Jako bardzo aktywny muzyk i nauczyciel, Ewa Pobłocka często spędzała święta za granicą. - Po raz pierwszy od kilku lat jestem na Wielkanoc w domu. Przez ostatnie lata wyjeżdżałam w tym czasie do Chin, ponieważ wiedziałam, że moi studenci na tym nie ucierpią i tam spokojnie przez 10 dni uczyłam nie opuszczając zajęć w Bydgoszczy.
- Tegoroczna Wielkanoc i czas ją poprzedzający zburzył rytm pracy i zmienił jej kierunek. - Inny jest też czas, który spędzam przy fortepianie. Gram i to jest fantastyczny czas, gdyby nie to, co mamy wszyscy z tyłu głowy - mówiła o chorych i umierających w wyniku epidemii pianistka. - Nagle mam czas, żeby się poświęcić temu, co najbardziej lubię. A najbardziej lubię wejść do pracowni i być w niej przez kilka godzin i pracować do szuflady. Ten czas był mi ogromnie potrzebny - przyznała.
Czas wydarzeń paschalnych Ewa Pobłocka poznała bardzo dobrze i obrzędy wrosły w nią muzycznie i duchowo. - Od dziecka, ponieważ moja mama była córką organisty, wszystko toczyło się wokół kościoła. To były: msze, nieszpory, śluby, pogrzeby. Mama bardzo często chodziła z dziadkiem do kościoła, śpiewała najpierw sama, potem w jego chórze, duety śpiewali.
- Rodzina dziadka organisty co roku uczestniczyła w nabożeństwach Wielkiego Tygodnia. - Siłą rzeczy na Triduum Paschalne trzeba było pójść do kościoła. Latami w Gdańsku była to katedra oliwska. Uwielbiłam sobotni wieczór, kiedy następowało święcenie ognia. Pamiętam, że byłam niesłychanie wzruszona i poruszona. Najbardziej lubiłam ten ciemny kościół i świecę, która wchodzi jak nadzieja - opowiadała.
Ewa Pobłocka: staram się rozśpiewać fortepian
Jedną z największych muzycznych miłości Ewy Pobłockiej jest Bach, którego kompozycje rozbrzmiewały w jej rodzinnym domu. - Jak gram Bacha nie obawiam się niczego. Czuję się swobodnie i bezpiecznie, bo Bach towarzyszy mi od dzieciństwa. Utwór, który zapamiętałam z dzieciństwa, to była aria z "Pasji janowej", której się uczyła moja mama, ona taka była wesoła, beztroska, lekka i mama przez wiele lat ją wykonywała - wspominała pianistka.
- Potem doszła "Pasja mateuszowa". Jerzy Katlewicz w latach 60. doprowadził do tego, że była wykonana w Gdańsku, zaplanowane były cztery koncerty, wyszło sześć i ja jako dziecko chodziłam na wszystkie próby i na wszystkie wykonania.
Potem w dorosłym życiu wszystko, co wiem o "Pasji", to jak ją znam, to był właśnie tamten czas. - Kompozycje Bacha, które dla wielu uczniów szkół muzycznych są prawdziwą zmorą dla Ewy Pobłockiej pozostały ulubionymi. - Uwielbiałam Bacha grać, nie miałam z nim żadnych problemów pamięciowych.
Oczywiście były miejsca, których trzeba było się nauczyć. Bardzo lubiłam Bacha grać, czułam się w tym pewnie. Traktowałam to jako pewnego rodzaju matematykę, gdzie można wszystko sobie zaplanować - wspominała Ewa Pobłocka.
***
Na audycję w wielkanocne popołudnie (12.04) w godz. 16.00-18.00 zapraszał Andrzej Sułek.