28:38 2020_06_29 21_29_41_PR2_Rzeczypospolite.mp3 Rozmowa o 64. rocznicy poznańskiego Czerwca (Rzeczypospolite/Dwójka)
Tematem programu była próba odpowiedzi na pytanie, w jakim stopniu dwa Czerwce '56 i '76, a właściwe ich skutki, były do siebie podobne, w sensie konsekwencji dla systemu politycznego PRL, a w czym były odmienne.
Gospodarz audycji stwierdził, że na pierwszy rzut oka wydaje się, że reakcja władzy jest tak samo nerwowa i propagandowa w obu przypadkach i nie ma mechanizmu przyznania się, że może same władze zawiniły?
Dr Paweł Sasanka odpowiedział na pytanie, podając przykład reakcji propagandowej i represji sądowych.
- Porównanie represji po Poznaniu '56 i Radomiu '76 pokazuje nie tylko upływ czasu, ale także to, jak władza uczyła się na swoich błędach. Rzeczywiście za każdym razem władze reagowały nerwowo, ale jednak były to zupełnie inne sytuacje - stwierdził historyk z Instytutu Pamięci Narodowej.
Po '56 roku odruchowo wskazano, że za bunt robotników nie odpowiadają robotnicy, tylko wroga prowokacja. Odpowiedzialny jest wróg - tę interpretację władze narzuciły mediom, które musiały ją od początku forsować. Symbolem tego jest słynne przemówienie Władysława Cyrankiewicza, podczas którego mówi, że kto podniesie rękę na władzę ludową, to ta władza mu ją odetnie.
Serwis specjalny Polskiego Radia - Poznań '56 >>>
Gość Antoniego Dudka podkreślił, że co ciekawe, ta odruchowa reakcja zaczęła się bardzo szybko załamywać. Kilka dni później, 6 lipca 1956 r. w "Trybunie Ludu" ukazał się artykuł - za wiedzą sekretarza Komitetu Centralnego Jerzego Morawskiego - pt. "Pierwsze wnioski". I to w nim po raz pierwszy sformułowano inną tezę niż ta oficjalnie obowiązująca o wrogiej prowokacji.
A mianowicie o dwóch nurtach: pierwszym, który miał uzasadnienie w tragicznej sytuacji robotników, w ich niezadowoleniu, i drugim, że to słuszne niezadowolenie robotników zostało wykorzystane przez wroga. - Otóż redakcja "Trybuny Ludu" okazała bardzo dużo zrozumienia dla niezadowolenia robotników, w pewien sposób mimowolnie uznawała strajk za ostateczną ich broń - podkreślał dr Sasanka. Skończyło się awanturą, w wyniku której zmieniono redaktora naczelnego Trybuny, a Jerzy Morawski musiał odejść ze stanowiska sekretarza KC. Było to świadectwo tego, że narracja o wrogu zaczęła się błyskawicznie załamywać.
Reakcja władzy po '56 jest poważniejsza, głębsza niż ta po '76.
Prof. Jerzy Eisler o wydarzeniach z Czerwca '56 i '76: walka o godność i prawo >>>
Problem władz polegał na tym, że postawionej na samym początku tezy - mimo wysiłku aparatu bezpieczeństwa, brutalnych śledztw - w żaden sposób nie można było potwierdzić. Śledczy nie byli w stanie wskazać żadnego wroga czy prowokatora, tylko robotników.
Historyk podkreślił, że ponieważ szybko sobie zdano z tego sprawę, zaczęto organizować nie indywidualne procesy, ale zbiorowe. Chciano w ten sposób pokazać, że były to działania zorganizowane. Problem reżimu polegał wówczas na tym, że zaczynała się odwilż, cały kraj po Poznaniu wrzał.
Procesy, które miały odbyć się jesienią, cieszyły się wielkim zainteresowaniem. Przysłuchiwały się im przedstawiciele ambasad Stanów Zjednoczonych, Francji, Kanady, światowe tytuły i nie można było tych procesów „skręcić”, jak władza by tego chciała. A ostatni z tych procesów w ogóle się nie zakończył, bo doszło już do przełomu październikowego. W procesach tych zapadły kilkuletnie, ale relatywnie łagodne wyroki.
Sposób stłumienia poznańskiego Czerwca staje się elementem walk partyjnych frakcji (natolińczycy i puławianie). Zarówno po jednaj, jak i drugiej stronie partyjnej barykady byli ludzie, dla których to, że robotnicy się jednak zbuntowali - co bardzo szybko stało się jasne - było autentycznym problemem nie do pogodzenia z ich wiarą, że władza robotnicza nie może strzelać do robotników, jak miało to miejsce w Poznaniu.
Dr Łukasz Jastrząb: za Poznański Czerwiec '56 i śmierć dziesiątek ludzi nikt do dzisiaj nie odpowiedział >>>
Po obu stronach wymuszało to poszukiwanie jakichś rozwiązań, co do których obie strony się różniły, ale był to element obiektywnie sprzyjający, który ostatecznie w październiku doprowadził do powrotu do władzy Władysława Gomułki.
Gomułka, po przejęciu władzy, w czasie słynnego wystąpienia podczas VIII plenum przyznaje rację robotnikom.
W połowie 1957 r. Gomułka odwiedził zakłady Cegielskiego. Powiedział, że nad tematem Poznania powinno zapaść milczenie i temat został w skali kraju wyciszony.
Kształtowaniem odpowiedniej pamięci o poznańskim Czerwcu zajął się poznański komitet wojewódzki PZPR. Pokazywał te zdarzenia nie jako bunt robotników, ale bliżej nieokreślony element protestu, który doprowadził - wraz z październikowymi zmianami - do zlikwidowania błędów i wypaczeń.
Poznański Czerwiec. Pierwszy masowy bunt w PRL >>>
Gomułka nigdy nie odwoływał się do poznańskiego Czerwca, jako momentu, który utorował mu dojście do władzy kilka miesięcy później. W przekonaniu gościa audycji nie doszłoby nigdy do przesilenia w październiku 1956 r., gdyby nie poznański Czerwiec.
Dr Sasanka tłumaczył, że od 1955 r. postępowała odwilż, która była z grubsza przez władze kontrolowana i dopiero Poznań zburzył ten element kontrolowanych przemian i zmian. Wymusił na bardzo wielu polach rozwiązania, które zapobiegły sytuacji otwartego buntu (jak na Węgrzech) czy nawet powstaniu.
Paradoksalnie, po Czerwcu '76, który był mniej gwałtownym kryzysem, sytuacja wyglądała zupełnie inaczej.
W 1956 r. w ciągu kilku miesięcy następuje przesilenie, natomiast w 1976 r. na to przesilenie trzeba będzie czekać aż 4 lata. Prof. Dudek pytał, czy wynikało to z tego, że w latach 70. nie było tak naprawdę żadnej wewnątrzpartyjnej opozycji wobec Gierka, która narodziła się dopiero wraz z buntem społecznym, rewolucją Solidarności?
Radom '76 - protest, który uruchomił domino >>>
- W tym przypadku istotnym elementem, dlaczego nie doszło do przesilenia, jest fakt, że władza uczyła się na błędach. Władza nauczona doświadczeniem 1956 roku, ale też 1970, już nie strzelała. Zdążyła 25 czerwca wycofać się z decyzji o podwyżce cen i udało jej się dzięki temu rozładować napięcie społeczne, spacyfikować sytuację… i zareagować brutalniej - tłumaczył dr Sasanka. W przypadku Radomia zapadły szybko bardzo surowe wyroki, dlatego że nie było tarć wewnątrz władzy i udało jej się opanować sytuację.
Poparcie i oburzenie. Propaganda PRL w czerwcu 1976 >>>
Władze uruchomiły kampanię propagandową. Tym razem nie było takiej presji jak w 1956. Władze nie posługiwały się kategorią wroga, ale oczywiście zacierały rzeczywiste znaczenie tego protestu. Mówiły o chuligańskich, złodziejskich elementach tego protestu, który demolował mienie. Władza miała jeszcze 3 lata na utrzymywanie takiej narracji.
W audycji także o tym, kto i w jakich okolicznościach użył jako pierwszy słowa "warchoł" w odniesieniu do protestujących robotników w Radomiu. Dlaczego po poznańskim Czerwcu nie narodziła się zorganizowana opozycja poza PZPR, jak miało to miejsce po wydarzeniach w Radomiu 1976 r.? I wszystko o rozgrywkach personalnych po 1976, które trwały do Sierpnia 1980.
***
Tytuł audycji: Rzeczypospolite
Prowadził: Antoni Dudek
Gość: dr Paweł Sasanka (IPN)
Data emisji: 30.06.2020
Godzina emisji: 21.30