieć specjalne pozwolenie, które kosztuje ogromne pieniądze. Płaci się władzy wojskowej. Część kraju nadal jest kompletnie wyłączona z możliwości zwiedzania, pomimo że sami Birmańczycy mówią, że tam jest najładniej - opowiada podróżnik Łukasz Kędzierski.
wikipedia commons/użytkownik Andre Lettau
Mroczna historia, niełatwa sytuacja polityczna kraju - to są tematy, które nie mogą być przez obcokrajowców poruszane. To milczenie wynika również z troski o samych Birmańczyków, których mogą za rozmowę o tych sprawach spotkać represje. Ludzie się boją, na ulicach nadal jest podobno bardzo dużo informatorów junty.
- Jak już nabrali do mnie zaufania, to czasem sami zaczynali opowiadać o tym, jak jest im ciężko, jak bardzo by chcieli wolności - mówi Kędzierski.
Audycję prowadził Kuba Borysiak, który tydzień temu był jeszcze w Birmie. Obok Łukasza Kędzierskiego gościliśmy również dr. Piotra Kozłowskiego, specjalistę od spraw azjatyckich.
wikipedia commons/użytkownik Andre Lettau