WP #293. Muzyka z Wysp spod znaku glam

Ostatnia aktualizacja: 22.08.2022 08:00
W audycji tym razem wysłuchaliśmy płyt dwóch brytyjskich zespołów: "Electric Warrior" T. Rex oraz "Hysteria" Def Leppard.
Przemysław Psikuta (L) i Piotr Metz (P) z okładkami płyt Electric Warrior i Hysteria
Przemysław Psikuta (L) i Piotr Metz (P) z okładkami płyt "Electric Warrior" i "Hysteria" Foto: PR2

W każdą niedzielę słuchamy, razem z Państwem, najważniejszych płyt. Z namaszczeniem i pietyzmem, od początku do końca, strona A, strona B. A dopiero potem: bonusy, konteksty, porównania, komentarze zaproszonych gości. Klasyka, jazz, rock, awangarda, elektronika. Nie inaczej było podczas ostatniej audycji.

Tym razem były to płyty:

  • T. Rex – "Electric Warrior" – 1971 Fly/Reprise
  • Def Leppard – "Hysteria" – 1987 Mercury

"Electric Warrior" to drugi studyjny album angielskiej grupy rockowej T. Rex. Grupa została założona w 1967 roku przez wokalistę, autora tekstów i gitarzystę Marca Bolana.

Tracklista:

Strona A
1. "Mambo Sun" 3:40
2. "Cosmic Dancer" 4:30
3. "Jeepster" 4:12
4. "Monolith" 3:49
5. "Lean Woman Blues" 3:02

Strona B
1. "Get It On" 4:27
2. "Planet Queen" 3:13
3. "Girl" 2:32
4. "The Motivator" 4:00
5. "Life's a Gas" 2:24
6. "Rip Off"

"Hysteria" jest natomiast czwartym albumem studyjny brytyjskiej grupy Def Leppard. Płyta spotkała się z uznaniem krytyków oraz olbrzymim sukcesem komercyjnym, rozchodząc się w ponad 25-milionowym nakładzie na całym świecie.

Tracklista:

1. Women – 5:41
2. Rocket – 6:35
3. Animal – 4:02
4. Love Bites – 5:46
5. Pour Some Sugar on Me – 4:25
6. Armageddon It – 5:21
7. Gods of War – 6:32
8. Don't Shoot Shotgun – 4:10
9. Run Riot – 4:38
10. Hysteria – 5:49
11. Excitable – 4:19
12. Love and Affection – 4:35

Posłuchaj
174:51 2022_08_21 22-00-37_PR2_Nocna_strefa.mp3 WP #293. Muzyka z Wysp spod znaku glam (Nocna strefa/Dwójka)

Komentarze słuchaczy

John Lennon kiedyś powiedział Dawidowi Bowie – to co robisz jest mocne, ale to tylko rock’n’roll z makijażem. Idealnie pasuje, żeby tak nazwać glam rocka.

Wiem, że niektórzy się zdziwią – a ten Def Leppard to glam? A niby skąd? A to skąd, że to słychać. To nie jest płyta metalowa, bo to nie ma zupełnie metalowej produkcji. Ja wiem, że w latach osiemdziesiątych robiono różne rzeczy z płytami metalowym, na przykład "Turbo" Judas Priest, albo Bill Laswell jak producent "Orgasmatronu" Motorhead. Ale to jest nagrane jak AOR/mainstream, żaden metal. No glam uczciwy, a "Don’t Shoot Shotgun" to Sweet. Tyle, że wcześniej grupa była zaliczana do metalu, no to tak z rozpędu "Hysterię" też wrzucono do tego worka.

A w ogóle tej płyty mogło nie być, albo mogła być całkiem inna. Po sukcesie "Pyromanii" zespół dosyć szybko wziął się do roboty, ale jedynym efektem było doprowadzenie dwóch producentów na skraj załamania nerwowego – najpierw "Mutta" Lange’a (on potem jednak się ogarnął i wrócił), a potem Jima Steinmana. Potem był ten koszmarny wypadek samochodowy w którym Rick Allen stracił ramię. Wydawało się, że to będzie koniec zespołu, albo koniec Allena w DL. A tu nie – koledzy kazali mu się nauczyć grać trzema kończynami, a firma Ludwig przygotowała odpowiedni zestaw perkusyjny. Trzeba przyznać, że zespół zachował się w stosunku do niego bardzo lojalnie, aż irracjonalnie lojalnie – grupa na dorobku, po pierwszych sukcesach, ale jeszcze bez ugruntowanej pozycji na rynku, a tu stwierdzili, że poczekają na kolegę, aż się od nowa nauczy grać na perkusji. Ryzyko wypadnięcia z rynku było naprawdę duże. Szczerze mówiąc wtedy się nie nauczył. Zagrał co zagrał, potem wszystko to wrzucono chyba na Fairlighta, obrobiono, korygując wszystkie nierówności i dopiero potem poszło na płytę. Allen sam uczciwie przyznał, że opanował ten zestaw tak naprawdę dopiero na początku lat dziewięćdziesiątych. Pamiętam też, że to bardzo sprawnie rozpracowano marketingowo – co raz do prasy trafiały informacje, że Allen dostał specjalny zestaw, że już intensywnie ćwiczy, że będzie grał na płycie i że płyta na pewno będzie. Ale marketing – marketingiem, a to, że im strasznie zażarło to już zupełnie co innego – siedem singli, z czego po sześć w pierwszej dwudziestce po obu stronach Atlantyku! To się inaczej kopalnia przebojów nazywa. Przez dwa lata pchali ten single na hit parady – do 1989 roku! A cała "Hysteria" też się w jakichś absurdalnych nakładach sprzedawała. Myślę, że muzycy wiedzieli, że przygotowali petardę, ale na pewno nie spodziewali się, że walnie tak głośno. Natomiast też pamiętam, że w Polsce nie miała tak jednoznacznie pozytywnych recenzji. Sporo było recenzji „No fajne piosenki, ale czy na pewno to jest Def Leppard?”. Za to dziewczynom się podobało. Co miało swoje plusy. Sam doceniłem "Hysterię" nieco później, a tak naprawdę polubiłem jeszcze później. A co ciekawe, znam osobników że dwa razy młodszych ode mnie, którzy od razu o tym krążku wypowiadali się w samych superlatywach. Czyli, że to nie tylko sentyment.

T.Rex – dla mnie to przede wszystkim zespół singlowy. Czyli porządny składak powinien wystarczyć. Szczególnie, że oni też funkcjonowali na zasadzie – singiel to singiel, a duża płyta, to duża płyta – repertuar nie musi się pokrywać. Dlatego kilku ich wielkich przebojów nie ma na dużych płytach. Z drugiej strony – znam te płyty, są dobre, ale zawsze mi czegoś na nich brakuje – właśnie tych przebojów. Ja wiem, że teraz remastery z bonusami nadrabiają te zaległości, ale uważam, że bez dobrego składaka ani rusz.

Co ciekawe – muzyka T.Rex w czasach ich świetności uważana była za stricte użytkową – imprezy, prywatki, dyskoteki – tam się grało T.Rex. Ten zespół nie był specjalnie poważany, przez fanów tzw. ambitniejszego grania – ot, kapela dla nastolatków, niesamowicie popularna i wyłażąca z każdego kąta – "I need TV, when I’v got T.Rex", jak śpiewali Mott The Hoople w numerze "All The Young Dudes". Oni mieli w ciągu dwóch lat z ogonem jedenaście singli na liście przebojów, w tym dziewięć w pierwszej trójce! Nie dziwota, ze mówiło się wtedy o tak zwanej T.Rextazie. Ale też co ciekawe – T.Rex już w latach osiemdziesiątych miało opinię szacownego klasyka. Już wypowiadano się o nich z szacunkiem. Ja zaczynałem standardowo – od "Children of The Revolution", a potem gdzieś zobaczyłem klip do "Get It on" – Bolan w seledynowej marynareczce i srebrnym makijażu – nosz miodzio!

Wojciech

Mili Panowie,

nie podzielam Panów entuzjazmu dla płyt winylowych.

Winyl był dobry w połowie ubiegłego wieku, kiedy definitywnie zastąpił szelak jako tworzywo z którego tłoczono płyty. Wytwarzany z niego Long Play, płyta długogrająca o zapisie mikro rowkowym odtwarzana z prędkością 33 obrotów na minutę a wprowadzona pod koniec lat ’40-tych, stanowiła postęp w stosunku do płyt 78 obrotowych. Zarówno pod względem długości czasu, jak i jakości dźwięku rejestrowanej muzyki. Ten czas to do +-20 minut na stronę przy konieczności przekładania płyty. Królestwo analogowych płyt winylowych oprócz 12 calowych LP obejmowało 45 obrotowe, single i EPki o średnicy 7 cali o odpowiednio krótszych czasach odtwarzania, rejestrujące 2 lub 4 nagrania.Płyty analogowe podatne były na porysowanie, odkształcenie, wreszcie zużycie wynikające z mechanicznego odtwarzania wymagającego wkładki z ostrzem, szafirowym lub diamentowym i odpowiedniego nacisku ramienia. Podczas odtwarzania szumią, skrzypią i trzeszczą, pukają, również w Panów audycjach, co podnosić ma romantyzm ich odsłuchu! A w głośnikach słychać buczenie spowodowane wibracjami napędu, o ile nie jest on typu ‘direct drive’ lub b. dobry paskowy, a nie daj Boże rolkowy! Oczywiście można tych negatywów uniknąć dysponując kasą i nabywając za ciężkie pieniądze "high endowy" sprzęt odtwarzający, ze wzmacniaczami lampowymi, audiofilskimi głośnikami, specjalnymi wkładkami, etc. I tym samym stając się obiektem podziwu i zazdrości maluczkich. Szczęśliwie nadeszła Cyfrowa Rewolucja. Dokładnie pół wieku temu. Philips i Sony przedstawili Digital Compact Audio Disc czyli CD, które diametralnie odmieniło sposoby nagrywania i odtwarzania dźwięku. Format ten umożliwił rejestrację 70-80 minut muzyki bez przerwy! Oto całe koncerty w całej swej okazałości stały się dostępne milionom słuchaczy! Kompakty zdecydowania górowały nad analogami pod względem zakresu pasma przenoszenia, dynamiki sygnał/szum, separacji kanałów. I trwałości. Były mniejsze (12 cm), taniejące, nie wymagające kosmicznej aparatury odtwarzającej, możliwe do grania w samochodzie, umieszczania w zmieniaczach. Jako kierownik działu kulturalno-oświatowego EMPIK w 1982 r. w Łodzi miałem zaszczyt i przyjemność zorganizowania pierwszej prezentacji płyt kompaktowych poprowadzonej przez przedstawiciela firmy Philips. Nie zapomnę wrażenia. Dźwięk zabijał! Format ten rozwijano w kierunku hybrydowych, wielokanałowych Super Audio CD (SACD), Gold Disc CD oferujących niezwykłe doznania słuchowe. I przyszły mp3 i przyszedł streaming… A między LP a CD były jeszcze kasety – compact cassettes :-) Kończąc – jestem zwolennikiem pokojowej koegzystencji wszystkich nośników i formatów oraz nieuprzywilejowywania żadnego z nich.
Wykazuję entuzjazm dla prezentowanej przez Panów muzyki!

Jacek

Glam rock??? nigdy - może glam metal...
Niestety często brzmi, jak "podróbczyny" po Aerosmith.
Produkcja, energia -3x TAK, ale koło sztuki /autorskiej.produkcyjnej/ płyt M.Bolan/TRex /Visconti/ - nawet nie leżało.

Tomek

Bardzo dziękuję za przypomnienie tego znakomitego albumu, który posiadam od lat. Mimo że nie jestem fanem takiej stylistyki.
Ale właśnie.
Przecież ten album jest jak muzyczny Top Gun !!!
Nic wybitnego.
Ale właśnie.
Idealnie poskładane melodie ubrane w riffy i wokale.
Bogata aranżacja i świetna produkcja.
Świetnie się tego słucha i po prostu bardzo dobrze się kojarzy i działa bez względu na preferencje muzyczne.

Grzegorz

...po włączeniu dzisiaj Dwójki po 22 nieco zaspany - ponieważ przysnąłem - trafiam na dźwięki, głosy, które bardzo znam, ale nie mogę rozpoznać kto to i co to. Początkowo myślę sobie - do czego się przyznaje - iż to Bryan Adams z początku kariery grał w jakiejś kapeli ale po chwili, że to przecież nie możliwe, hity wydawał na solowych płytach - nie to nie on ale na pewno to jakiś znaczący album dla muzyki co później Panowie potwierdziliście w omówieniu. Wreszcie przerwa po połowie, omówienie i olśnienie w głowie, pojawiły się teledyski oglądane w MTV zapewne dziesiątki razy.
Muzyki D.L. nigdy nie polubiłem i zawsze przełączam zwłaszcza piosenki z tej płyty ale dzisiaj posłuchałem czekając na komentarze i wspomnienia słuchaczy.
Teraz słucham T-Rex...

Krzysztof

 ***

Tytuł audycji: Wieczór płytowy

Prowadzili: Piotr Metz i Przemysław Psikuta

Data emisji: 21.08.2022

Godzina emisji: 22.00

Czytaj także

WP #284. Dwie twarze Roberta Planta z Led Zeppelin

Ostatnia aktualizacja: 20.06.2022 08:00
Podczas audycji słuchaliśmy dwóch płyt, na których wybrzmiewa głos legendarnego wokalisty Roberta Planta. Pierwsza z nich to album zespołu Led Zeppelin, którego Plant był frontmanem, druga - to krążek nagrany we współpracy z amerykańską piosenkarką Alison Krauss.
rozwiń zwiń
Czytaj także

WP #289. Rock alternatywny spod znaku Dinosaur Jr. i Frank Black and the Catholics

Ostatnia aktualizacja: 25.07.2022 07:30
W audycji słuchaliśmy płyt dwóch amerykańskich zespołów: "Where You Been" Dinosaur Jr. oraz debiutu Frank Black and the Catholics pod tym samym tytułem.
rozwiń zwiń