Siedzi pochylony na ławeczce w Oborach

Ostatnia aktualizacja: 25.01.2012 11:40
Dziś już nieco zapomniany. A przecież niegdyś czytany przez tysiące czytelników, niezwykle popularny i poważany. Przypominamy sylwetkę Mariana Brandysa.
Audio

- Był jednym z pisarzy pozwalających nam docenić własną historię. Znajdował takie elementy historii, które mogą nas przyprawiać o dumę. Ale bez hurrapartiotyzmu czy zafałszowanych uczuć w stosunku do samych siebie - komentuje Julia Hartwig twórczość autora "Końca świata szwoleżerów", podkreślając istotność jego prozy w literaturze polskiej.

Przyjaciele wspominają go jako osobę - mimo całej życzliwości w stosunku do ludzi - dość trudną w kontaktach, zamkniętą w sobie, stroniącą od towarzystwa, a nawet depresyjną. Jeden z obrazów, w jakich zapamiętany został jako częsty lokator Domu Pracy Twórczej w Oborach: samotna milcząca sylwetka na ławce w parku. 

Był mężem aktorki Heleny Mikołajskiej, działaczki KOR-u dotkliwie ponoszącej konsekwencje swojej opozycyjności. Te konsekwencje ponosił razem z nią Marian Brandys, jakkolwiek nigdy nienależący ani do KOR-u, ani nawet do Solidarności. Jego "Dziennik" - skądinąd uznawany za jeden z najważniejszych polskich diariuszy XX wieku - jest m.in. właśnie swoistą kroniką-reportażem życia środowiska działaczy opozycyjnych i dokumentem myślenia niezależnego.

"Dziennik" jest również na przykład zapisem intelektualnych zmagań z uprzedzeniami Polaków w stosunku do członków społeczeństwa, którzy są obcego pochodzenia. Marian Brandys głęboko przeżywał wszelkie przejawy antysemityzmu. Gdy podzielił się z Antonim Słonimskim jednym ze swoich doświadczeń, ten wypowiedział sławne słowa: - Żebyś nawet na głowie stanął, oni nie uznają cię nigdy za Polaka. "Gdybym miał uwierzyć w jego racje, to całe moje życie straciłoby sens" - skomentował te słowa Brandys.

Na audycję składają się, obok wspomnień Julii Hartwig, nagrania archiwalne: wypowiedzi pisarza dotyczące twórczości, a także opowieść Jerzego Markuszewskiego.

Audycję przygotowała Joanna Szwedowska.