Francuski pianista Pierre-Laurent Aimard koncentrował się przez większość dotychczasowej kariery na repertuarze awangardowym, współpracując bezpośrednio z takimi mistrzami jak Pierre Boulez czy György Ligeti. Przed kilku laty wirtuoz zaczął jednak z ogromnym powodzeniem nagrywać utwory Bacha, Mozarta, Bartóka. Teraz przyszedł czas na Ravela i jego słynne koncerty fortepianowe. Nie oznacza to bynajmniej, że Aimard porzucił typowo modenistyczny - intelektualny i powściągliwy emocjonalnie - styl interpretacji.
Jego Ravel nie przypadnie więc do gustu miłośnikom słynnego nagrania Leonarda Bernsteina i Nowojorskich Filharmoników, które uwypuklało swingowe inklinacje Ravela oraz jego artystyczną przyjaźń z Georgem Gershwinem. Amerykańska orkiestra grała zreszta wówczas bez dyrygenta, który osobiście zasiadł do fortepianu. Tymczasem u Aimarda chodzi właśnie o precyzję i kontrolę. Nie przez przypadek francuski pianista zaprosił do współpracy pedantycznego Pierre'a Bouleza. Ten sam dyrygent poprowadził orkiestrę w znakomitych nagraniach Krystiana Zimermana sprzed dwunastu lat, które w "Płytomanii" parokrotnie przywoływali Jacek Hawryluk i Kacper Miklaszewski.
Ravel Aimarda nie jest ani jazzowy ani - co sugerowałaby francuska obsada - impresjonistyczny. A więc jaki?
- Aimard potraktował Ravela tak jak Anderszewski Szymanowskiego. To dla niego przede wszystkim muzyka współczesna, a nawet awangardowa - twierdzi Kacper Miklaszewski.
Aby wysłuchać całej rozmowy Jacka Hawryluka i Kacpra Miklaszewskiego, wystarczy kliknąć ikonę dźwięku "Ravel według Aimarda i Bouleza" w boksie po prawej stronie.