176:38 2021_01_24 22_00_03_PR2_Wieczor_plytowy.mp3 Urodziny Phila Collinsa (Wieczór płytowy/Dwójka)
W każdą niedzielę późnym wieczorem słuchamy - razem z Państwem - najważniejszych płyt. Z namaszczeniem i pietyzmem - od początku do końca: strona A, strona B. A dopiero potem bonusy, konteksty, porównania, komentarze zaproszonych gości. Klasyka, jazz, rock, awangarda, elektro.
Tym razem były to:
- Genesis - A Trick of the Tail - 1975 Charisma
- Phil Collins - No Jacket Required - 1985 Virgin/Atlantic
***
Uderz w stół…. Ostatnia audycja wzbudziła sporą aktywność wśród Naszych słuchaczy. Nic dziwnego, ponieważ na świeczniku pojawił się artysta, którego nie trzeba nikomu przedstawiać. Phil Collins, bo o nim mowa, oraz dwie bardzo ważne płyty w jego karierze. Oto Wasze komentarze:
Podobnie jak w historii Pink Floyd, tak w Genesis wyraźnie wyróżniają się okresy związane z różnym obsadzeniem wokalistów. Interesujące wydają się oba okresy istnienia zespołu zarówno z Peterem Gabrielem jak i Philem Collinsem, gdyż obaj wnoszą coś szczególnego do brzmienia muzyki zespołu. Z wczesnej ery Genesis najbardziej cenię sobie "The Lamb Lies Down On Brodway" - album bogaty stylistycznie, koncepcyjny, tak różnorodny brzmieniowo, mam wrażenie mający charakter podróży gdzie dodatkowo ta szczególna barwa głosu Gabriela dopełnia całości. Ta barwa, dla której uwielbiam również, a może przede wszystkim solowe dokonania twórcy "Solsbury Hill". Z drugiej strony właśnie od "A Trick of the Tail" zaczyna się kariera wokalna Phila Collinsa - od płyty, która nadal ma charakter wcześniejszych progresywnych dokonań, ale już zapowiada późniejszy styl piosenek jak "Land of Confusion" czy płytę "Invisible Touch" […]
Ari Dykier
Ilekroć słucham "A Trick of the Tail" mam nieodparte wrażenie, że płyta ta jest subtelnym pomostem między dotychczasowym brzmieniem Genesis z Peterem Gabrielem a nowym Genesis-em z P. Collinsem w roli głównej.
- Strona A to swoisty EPILOG dla dotychczasowej orkiestracji i brzmienia grupy.
- Strona B stanowi natomiast ewidentny PROLOG do nowego brzmienia zespołu.
Nie tylko głos Collinsa nabiera - w odróżnieniu od strony A - pełnej barwy, charyzmy, swobody i wyrazistości. Wyraźnej ewolucji ulega również brzmienie zespołu i aranżacje poszczególnych utworów. Subtelne pojedyncze dźwięki klawiszy T. Banksa zastępują rozbudowane akordy. Coraz bardziej wyrazista staje się również tak specyficzna dla Collinsa i Genesis perkusja. […]"No jacket required", mimo, że najwyżej oceniany na rynku angielskim zawsze był dla mnie nr 2. Pierwszą pozycje niezmiennie od początku zajmuje u mnie okryty na rynku USA trzykrotną platyną album "Hello, I Must Be Going".
Wojciech Prowadzisz
A ja chciałbym na płytę "A trick of the tail" spojrzeć od trochę innej perspektywy. Bowiem pomiędzy odejściem z Genesis Petera Gabriela a nagraniem tego albumu doszło do wydarzenia, które po latach można interpretować jako znamienne dla historii tej grupy. Zarysowało ono kolejny rozłam w zespole, zarazem pokazało jak wielkie znaczenie dla Genesis będzie miał brak tej osoby. Chodzi tu o Steve'a Hacketta i jego pierwszy solowy album "Voyage of the Acolyte", na którym okazało się jak kapitalnym wokalistą może być perkusista grupy - Phil Collins, a zarazem pokazało że Steve Hackett to bardzo pomysłowy i samodzielny twórca. I że nie będąc założycielem grupy zaczął on z czasem wadzić Mike'owi Rutherfordowi. A to odejście w 1977 roku Hacktetta (a nie wcześniej Petera Gabriela) pozbawiło Genesis nie tylko prawdziwie rockowego pazura, ale też symfonicznego rozmachu ich muzyk […]
Marek Rauchfleisch
[…] A jeśli chodzi o "No Jacket Required" to moimi faworytami są "Take Me Home", oraz "Long Long Way To Go" - muzycznie piękna balladka, choć w tekście dotykająca problemu wewnętrznych wojen podzielonej Irlandii. No i jeszcze trzeba powiedzieć o zabawnej genezie tytułu płyty. Pewnego razu Phil Collins poszedł z Robertem Plantem do restauracji i nie został wpuszczony, gdyż jego marynarka nie spełniała odpowiednich wymogów dla managementu owej knajpy. Wściekły Collins w każdym wywiadzie robił im anty reklamę, aż w końcu dostał od nich przeprosiny z informacją, że może przyjść do nich na obiad ubrany jak sobie zechce […]
Szymon Jastrzębski
Do dzisiaj pamiętam dyskusje na szkolnym korytarzu dlaczego Peter Gabriel opuścił zespół. To były prawdziwe emocje, na płyty Genesis się czekało, słuchało ich uważnie, a język angielski ćwiczyło rozpracowując teksty. Siermiężna komunistyczna rzeczywistość. Oczywiście muzyka głównie z radia, ale... okazało się , że baza była dobra, bo w muzycznej edukacji udało się dojść do współczesnej muzyki XXI wieku. Chociaż Rock Progresywny został zmieciony przez buntowników Punk Rocka, to teraz po wielu latach chętnie wracam do wczesnego Genesis czy Pink Floyd.
Jarosław Adamczyk
W kwestii formalnej - prog rocka wcale nie wykończyli punkowcy - sam się przewrócił z powodu stopniowego zmęczenia materiału ludzkiego. I zaczęło się to już wcześniej niż 1976-77. A ci co mieli się dobrze - twórczo, to im się powodziło dobrze. I jestem w stanie bronić tej tezy na ubitej ziemi, konno, pieszo, bronią białą i palną. A szczególnie przykładami […]
Wojciech Kapała
Nie zabrakło również kontrastów wynikających z oczywistego faktu istnienia obozu zwolenników Petera Gabriela i jego następcy Phila Collinsa…
[…] Uważam, że płyta "Trick Of The Tail" dostarcza bardzo wielu argumentów przeciwnikom art-rocka, czy też rocka-progresywnego. Jest tu i rozciąganie prostych piosenek do pretensjonalnych rozmiarów, i mnóstwo nieuzasadnionego komplikowania, i bezcelowe popisy instrumentalne, w których więcej nadęcia, niż faktycznej wirtuozerii, i dużo smęcenia, i sporo takiej baśniowej naiwności, która bez teatralno-pastiszowego podejścia Gabriela brzmi jakoś tak bardziej kiczowato. Moim zdaniem Genesis ma w dyskografii zdecydowanie lepsze osiągnięcia, np "Foxtrot" albo wymieniony już ""The Lamb Lies Down on Broadway".
DJ Stachu
[…] Mimo iż lubię wracać czasem do przebojów Collinsa dla mnie jego kierunek, w którym prowadził Genesis i swoją karierę solową wydaje mi się mniej charyzmatyczny i wyszukany niż było to w przypadku Gabriela.
Ari Dykiel
[…] Po doskonałej, ale jednocześnie raczej neurotycznej, a w warstwie tekstowej bliższej rockowi gotyckiemu niż muzyce progresywnej płycie poświęconej dojrzewaniu Raela - ”The lamb lies down on Broadway”, "A trick of the tail" wydaje się być płytą lekką, zgrabną, melodyjną i pełną jazzowego feelingu. Zespół gra progresywnie i elegancko jednocześnie. Dzisiejszy bohater Phil Collins pokazuje nie tylko, że znakomicie poradził sobie wokalnie, ale także to, że wciąż jest jednym z mistrzów perkusji i że znakomicie udało mu się zastąpienie Petera Gabriela w roli showmana, konfernasjera, osoby która potrafi zwrócić na siebie uwagę i podkreślić rolę wykonywanej przez siebie muzyki […]
Jacek
W związku z twórczością Phila Collinsa poruszyliśmy również temat fenomenu przeboju. Zaskakujące, jak bardzo podchwyciliście temat :
Jak powstają przeboje? Otóż do dziś nikt tego nie wie. A najbardziej zadziwieni są sami muzycy, czyli autorzy owych przebojów. Naczytałem się w swoim życiu trochę wywiadów z muzykami i okazuje się, że wiele światowych przebojów powstała od niechcenia, na szybko. Mało tego - sporo z nich dołączano na płytę w formie żartu, niepasującego do całości bonusu. Były też sytuacje, że przed wydaniem płyty muzycy chcieli usuwać niektóre piosenki, bo wydawały im się, słabe lub po prostu głupie. Z tego co wiem to "Smells Like Teen Spirit" jest jednym z takich niechcianych numerów, który dziś już jest czystym evergreenem […]
Szymon Jastrzębski
[…] Szczególnie ważny jest też tekst piosenki. Miłosne liryki Collinsa (np. "Two Hearts") wywindowały jego kompozycje bardzo wysoko na listach sprzedaży singli i całych płyt. Niewątpliwie autorzy, którzy dobrze opanowali właśnie "język uczuć", mogą liczyć na to, że ich utwory staną się hitami. […]
Grzegorz Kwaśniak Stargard
[…] Nawiązując do proponowanego problemu przebojów: Jeden z najwspanialszych autorytetów radiowych naszego Kraju, pan Kaczkowski, zestawiał swego czasu składanki, z nieznanych szerzej, debiutanckich utworów. Wiele z nich mocno wryło mi się w pamięć, i uważam, że miały wszystko co trzeba, by przebojami się stać. A jednak, nikt już nie pamięta, że "sarenka na mrozie nie może, czeka na ciepły oddech" gdy "leśniczy ją głaszcze po udzie". Boję się zatem, że wspaniały utwór, poparty poleceniem wiarygodnego znawcy, zupełnie nie wystarczy […]
Szymon Bacher
[…] Druga strona to jednak czysto muzyczna magia, efekt, który nie mógł być zamierzony. Ta celowo wypreparowana kwintesencja ducha danych czasów wymyka się spod reżimu strategii biznesowych, dając osobną, niepowtarzalną jakość, której nie da się sprowadzić do opozycji "wysokie - niskie". Autorem przeboju nie jest już tylko grono osób odpowiedzialnych za uwiecznienie go w studio - ale wszyscy muzycy, którzy żyli i działali w dotychczasowej historii. Potwierdza to paradoks: hity, które nastawione są na "tu i teraz" w toku upływu lat niespodziewanie stają się ponadczasowe […]
Wojciech z Poznania
Uwagę zwróciły również wiadomości niespodziewane, szczerze wywołujące uśmiech na naszych twarzach!
[…] ja chciałam głównie o płycie solowej Collinsa – przepraszam, że pisze nieco chaotycznie, ale robię notatki na bieżąco w trakcie słuchania muzyki. Ojojojoj! Jaki kontrast! Co to za hałas?? Dlaczego świetny przecież perkusista używa łupiącego topornie automatu perkusyjnego? To chyba ma być soul – tak wnioskuję z maniery wokalnej i mnóstwa "amerykańskich" dęciaków. O właśnie – głos Philla Collinsa jest świetny, znakomity!, słyszę też ciekawe sola gitarowe, ale bardzo schowane, żeby nie urazić słuchacza. Super skrojony, głośny pop-soul, który ma zawojować Amerykę. Przebój za przebojem dla kogoś, kto "lubi piosenki, które juz raz słyszał" – dlaczego tak napisałam? Notowałam po kolei, utwór za utworem. Początek płyty, czyli "Susudio" – usłyszałam tam Prince’a i początek "1999". Kolejny utwór, ze strasznym elektronicznym basem - nie pamiętam tytułu – tam jest coś z Van Halen "Jump" i "Heat Is On" z filmu "Glina z Beverly Hills", potem piękna ballada ze Stingiem, ale równie dobrze mógłby to być Howard Jones, słychać jego brzmienia... teraz akurat gra utwór nr cztery, a ja mam skojarzenia z ZZ Top na płycie "Afterburner", a przede wszystkim Starship "We Build This City"... generalnie mało liryzmu, mało ciepłych akustycznych brzmień, nie ma swingu,.. na razie jest hałas. To nie jest soul z Motown, nie ze Stax. To jest brzmienie dla MTV. Very, very 80’s! W zeszłym tygodniu słuchałam innej płyty pop z 1985 – "Boys And Girls" Bryana Ferry’ego – dwaj weterani lat 70tych, a jaka różnica w podejściu do muzyki pop! Myślę, że te utwory z "No Jacket", ale wykonywane "na żywo" na koncertach – wymiatają, bo potencjał w kompozycjach jest, tylko to straszne brzmienie...!
Monika P
[…]To pewnie są straszne herezje dla miłośników i znawców muzyki Genesis i wczesnego okresu nagrań Philla Collinsa, ale mnie ta muzyka męczy i dołuje, słyszę monotonię, powtarzalność , ta muzyka nie wywołuje we mnie żadnych emocji. Natomiast wspomniany przez Pana Redaktora I koncert fortepianowy Brahmsa to moja nastoletnia fascynacja, słuchana bez końca, poruszająca, ekspresyjna, pochłaniająca do cna, odczuwana każdą komórką ciała. Niech mi wybaczą admiratorzy Phila Collinsa.
Urszula
Pani Urszulo – wybaczamy !
To tylko część licznych listów, za które z całego serca dziękujemy. Wasza aktywność niejednokrotnie zmienia kierunek audycji i nadaje jej unikatowego charakteru, dlatego zgodnie z obietnicą publikujemy maile, które do Nas wysyłacie i dziękujemy, że z Nami jesteście!
Tomasz Szachowski i Przemysław Psikuta
***
Tytuł audycji: Wieczór płytowy
Data emisji: 24.01.2021
Godzina emisji: 22.00