Nie żyje Andrzej Strzelecki. "Był przedstawicielem dobrej inteligencji"

Ostatnia aktualizacja: 17.07.2020 10:33
- Andrzej przyglądał się światu ze sceptycznym optymizmem. Miał trzeźwy, wyważony stosunek do rzeczywistości, w której przyszło nam żyć - Jan Englert wspominał Andrzeja Strzeleckiego - aktora teatralnego i filmowego, reżysera, wykładowcę Akademii Teatralnej i byłego rektora tej uczelni, który zmarł w wieku 68 lat.
Aktor i reżyser Andrzej Strzelecki
Aktor i reżyser Andrzej StrzeleckiFoto: PAP/Andrzej Strzelecki

Posłuchaj
16:17 [ PR2]PR2 (mp3) 17 lipiec 2020 16_12_17.mp3 Krystyna Janda, Jan Englert i Tomasz Mościcki wspominają Andrzeja Strzeleckiego (Wybieram Dwójkę)

Andrzej Strzelecki był również twórcą spektakli muzycznych, prezenterem telewizyjnym, satyrykiem i wykładowcą akademickim. Był absolwentem Wydziału Aktorskiego (1974) i Reżyserskiego (1980) Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie (przekształconej następnie w Akademię Teatralną im. Aleksandra Zelwerowicza). Ze swą macierzystą uczelnią oraz pracą pedagogiczną związany był ponad 40 lat: jako wykładowca akademicki, później profesor sztuk teatralnych, wreszcie rektor.

- Wspominam go jako niezwykle oddanego uczelni pedagoga. Uczenie było zdecydowanie jego pasją. Był niewątpliwie kimś, kto zaznaczył się w naszym życiu bardzo wyraźnie. Pamiętam go jeszcze, gdy był studentem i robił pierwszy kabaret. Zawsze był zainteresowany nie tylko odtworzeniem, ale także tworzeniem - mówił Jan Englert.

Czytaj także:

Teatr jest spotkaniem

Mistrz i uczeń. Porozumienie międzypokoleniowe

Swoją własną wizję teatru autorskiego Andrzej Strzelecki zaczął realizować już w latach 70. w warszawskim Teatrze Rozmaitości. Był też twórcą i współzałożycielem Kabaretu Kur oraz aktorem Teatru Rampa, w którym przez dziesięć lat (1987-1997) pełnił funkcję dyrektora naczelnego i artystycznego. Jego specjalnością stał się teatr muzyczny i musicalowy; stworzone przez niego spektakle (m.in. "Złe zachowanie", "Sweet Fifties", "Czerwony stoliczek", "Cabaretro", "Love", "Warsztat", "Parawan", "Muzykoterapia", "Film") z doborową obsadą cieszyły się ogromnym powodzeniem wśród publiczności.

- Miałem zaszczyt znać Andrzeja Strzeleckiego 36 lat, a to sporo - opowiadał w audycji Tomasz Mościcki, krytyk teatralny. - Zaczęło się od tego, że musiałem zaśpiewać przed nim piosenkę i Strzelec powiedział mi tylko jedną rzecz: czysto pan śpiewa, ale może jakby trochę bardziej osobiście? No i ja potem nigdy już nie zajmowałem się śpiewaniem piosenek, ale ta uwaga, żeby jednak robić coś bardziej osobiście, zapadła mi w pamięć.


Andrzej Strzelecki 1200.jpg
Andrzej Strzelecki: kabaretową przygodę zacząłem od dzianiny

Gość audycji podkreślił, że Andrzej Strzelecki zawsze prezentował się w sposób niezwykły. - Pamiętam go z czasów późniejszych, kiedy chodził ubrany w stylu, powiedziałbym, hipsterskim, a w końcu był już człowiekiem należącym do troszeczkę innej generacji, ale to było w jego wypadku urocze - wspominał. Dodał, że wiadomość o chorobie "Strzelca" była dla niego szokiem. - Był królem życia, nigdy w żaden sposób "nie zdziadział". Niesamowicie o siebie dbał, więc nigdy nie kojarzył mi się z chorobą i umieraniem. Ale to pięknie podsumował Mrożek, który, jak sądzę, był Strzeleckiemu bliski: ludzie się dziwią, że dokonują się takie oczywiste rzeczy, jak umieranie. Mamy do czynienia z oczywistością, ale to jest bardzo smutne.

Andrzeja Strzeleckiego wspominała również Krystyna Janda. Podkreśliła, że był nie tylko aktorem i reżyserem, ale również "animatorem wszelkich zdarzeń". - Andrzej jest przede wszystkim taką figurą teatralną, człowiekiem, który był początkiem wielu rzeczy. Miał niebywałe poczucie humoru i wszystko, do czego przykładał rękę, było zawsze związane z żartem, ironią, autoironią i – przede wszystkim – afirmacją życia, młodości i radości. Zawsze przynosił ze sobą i energię, i radość, i nowość.

- Kabaret był początkiem mojego funkcjonowania reżysersko-autorskiego. Potem zaczęło się już bardziej na poważnie - opowiadał w 2019 roku w radiowej Dwójce.