WP #288. Wojciech Kilar i Paul McCartney

Ostatnia aktualizacja: 18.07.2022 07:00
W niedzielę 17 lipca przypadała 90. rocznica urodzin Wojciecha Kilara. W "Wieczorze płytowym" Tomasz Szachowski i Piotr Metz przypomnieli muzykę wybitnego kompozytora do filmu "Dracula" w reżyserii Francisa Forda Coppoli. Słuchaliśmy również jednej z płyt Paula McCartneya, wydanych po rozpadzie zespołu The Beatles.
Okładki płyt z muzyką Wojciecha Kilara do filmu Bram Stokers Dracula i Band on the Run Paula McCartneya  Wings
Okładki płyt z muzyką Wojciecha Kilara do filmu "Bram Stoker's Dracula" i "Band on the Run" Paula McCartney'a & WingsFoto: materiały promocyjne

W każdą niedzielę słuchamy – razem z Państwem – najważniejszych płyt. Z namaszczeniem i pietyzmem, od początku do końca, strona A, strona B. A dopiero potem bonusy, konteksty, porównania, komentarze zaproszonych gości. Klasyka, jazz, rock, awangarda, elektronika.

Tym razem były to:

  • Paul McCartney & Wings - "Band on the Run" - 1973 Apple Rec.
  • Wojciech Kilar - "Bram Stoker's Dracula" - 1992 Columbia

"Band on the Run" to piąty album Paula McCartneya i trzeci grupy Wings, wydany pod koniec 1973 roku. Był największym sukcesem Brytyjczyka od czasu rozpadu The Beatles – zarówno pod względem artystycznym, jak i komercyjnym (sprzedano ponad 6 milionów kopii).

Spotkał się z uznaniem krytyków, pochlebnie ocenił go także m.in. John Lennon. Płyta przebywała na listach przebojów przez trzy lata. Zawiera takie przeboje jak: "Band on the Run", "Jet" i "Helen Wheels".

"Bram Stoker's Dracula" to horror z 1992 roku, w reżyserii Francisa Forda Coppoli, na podstawie powieści Brama Stokera o tym samym tytule. Wojciech Kilar jako jeden z najwybitniejszych kompozytorów muzyki filmowej cieszył się międzynarodowym uznaniem i popularnością. Napisał muzykę do ponad 130 filmów, a wyjątkowy sukces odniósł dzięki "Drakuli". 

Współpracował z wieloma reżyserami: Andrzejem Wajdą, Kazimierzem Kutzem, Krzysztofem Zanussim (począwszy od "Struktury kryształu" stworzył muzykę do niemal wszystkich filmów tego reżysera), Krzysztofem Kieślowskim, Stanisławem Różewiczem, Wojciechem Hasem, Tadeuszem Konwickim, Markiem Piwowskim, Romanem Polańskim, Jane Campion.

Posłuchaj
174:34 2022_07_17 22_01_33_PR2_Wieczor_plytowy.mp3 WP #288. Wojciech Kilar i Paul McCartney (Wieczór Płytowy/Dwójka)

Komentarze od słuchaczy:

Twórczość Beatlesów znam bardzo pobieżnie. Ale analizując członków zespołu widzę pewną analogię do moich idoli - Pink Floyd.
John Lennon – Roger Waters
Paul McCartney – David Gilmour
Georg Harrison – Richard Wright
Ringo Star – Nick Mason

Oczywiście muzyka nieporównywalna. Ale ciekawa zależność. Po odejściu Watersa Gilmour pokazał, że jego wkład w Floydów jest dość mało floydowski, bardziej popowy. To samo jest chyba z McCartneyem. Za to wkład Wrighta wydaje się niedoceniony. Jak i Harrisona. To właśnie z Waszej audycji "wysłuchałem", że Harrison jest taki właśnie beatlesowski. A McCartney - takie tam "umpa-umpa". Ale legendą jest!

Maciek


Paul McCartney miał pewien kompleks i wielki uraz wobec Johna Lennona, po jego słowach z "How Do You Sleep?" i ogólnie zachowaniu Johna wobec siebie. Co mnie nie dziwi, bo John zachowywał się paskudnie. A ocena czy przytyki do muzyki Paula zupełnie nie na miejscu, bez sensu, i niesprawiedliwe. Wrażliwość Paula spowodowała że wziął to bardzo do siebie. Ja, z drugiej strony, tą piosenkę bardzo lubię. :)

Co do Kilara… Nie wiem, czy podjął bym się rozpoznawania czy to jego muzyka po czymś tam, na pewno melodyka i nastrój połączone razem, ale różnorodność i bogactwo nastrojów, klimatów, wyrażanych emocji, tematów, powodują, że to nie do określenia raczej. Pewna potoczystość wyróżnia wszystkie utwory. :)

Paweł

Na początku musze przyznać, ze programu Drugiego PR zaczęłam słuchać niedawno, idąc na studia, czyli rok temu. Jednak od razu "wsiąknęłąm" w „Dwójkę” i zżyłam się z Wami, a mijający weekend sprawił mi niesamowita radość. Słucham praktycznie bez przerwy wszystkich audycji poświęconych panu Wojciechowi Kilarowi, w telefonie ustawiałm sobie przypomnienia na audycje takie jak Duża Czarna, Muzyka w Kadrze Kalambury z partytury, dopiero co ochłonęłam po Dawnej Promenadzie.

Dlaczego o tym pisze? Otóż mamy na uczelni bardzo prężny dyskusyjny klub filmowy – DKF, w którego działalność bardzo się wkręciłam. Bardzo często stykałam się tam z soundtrackami Pana Kilara, tak samo jak z dokonaniami Michała Lorenca, Zbigniewa Preisnera czy Krzysztofa Komedy. Wojciech Kilar na tle tych innych znakomitości wyróżnia się moim zdaniem jakąś specyficzną, niemożliwą do opisania… prostotą? bliskością? naturalnością? Zaryzykowałabym nawet określenie pewnej duchowości Jego muzyki. Doskonale zapamiętałąm Jego soundtracki do filmów takich jak "Dziewiąte wrota", "Pianista" czy "Ziemia Obiecana".

Ale to nie wszystko. Teraz najważniejsze. Dzięki ostanim 48 godzinom spędzonym z Waszym programem poznałam nieznane mi zupełnie oblicze Wojciecha Kilara. Oblicze kompozytora muzyki zwanej poważną. Po prostu oniemiałam i osłupiałam. "Magnificat", "IX Symfonia", "Kościelec 1909", "III Symfonia" i te wcześniejsze, jak "Diphthongos". Cos niebywałego. Cos niesamowitego. Dotąd na tym polu śledziłam tylko (dzięki rodzicom!) Góreckiego, Pendereckiego i Lutosławskiego… A teraz obiecałam sobie, ze już w najbliższych dniach "zabiorę" się na poważnie za dorobek tego Wielkiego Artysty. Te ostanie kilka dni z odkrywaniem Wojciecha Kilara jest dla mnie najpiękniejszą przygodą wakacyjną, jaką tylko mogłabym sobie wymarzyć. Chciałabym sobie i wszystkim słuchaczom życzyć jak najcześciej takich przygód i "olśnień".

Pola


Myślę, że jakieś piosenki Beatlesów znają nawet nastolatki. Czy znają jakąkolwiek piosenkę McCartneya powstałą po rozwiązaniu zespołu? Na pewno nie. Czy to o czymś świadczy? Hmm… Ktoś mógłby powiedzieć: Mozarta i Bacha też nie znają. Zadam przewrotne pytanie: Czy oba stwierdzenia są jednakowo smutne? No to dołóżmy jeszcze drugie pytanie, dość "teoretyczne": gdyby McCartney zaczynał swoją karierę z Wings, gdyby to były jego pierwsze nagrania – czy by się przebił w latach 70-tych? Trochę wątpię.

Wojciech Kilar przeżył ponad 67 lat w XX stuleciu. Sam ten fakt miał swoje przełożenie na rodzaj twórczości i język muzyczny; w skrócie – pierwsze lata to twórczość tkwiąca jeszcze głęboko w wieku poprzednim, XIX, potem totalny rozbrat z przeszłością i przygoda z awangardą, w końcu – "Krzesany" i kolejna zmiana. Myślę, że z Kilarem wszyscy kojarzą właśnie ten ostatni okres wchodzący w nadspodziewanie płodny sposób w wiek obecny. Kiedy pierwszy raz miałem usłyszeć muzykę kompozytora na żywo w sali koncertowej, a był to ów Krzesany, powiedziałem towarzyszącej osobie, że jak posłuchasz jednego utworu, to tak, jakby poznać całego Kilara. Oczywiście, że był to skrót myślowy, oczywiście, że było to w pewien sposób krzywdzące, ale do dziś myślę, że jest miałem wtedy trochę racji. Czy to deprecjonuje kompozytora? Ależ nie! Mówi tylko o wyrazistości i rozpoznawalności, a tego wielu zapewne Kilarowi może zazdrościć.

W połowie lat 80-tych słyszałem z ust studenta kompozycji, że Lutosławski jest najlepszym twórcą XX wieku. Próbowałem się o tym przekonać na własne uszy, i po wysłuchaniu może kilkunastu dzieł nie byłbym w stanie (w przeciwieństwie do utworów Kilara) rozpoznać elementów, które byłyby charakterystyczne dla jego kompozycji. Choć nie mam wątpliwości co do tego, że Lutosławski mógł się czuć i był twórcą spełnionym całkowicie. Efekt – w swojej płytotece mam kilka płyt z muzyką Kilara (ulubiona z premierowym nagraniem koncertu fortepianowego) i żadnej – Lutosławskiego. Dopuszczam tezę, że to dlatego, że w dziedzinie muzycznej nie mam przygotowania fachowego, jestem w końcu chemikiem, a nie muzykologiem, ani nigdy nie nauczyłem się grać na żadnym instrumencie. Za to muzyki słucham na co dzień i swoją opinię wygłaszam jako niepohamowany "konsument" muzyki. Tylko tyle.

Bogdan


Znalazłam chwilę, żeby napisać Wam, że obaj wybrani dzisiaj przez Was Artyści doskonale ilustrują sens Ewangelicznej Przypowieści O Talentach. Obaj obdarowani niebywale przez Pana, obaj te dary potrafili spożytkować i pomnożyć, dając nam szczęście.
Na Beatlesów byłam za młoda, późniejsze poszczególnych Beatlesów owszem, otarłam się o nie. Najbardziej jednak pamiętam mój okres na chwilę przed nowicjatem, czas śmierci Lennona i dwie niezapomniane dla mnie płyty Paula McCartneya: "Tugs Of War", a zwłaszcza "Pipes Of Peace". Od zawsze mój zachwyt budziły umiejętności kompozytorskie Paula, tę Bożą Iskrę słyszalną w niezapomnianych melodiach. Paul swojego talentu nie zmarnował. Co więcej, potrafił uniknąć lub bezpiecznie przejść przez wszystkie zasadzki i mielizny związane z rock'n'rollowym życiem oraz przejść przez różne ciężkie doświadczenia osobiste. Gra do dzisiaj, a to, co robi, nadal jest piękne i nadal jest ważne.

Wojciech Kilar powiedział kiedyś, że gdyby nie mógł być kompozytorem, to został by księdzem. Jestem przekonania, że żył blisko Boga, dążył do Boga. a wykorzystując swój talent swoją muzyką chciał dokonywać przede wszystkim DOBRA. I nie miało znaczenia, czy to była muzyka awangardowa, czy filmowa czy np. mój na zawsze ukochany utwór, czyli Pierwszy koncert na fortepian i orkiestrę. Moim zdaniem jest to czyste piękno i czyste dobro. Chociaż ŚP. Autor zawsze zaznaczał, że piękno jest rzeczą wtórną – najważniejsze jest DOBRO. Kiedy jest okazja, zawsze chętnie słucham muzyki Wojciecha Kilara i wydaje mi się, że to dobro w niej odczuwam. Oraz odczuwam bliskość i działanie Stwórcy.

ss Benona


Nie mogę zgodzić się, że tylko muzyka tzw. poważna pobudza wyobraźnię, a rozrywkowa nie. Słucham obu od wielu już lat. Nie tak przebiega granica. Nie wchodząc w szczegóły i przykłady – jak dla mnie – to obie wypełniają wielki kosmos muzyczny bez kolizji, dotykają różnych emocji. Potrafią też spotykać się i inspirować nawzajem.
Andrzej

Nie mogę zareagować na niedocenienie płyty „Band on the Run”. Jako jedyny argument na obronę tej muzyki mogę podać, że bardzo mi się dziś spodobała. Nie słuchałem tego pewnie od czasu, kiedy to było nowe i świeże. Wtedy nie byłem zachwycony, bo nie tak dobre jak The Beatles. Ale dzisiaj strasznie mi się podobało, zwłaszcza pierwsza strona. Może dlatego, że wryło się kiedyś w pamięć.
A co do Kilara – ostrzegaliście Panowie, że będą mocne wrażenia – i są rzeczywiście.

Paweł


Pamietam, że kiedy pierwszy raz oglądałem obraz Coppoli (Dracula), nie wiedząc jeszcze, kto odpowiada za ścieżkę dźwiękową w tym filmie, pamiętam, jak mocno uderzył mnie pewnego dysonans pomiędzy muzyką a tym, co widziałem na ekranie. Mianowicie, jeżeli ten film byłby wykastrowany z muzyki Kilara, to sama praca aktorów, reżysera itd. raczej mizernie się bronią samodzielnie (nawet chciało by się powiedzieć, że sam film byłby wtedy podobny do filmów/seriali telewizyjnych z lat 90. o podobnej tematyce). To właśnie muzyka Kilara powoduje tu pewnego rodzaju zaciekawienie widza: główny motyw, kolejne coraz cięższe repetycje, brak wypełniaczy – muzyka jest tutaj jakby ucieleśnieniem mroku będącego siłą pchającą bohaterów do działa.

Jako ciekawostka wydaje mi się, ze warto przytoczyć co sam Kilar uważał o komponowaniu muzyki filmowej. W biografi Wojciech Kilara ("Geniusz o dwóch twarzach" – Maria Wilczek-Krupa) można przeczytać, ze Kilar nie uważał swojej muzyki filmowej za coś szczególnie wybitnego, za sztukę prawdziwą. Dla niego była ona raczej możliwością zabawy jak i możliwości łatwego zarobku.

Kino stwarza możliwość zabawy muzyką. Jest pretekst do napisania melodyjnego walca, jest okazja do skomponowania polki.
Pamiętam fragment, w której sam Kilar wspomina, z jaką łatwością mu idzie komponowanie muzyki filmowej – do tego stopnia, że jest on w stanie nawet to robić podczas siedzenia w fotelu i oglądania Teleexpressu.

Dodatkowo sam Kilar sprzeciwiał się graniu swojej muzyki filmowej na scenach filharmonii – jedynie soundtrack do Draculi był tutaj wyjątkiem, gdyż jak sam uważał, tylko on miał formę zbliżoną do zwyczajowej muzyki symfonicznej, gdzie jest pozostałe kompozycje filmowej to były raczej pojedyncze motywy czy też utwory.
Łukasz

"Band on the Run" to moim zdaniem najlepsza płyta nagrana przez ex Beatlesa. Oczywiście w porównaniu z twórczością zespołu z Liverpoolu to druga liga, ale mom zdaniem znacznie lepsza niż solowe płyty Lennona. Jest jakaś prawidłowość w tym, kiedy rozpada się wielki zespół, to późniejsze płyty solowe członków tego zespołu są znacznie słabsze. Dobry przykład tutaj to Pink Floyd i oczywiście the Beatles. Dobrze, że Rolling Stones są ciągle razem, chociaż niestety już nie w komplecie. Muzyka Kilara wielka, słucham jej po raz pierwszy z wielką przyjemnością.

Mikołaj


Pozwolę się nie zgodzić z niektórymi opiniami. Być może, jako wielbiciel i kolekcjoner muzyki Beatlesów razem i solo jestem nieobiektywny, ale ja bardzo cenię płytę "Band on the Run". Jest to z pewnością jedna z najlepszych płyt solowych wyprodukowanych przez byłych Beatlesów.

Myślę, że gdyby McCartney nie był byłym Beatlesem, to płyta nie byłaby sensacją w połowie lat 70-tych, ale gdyby ukazała się kilka lat wcześniej to kto wie… Może nie jest tak technicznie dopracowana jak niektóre płyty Beatlesów, ale robi wrażenie. Muzyka prosta a jednocześnie brzmiąca świeżo do dziś… Kto dziś komponuje takie piosenki?

W każdym z całej dyskografii McCartneya ja najbardziej lubię "Band on the Run", "Venus and Mars", koncert "Wings over America" i płytę "Ram". Bardzo dobra jest też jedna ze stron "London Town" (w tej chwili nie pamiętam pierwsza czy druga)…
W każdym razie bardzo mnie ucieszyła „Band on the Run” dzisiaj.

Co do Wojciecha Kilara – bardzo go cenię jako kompozytora muzyki współczesnej. "Orawa", "Exodus" czy "Krzesany" to przecież kanon polskiej muzyki 20 wieku. Bardzo lubię mszę "Missa pro Pace". Co do muzyki filmowej to kojarzę wiele filmów z jego muzyką, ale przyznam, że nigdy nie słuchałem jej poza ekraniem kinowym czy telewizyjnym. Widziałem "Drakulę" Coppoli w kinie dawno temu. Poszedłem ze względu na nazwisko reżysera, jednak film nie zrobił na mnie szczególnego wrażenia i prawdę mówiąc nic z niego nie pamiętam, poza tym, że muzyka była rzeczywiście przejmująca. Cóż, teraz przekonam się jak zabrzmi w słuchawkach bez obrazu…

Z jednej strony dość ciekawie, z drugiej jednak zdecydowanie przywołuje jakieś obrazy jak typowa muzyka ilustracyjna. Niemniej, dla mnie ciekawe doświadczenie. Dziękuję.


Po wysłuchaniu pierwszej strony płyty mogę powiedzieć, że muzyka brzmi świetnie, ma rozmach typowy dla niektórych produkcji z Hollywood, ale jest w niej nuta słowiańskiej melancholii i jak teraz dopiero zaczynam sobie przypominać, czuć było tę melancholię w kinie. Bardziej niż grozę…

Wiec jeśli cokolwiek mi z tego filmu zostało w pamięci to nie obrazy, a właśnie jakaś melancholia i smutek…
Ciekawe co Panowie i słuchacze mają do powiedzenia na temat samego filmu… Ja nawet nie pamiętam, czy film był sukcesem kasowym czy nie…

Adam


Wojciech Kilar w jednym z wywiadów powiedział, że chce muzyką przekazać dobro, a nie piękno, ale przecież dobro to piękno. Kilar to mistrz przekazywania nastroju i budowania muzycznego emocjonalnego napięcia. Używa do tego szerokiego spektrum możliwości oddziaływania, stopniuje emocje, doprowadza je do apogeum, a potem wygasza, by znów z całą siłą wrócić do mocnego, wyrazistego brzmienia. Nastroju grozy i niepokoju. W jego muzycznym przekazie jest też, a może przede wszystkim melodyjność, śpiewność, powracające, jak refren motywy, ale też pewność i jednoznaczność, moc płynąca z inteligencji i wyobraźni i chyba również wiary. Muzyka Wojciecha Kilara jest malownicza, barwna, bogata w różnorodne środki wyrazu, zupełna, a przede wszystkim piękna, wzruszająca i poruszająca.

Urszula

O twórczości Kilara można długo. Ja jednak będę się streszczał, bo dziś na tapecie muzyka do "Draculi".
"Love Song for a Vampire" to jeden z najpiękniejszych filmowych tematów, jakie stworzono i ścisła czołówka najwspanialszych piosenek, jakie zaśpiewała Annie Lennox. Nie wiem co tu jeszcze dodać…

Szymon


Muzyka Wojciecha Kilara wielka, monumentalna, to jest jak sklepienie gotyckiej katedry, to jest jak bezkresny ocean lub jak lot albatrosa.

Słuchając mam przed oczami falujące łany zboża lub gęstwinę leśną ze słonecznymi polanami.
Dla mnie jest to przestrzeń, dal która niesie, niebo pełne jasnych i ciemnych chmur.
Słucham jej dzisiaj prawie cały dzień, czasem odkrywam bo nie wszystko było dla mnie znane. Kojarzy mi się z malarstwem Zofii Stryjeńskiej, zamaszyste, wyraźne.

I ta wielka muzyka nie ma porównania z tą, która jest nadawana jako pierwsza, płyta Paula McCartneya.
To jest muzyka pop, ona nie porusza wyobraźni, mimo tego, że tak wiele o niej mówi, z wielką estymą, Redaktor w audycji. Jej można słuchać, ale ona nie ubogaca. W niej nie ma żadnej orkiestry, tam są gitary, perkusja oczywiście i wszystko elektryczne. Tego można słuchać w klubie, w pubie w jakiejś klubokawiarni.

Katarzyna


Więc jeszcze słowo o muzyce do Draculi, którą po raz pierwszy słyszę i W pierwszej części uslyszałam kilka taktów z Exhodusu. Muzyka Kilara jest, jak sami Panwie zauważyliście, właśnie przez kilkutaktową powtarzalność i bardzo szeroki rozmach tematyczny, też powtarzalny lub przetwarzalny. Tak samo działał Enrico Moricone, wykorzystując w kilku utworach te same frazy. Bardzo byłabym ciekawa dyskusji obu tych Kompozytorów przez duże K. Chyba W. Kilar był bardziej spełniony jako symfonii, a Morricone zbyt był zawalony zamówieniami filmowymi, aby móc tworzyć symfonikę, czego ciągle żałował. Tak przynajmniej wynikało z tego biograficznego filmu.

Wiesława

***

Tytuł audycji: Wieczór płytowy

Prowadzili: Tomasz Szachowski i Piotr Metz

Data emisji: 17.07.2022

Godzina emisji: 22.00

Czytaj także

WP #283. The Beatles, Yardbirds i Blind Faith

Ostatnia aktualizacja: 10.06.2022 12:57
W ostatnim wydaniu "Wieczoru płytowego" Tomasz Szachowski i Piotr Metz zabrali słuchaczy Dwójki w lata 60. Słuchaliśmy muzyki stworzonej przez The Beatles do filmu "A Hard Day's Night". Autorzy przedstawili także płytę zespołu Yardbirds, w którego składzie byli znakomici gitarzyści: Eric Clapton i Jeff Beck. Wysłuchaliśmy również jedynego albumu supergrupy Blind Faith z Claptonem, Steve'em Winwoodem i Gingerem Bakerem.
rozwiń zwiń
Czytaj także

WP #287. Mark Hollis, James Blake i Perfume Genius

Ostatnia aktualizacja: 10.07.2022 00:55
Jacek Hawryluk i Przemysław Psikuta w tym wydaniu "Wieczoru płytowego" sięgnęli aż po trzy albumy. Były to: jedyna solowa płyta Marka Hollisa, debiutancki krążek Jamesa Blake'a oraz najnowsze wydawnictwo Perfume Geniusa.
rozwiń zwiń