WP #242. Funkadelic i Stonesi

Ostatnia aktualizacja: 30.08.2021 15:30
W "Wieczorze płytowym" pojawiły się dwa doskonale znane albumy: "Maggot Brain" grupy Funkadelic z 1971 roku i "Goats Head Soup" The Rolling Stones z 1973.
Okładki płyt
Okładki płytFoto: mat. promocyjne

W każdą niedzielę słuchamy - razem z Państwem - najważniejszych płyt. Z namaszczeniem i pietyzmem, od początku do końca, strona A, strona B. A dopiero potem bonusy, konteksty, porównania, komentarze zaproszonych gości. Klasyka, jazz, rock, awangarda, elektronika. 



Posłuchaj
177:09 2021_08_29 22_00_03_PR2_Wieczor_plytowy.mp3 WP #242 Funkadelic i Stonesi (Wieczór Płytowy/Dwójka)

 


Tym razem były to:

  • Funkadelic - "Maggot Brain", 1971, Westbound
  • The Rolling Stones - "Goats Head Soup", 1973, Atlantic

Komentarze od słuchaczy:

"Maggot Brain" to oczywiście jeden z najlepszych albumów Clintona z niezapomnianym utworem tytułowym, czyli dziesięciominutową solówką gitarową Eddiego Hazela. Po wysłuchaniu tego numeru żadne późniejsze wygibasy gitarowe Prince'a nie będą dla nikogo zaskoczeniem.
Parliament/Funkadelic to zdecydowanie koncertowy organizm. Na żywo są po prostu nie do podrobienia. Widziałem ich występ kilka lat temu i opuściłem salę koncertową na haju pozytywnych emocji jakie emanują od tej zwariowanej ekipy.
Płyta "Maggot Brain" tnie funkowo-soulową żyletą równie mocno nawet po pięćdziesięciu latach od wydania!
Dla mnie nazwisko Clintona jest równie ważne w historii muzyki co nazwiska Zappy czy Hendrixa. Serio!
Szymon

Wielkość Charliego Wattsa. Wystarczy posłuchać bardzo uważnie w dzisiejszym wieczorze Płytowym kompozycji "100 Years Ago". To jest włośnie przykład wielkości Charliego Wattsa. Na pierwszy rzut ucha niby proste granie. a posłuchajmy tego pulsu - to nie jest kwadratowe łupanie na cztery. Posłuchajmy werbla, z jego akcentami, nieco łamanym, przyspieszanym jakby rytmem. Do tego co jakiś czas zaakcentowny hi-hat, dla podkreślenia frazy. To jest bliskie jazzowej gry - lekkiej i swingującej. Charlie Watts gra tak, jak 30 lat później będzie grac polowa zespołów w wielkiej Brytanii - ze Stone Roses i Primal Scream na czele. Charlie Watts nigdy nie był tytanem 5minutowych solówek na 20 ebnach naraz ani nigdyteż nie był automatem - metronomem. To dzięki Jego grze większość utworów The Rolling Stones ma ten lekki, swobodny i jakże pociągający puls. Do tego jego spokój i zdolności mediacyjne. Nie jest tajemnicą, że to własnie Charlie był tym zdystansowanym, dobrym duchem zespołu, jakby to powiedzieć: "cichą przystanią" na najbarzdiej rozszalałych fragmentach historii Rolling Stones. Uważam, że właśnie na tym polega wielkość Charliego Wattsa.
A co "Goats Head Soup" - dla mnie ten album wyznacza moment w którym Stonesi przeszli z pozycji szczytu, z pozycji liderów muzyki rock'n'rollowej na pozycje jednego z wielu bardzo dobrych zespołów :)
Stonesi byli wtedy już weteranami wkraczającymi w drugą dekadę pośród szybko zmieniającego się muzycznego krajobrazu. Glam rock wyznaczał nowe standardy prowokacji, podczas gdy najbardziej zaciekła, zadziorna muzyka ulicy pochodziła ze świata funku - czyli choćby Sly and the Family Stone. Tak więc słychać, że na "Goats Head Soup" Stones zaczęli delikatny flirt z rytmiką funkową - ale jak dla mnie ta płyta jest dość chaotyczna. Jak w tytule - to jest kocioł, do którego każdy z muzyków chciał wrzucić cos od siebie, dla poprawy smaku. Bo jest i bluesowate "Hide Your Love" i cos z Funkadelic (!) w "Can You Hear the Music" ale i wycieczki we własną przeszłość i przywoływanie swojego starego przyjaciela Lucyfera w "Dancing With Mr. D". do tego autentyczna pościelowa "Angie". Mało zwarta płyta, ale z drugiej strony, jaką płyte Stones można uznać za zwartą? :) Ok. Całkiem niezła płyta :)
Robert

Charlie Watts? Najlepszy werbel i hi-hat w rock'n'rollu. Pierwsze generacje muzyków rockowych nie zaczynały od grania rocka, bo go wtedy nie było, albo dopiero się rodził w archaicznej formie z lat 50-ych. Także Charlie Watts zaczynał od grania jazzu do płyt z muzyką jazzową. Jego droga do rocka wiodła przez inspiracje jazzowe, później granie bluesa w Blues Incorporated Kornera, a dopiero potem za bębny The Rolling Stones. Był perkusistą o zdecydowanie szerszych horyzontach, niż granie prostego 4/4. Stąd urozmaicone metrum w wielu nagraniach zespołu i świetne odnajdywanie się we wszelkich w późniejszych inspiracjach RS, od soulu i country, po reggae i disco.Stąd także znak firmowy większości nagrań RS - co wielokrotnie podkreślał Richards - lekko opóźnione uderzenie werbla w stosunku do partii gitar, które tak "bujało" i osadzało rytmicznie nagrania zespołu.
Paweł

Jeśli chodzi o zespoły Clintona w pamięci pozostał mi radosny ale zdyscyplinowany bałagan. Jeśli chodzi o wizję: na scenie biega kilkanaście osób, w ubraniach przypominających biblijne szaty, ubrania kosmonautów, psychodelicznych strojach ery "dzieci-kwiatów" albo niemal zupełnie nago. Scenografia iście bizantyjska z ladowaniem statku kosmicznego na dodatek. Czyli jeden wielki cyrk.
Jeśli chodzi o dźwięk: transowy funkowoplemienny amalgamat hendrixowskich gitar, hammondów albo syntezatorów, jakieś dęciaki, chóralne refreny troszkę jak gospel, troszkę jak u Family Stone, buczące basy. Bardzo wciągajaca muzyka.
DJ Stachu

***

Tytuł audycji: Wieczór płytowy

Prowadzili: Tomasz Szachowski i Przemysław Psikuta

Data emisji: 29.08.2021

Godzina emisji: 22.00


Czytaj także

WP #240. Metallica "The Black Album"

Ostatnia aktualizacja: 15.08.2021 23:00
Z okazji 30-lecia legendarnej płyty gigantów z Ameryki, audycję w całości wypełniły utwory z krążka "Metallica", znanego również pod tytułem "The Black Album".
rozwiń zwiń
Czytaj także

Syd Barrett - ikona psychodelicznego rocka

Ostatnia aktualizacja: 17.08.2021 14:52
W "Nocnej strefie" muzycznej był ciąg dalszy psychodelii. Tym razem sięgnęliśmy po album brytyjskiego piosenkarza i gitarzysty, członka grupy Pink Floyd, uważanego za jednego z najwybitniejszych przedstawicieli psychodelicznego rocka.
rozwiń zwiń