WP#221. John Coltrane i Patti Smith z zespołem

Ostatnia aktualizacja: 05.04.2021 14:11
W "Wieczorze płytowym" tym razem słuchaliśmy albumów: "A Love Supreme" Johna Coltrane'a oraz "Easter" Patti Smith Group.
Okładki płyt
Okładki płytFoto: materiały prom.

Posłuchaj
179:32 2021_04_04 22_00_23_PR2_wieczor plytowy.mp3 John Coltrane "A Love Supreme", Patti Smith Group "Easter" (Wieczór płytowy/Dwójka) 

każdą niedzielę późnym wieczorem słuchamy - razem z Państwem - najważniejszych płyt. Z namaszczeniem i pietyzmem - od początku do końca: strona A, strona B. A dopiero potem bonusy, konteksty, porównania, komentarze zaproszonych gości. Klasyka, jazz, rock, awangarda, elektro.

Tym razem były to:

  • John Coltrane - A Love Supreme - Impulse! (1965)
  • Patti Smith Group - Easter - Arista (1978)

***

W Niedzielę Wielkanocną mieliśmy przyjemność wysłuchać Johna Coltrane’a czyli klasyki jazzu w najlepszym wydaniu oraz ekscentrycznej Patti Smith. Zapraszamy do lektury Waszych refleksji związanych z ostatnią audycją.


W zasadzie chyba wystarczyłoby napisać takie oczywistości, że Patti Smith na tej płycie wzbogaciła i dopracowała  brzmienie swoich utworów, że muzyka nie jest już prostym rock'n'rollowym podkładem - tłem do jej poetycznych wyznań. Wystarczyłoby też napisać, że podarowany przez Springsteena "Because the Night" jest jednym z najwspanialszych utworów w całej dyskografii tej artystki. Ale muszę, po prostu muszę napisać o zupełnie innych sprawach. Najpierw to, co przykuwa wzrok, czyli okładka płyty. 3 lata wcześniej z okładki HORSES patrzyła na mnie wyzywająco pewna siebie dziewczyna o nietypowej urodzie i w nonszalanckiej pozie. Zaś na okładce EASTER widzę szczupłą, nieuczesaną kobietę w niechlujnej wypłowiałej koszulce, która demonstruje mi swoja niewydepilowaną pachę. Ta pacha jest wręcz centralnym punktem okładki - dla jednego odbiorcy wulgarną anatomią, dla innych wyzywającą intrygującą fizjonomią. I jest to genialne zobrazowanie muzyki. Na EASTER Patti jest często wulgarna i wyzywająca, ale też nigdy nie staje się odpychająca. Miłosne wyznanie "Because The Night" to popowy hymn, najbliższy poetyckiej subtelności. Reszta płyty podejmuje temat wiary. W tekstach przeplatają się elementy różnych wzajemnie zwalczających się religii, a symbolika chrześcijańska miesza się z atrybutami obecnej rzeczywistości. Jaki efekt daje taka technika literacka widzimy np. w "Rock'n'roll Nigger" gdzie Hendrix jest nazwany "czarnuchem" ale i Jezus Chrystus jest "czarnuchem" - co ma wyrazić, że sobie współczesnym wydawał się niepoprawny politycznie, zatem Go ukrzyżowano... Jeśli chodzi o interpretację wokalną, to dla mnie cały charakter Patti ujawni się już w "Space Monkey". Patti każde słowo akcentuje tak, jakby chciała mnie opluć! Moim ulubionym utworem na Easter jest "Ghost Dance" - oparty zresztą na autentycznych wydarzeniach, z cytatem z pieśni szamana Wowoki "We shall live again". Co ciekawe - dokładnie ten sam temat Tańca Duchów, cytując te samą pieśń indiańską, podjął kilkanaście lat później Robbie Robertson w utworze - a jakże! - "Ghost Dance"

Monika Piotrowska

Jako postscriptum do rozważań o pierwszej dziś prezentowanej płycie, chciałbym zauważyć, że "Love Supreme" to płyta, która inspiruje także muzyków rockowych. Zespół Twilight Singers na płycie "She Loves You" zamieścił własną wersję mistycznej kompozycji tytułowej. To zaledwie dwuminutowa interpretacja, ale dość frapująca moim zdaniem.

Patti Smith, z tego co wiem, oprócz wspomnienia pogrzebu Coltrane'a stworzyła także wiersz tej postaci poświęcony, ale jednak muzycznie ta artystka jest na innym biegunie.

Pamiętam jej bardzo dobry, poznański występ w Ogrodzie Różanym przy Zamku, kilkanaście lat temu, podczas którego przedstawiła trzy utwory z płyty "Easter"- "Because the Night", "Ghost Dance" oraz "Babelogue". Niestety, nie zabrzmiała wówczas, tak bardzo przeze mnie ceniona, przejmująca, kompozycja tytułowa. Myślę jednak, że ten utwór wymaga szczególnych okoliczności, nie sposób chyba zagrać go ot tak, gdzieś pomiędzy punkowymi czy zadziornymi rockowymi songami, których Patti ma tak wiele w dorobku. Ewentualnie mógłby zakończyć cały wieczór, ale tak się wtedy nie stało...

Do nastroju niedzieli wielkanocnej pasuje natomiast bardzo...

Piotr Kemspki

Historia fonografii zawiera wiele wybitnych nagrań, wspaniałej muzyki i szczytowych osiągnięć wykonawczych, a mimo to na tle całego tego przepastnego zbioru "A Love Supreme" Coltrane'a jest płytą wyjątkową, uchylającą się próbom zaszufladkowania, ponadczasową, głęboką. Powszechnie wiadome jest, że po latach heroinowego nałogu John Coltrane przeżył duchowe nawrócenie od tego momentu skupiając się na muzyce i ćwiczeniu gry na instrumencie. Współtworzył znaczące nagrania z Milesem Davisem, eksperymentował z free jazzem, inspirował się muzyką hinduską czy afrykańską. W końcu w efekcie wszystkich tych doświadczeń wraz z McCoy Tynerem, Elvinem Jonesem i Jimmy Garrisonem tworzy suitę - modlitwę, przepojoną duchowym oddaniem modlitwę, muzyczną medytację "A Love Supreme". Od pierwszych fraz "Acknowledgement" czuje się, że to muzyka, która dotyka bardzo głęboko, zabiera w podróż po meandrach duszy. Gdy usłyszałem tę płytę po raz pierwszy kilka dekad temu od razu stała się mi bliska i została ze mną do dziś jako szczególna przestrzeń o sakralnym znaczeniu. Intonowane A-Love-Supreme, A-Love-Supreme, A-Love-Supreme przestaje być elementem muzycznym, a zaczyna rezonować gdzieś w głębi. Pełne swobody dźwięki saksofonu są niczym opowiadający swoje doświadczenia, nasycony ekspresją głos. Płyta jazzowa do szpiku kości i duchowa w każdej minucie a przede wszystkim bardzo osobista. Dla mnie jedna z najważniejszych jakie do tej pory poznałem.

Jednym z najlepszych filmów o jazzie, uczuciach, ludzkich wyborach i miłości jest Mo’ Better Blues Spike’a Lee. Duże powiększenie zdjęcia Coltrane’a z okładki "A Love Supreme" pojawia się wielokrotnie w filmie, może jako nawiązanie, cytat, rodzaj hołdu dla tej muzyki albo podkreślenie przesłania filmu, jakby postać Coltrane’a i jego muzyka były znaczącym punktem odniesienia, symbolem wyższej wartości.

Wyrazem duchowego przesłania zawartego w muzyce Coltrane’a zdaje się powstanie po jego śmierci w San Francisco Ortodoksyjnego Afrykańskiego Kościoła imienia Świętego Johna Coltrane’a, w czym zawiera się uznanie dla wszystkiego co ten wyjątkowy saksofonista potrafił wyrazić swoją muzyką.

Ari Dykier

"A Love Supreme" to album o którym z atencją rozmawiają pokolenie jazzmanów i tych "Starych wyjadaczy" i tych "Żółtodziobów" Pomimo pozornie prostego zapisu nutowego niewielu muzyków ma odwagę grać te kompozycje może dlatego, że są osobistą modlitwą Coltrane`a....? Najtrudniejsze są rzeczy proste... "Wszystkie drogi prowadzą do Boga" to adnotacja na rękopisie autora, czyżby te najprostsze były najtrudniejszymi? Jakież to życiowe... Bardzo dziękuję za dzisiejszy wieczór.

Monika Poświatowska

"A Love Supreme" to arcydzieło wykraczające poza kanon współczesnego jazzu, nieporównywalne z innymi dokonaniami. To manifest duchowości, nawiązanie kontaktu z Transcendencją. Jedna z bardziej interesujących interpretacji tego dzieła to nagranie McLaughlina i Santany utrwalone na płycie Love, Devotion, Surrender zachowujące napięcie i moc oryginału. Stratosferyczne solówki obu mistrzów gitary, pomruki organów Larry Younga, bębny Cobhama. Dotknięcie Absolutu. Liryczna Naima dopełniająca całości i kolejny odjazd A Life Divine!!!  A Love Supreme, Supreme, Supreme.

Om Shanti.

Jacek Golędzinowski

Coltrane należy do muzyków, o których trudno pisać. Jego należy po prostu posłuchać. Żaden opis nie odda wrażeń bez poddania się magii tej muzyki. Minęło ponad pół wieku, a nadal muzyka z tej płyty nieprzerwanie wciąga, chociaż już po tylu przesłuchaniach praktycznie znam każdy takt z tej płyty. Niewielu muzyków potrafiło osiągnąć taki magnetyzm. A Love Superme jest bez wątpienia jednym z najwybitniejszych dzieł jakie powstały. Dla mnie też ta płyta stanowi cezurę w twórczości Coltrane’a. Często sięgam do różnych jego późniejszych płyt. Mam wrażenie, że każdą z późniejszych płyt chciał coś nieuchwytnego przekazać, ale niestety życie skończyło się szybciej. Wielka strata.

Z innych interpretacji A Love Supreme sięgam tez po Elvina Jonesa z Marsalisem lub McLaughlina z Santaną.

Andrzej Sadowski

W wieczorze płytowym (późne lata osiemdziesiąte to musiały być) wysłuchałem pierwszy raz A Love Supreme. Dziękuję Panu Sz. Nastrojowo w przyciemnionym pokoju. Od pierwszych taktów wcisnęło mnie w fotel brzmienie. I to stereo. Sax i sekcja w różnych kanałach. To akustyczne brzmienie zdecydowało, że tak łatwo "łyknąłem" to nowoczesne jak dla
mnie natenczas brzmienie (Coltrane’a znałem tylko z kwintetu z Milesem z 56ego, którego słuchałem na okrągło). Wszystko narywałem na magnetofon Finezja. Dziś niestety już nie potrafię tak zachwycić się brzmieniem, nie ten słuch chyba. Choć uważniej słucham i więcej satysfakcji czerpię z tego co się dzieje pomiędzy muzykami, dziś w Waszej audycji już tak samo nie brzmi (ludzie dbajcie o słuch, a dłużej będziecie się cieszyć brzmieniem!). Dziękuję jeszcze raz szczególnie za tę audycje sprzed lat. A Love S to od tamtego czasu chyba moja najulubieńsza płyta Tranea a tamten pamiętny wieczór jeden z najprzyjemniejszych wieczorów przy radioodbiorniku. Że też zapamiętałem tak! Jak to brzmiało!

Dariusz

***

Tytuł audycji: Wieczór płytowy

Prowadzili: Tomasz Szachowski i Przemysław Psikuta

Data emisji: 4.04.2021

Godzina emisji: 22.00

Czytaj także

WP#220. Waterboys i Leszek Możdżer

Ostatnia aktualizacja: 26.03.2021 11:00
"Wieczór płytowy" z dwoma krążkami: Waterboys "A Pagan Place" oraz Leszka Możdżera "Piano".
rozwiń zwiń