- Podstawowa zasada była taka, że gdy się Adwent rozpoczynał, to wszyscy od razu o tym wiedzieli, bo panie zmieniały kolory chustek. Było też takie powiedzenie: "święta Katarzyna muzykę zarzyna", to znaczy, że czardasz musiał poczekać! - tłumaczyła w audycji Elżbieta Łukuś z Łapsz Niżnych.
- Mówiono, że w Adwencie ziemia obumiera, odpoczywa. Nie można było zakłócać jej spokoju, nie prowadzono więc żadnych prac. Bardzo ważna była Wigilia świętej Łucji. Gospodarz musiał wtedy zabezpieczać swoje gospodarstwo przed strzygami, żeby na rodzinę nie spadły jakaś choroba czy nieszczęście. Młodzi sobie zawsze wtedy wróżyli - mówiła Elżbieta Łukuś.
Zwyczaje adwentowe na Spiszu tłumaczył też Julian Kowalczyk z Łapsz Niżnych: - Popularne był figle, a czasem nie znały granic, były kreatywne! Jeśli gospodyni zostawiła coś na zewnątrz domu, od razu jej to zabierano: pranie, garnki, wszystko. Znam przypadki, że dla zabawy rozmontowywano komuś bramki, płoty, a nawet wóz drabiniasty. Ale gospodarze się za to nie gniewali - opowiadał Julian Kowalczyk.
- Adwent to był czas mrocznego, duchowego przygotowania, miał zupełnie inny wymiar niż obecnie. Był prawie tak rygorystyczny jak Wielki Post, nie było mowy o śpiewaniu ani puszczaniu muzyki. Wszystie zabawy i uciechy przekładano na okres poświąteczny - dodała Maria Waniczek z Niedzicy.
Które drzewko przynosiło na Spiszu szczęście? Dlaczego w Adwencie wróżono pogodę na nadchodzący rok? Skąd się brało ozdoby na choinkę? Te i inne ciekawostki w nagraniu rozmowy z gośćmi Kuby Borysiaka.
***
Tytuł audycji: Źródła
Prowadził: Kuba Borysiak
Data emisji: 10.12.2018
Godzina emisji: 15.30
at/gs