Wydany na podwójnym kompakcie album legendarnej brytyjskiej formacji The Kinks, jednego z najwybitniejszych przedstawicieli popu i rocka lat 60., który premierę miał w 1968 roku. Całość wyprodukował lider zespołu, Ray Davies. Był to ostatni album nagrany przez oryginalny kwartet. Rok później z grupą pożegnał się basista Pete Quaife.
Płytę wypełniły piosenki, które The Kinks skomponowali we wcześniejszych dwóch latach. Komercyjnie materiał poradził sobie niezbyt dobrze, ale recenzenci piali z zachwytu. W pewnym sensie jest to płyta koncepcyjna, opowiadająca o urokach, blaskach i cieniach małej brytyjskiej, wypełnionej zielenią wioski. Po latach magazyn "Rolling Stone" zaliczył "Are the Village Green Preservation Society" do grona 500 najważniejszych płyt wszech czasów.
Piąty album brytyjskiej grupy Pulp w Japonii ukazał się pod tytułem "Common People". Płyta odniosła sukces artystyczny i komercyjny, osiągając szczyt angielskiej listy najlepiej sprzedających się albumów, a także została uhonorowana nagrodą Mercury Music w 1996 roku.
176:14 2022_01_23 22_00_02_PR2_Wieczor_plytowy.mp3 The Kinks – "Are the Village Green Preservation Society"; Pulp – "Different Class" (Wieczór Płytowy/Dwójka)
Komentarze słuchaczy
Muzykę zespołów Pulp i Suede doceniłem dopiero po latach. Dziś uważam, że utwór "Disco 2000" to jeden z lepszych numerów lat 90. Wspaniałą wersję tej piosenki nagrał później Nick Cave. Warto też przypomnieć fajną oprawę graficzną płyty kompaktowej "Different Class". W wykrojonym okienku można było utworzyć sobie własną wersję okładki.
Szymon
Chciałabym bardzo podziękować za dzisiejsze płyty, które co prawda znam prawie na pamięć, ale sądzę, ze zwłaszcza płycie The Kinks jak i całemu zespołowi the Kinks należy się przypomnienie i laudacja na cześć.
Należę do pokolenia, które akurat w czasach matur i studiów "załapało się" na wieli boom muzyki angielskiej, zwanej czasem britpopem. Do dzisiaj na kasetach mam większość muzyki zespołów Oasis, Blur, Suede, także dwie płyty Pulp. Należą także do tych szczęśliwców, którzy uważnie czytając wywiady z muzykami britpopowymi i nie tylko (bo i starzy punkowcy też wspominali i chwalili) dość szybko zainteresowali się dorobkiem The Kinks. W latach 90tych nie było to proste, zespół był kompletnie zapomniany, internet wtedy był w powijakach. Dotarcie do płyt The Kinks zajęło mi prawie 10 lat - ale warto było.
Odkryłam z zaskoczeniem zespół, który w połowie lat 60tych rozpoczął heavy-metal, który w tym samym czasie podejmował tematy społeczne w taki sposób, w jaki 10 lat później opisywała muzyka punk. Poznałam zespół, który miał ogromny wpływ na muzykę kolejnych dekad. Na koniec wreszcie poznałam serię płyt koncepcyjnych The Kinks takich jak dzisiejszy album. Jeden warunek - należy znać język angielski, ponieważ ogromnie ważne jest to, o czym i w jaki sposób The Kinks śpiewają.
Po latach mogę napisać, że moim zdaniem Ray Davies jest jednym z najpłodniejszych i najbardziej błyskotliwych autorów rockowych ostatnich dekad XX w. Być może to zaskakujące, ale porównuję go do nieodżałowanego Wojciecha Młynarskiego. Chodzi mi o niesamowity zmysł obserwacji, połączony z wyobraźnią, poczucie humoru które w tekstach umiejętnie łączyli z patosem, wyrafinowaną kpinę, zwięzłość - a to wszystko często wykonywane lakonicznie, jakby od niechcenia, z pozycji prostego człowieka, dokładnie jak u Wojciecha Młynarskiego. Utwory Kinks z lat 60-tych to barwne opowieści z życia robotników, sprzedawców transwestytów, to także urocze "obrazki" jak "Waterloo Sunset". Sama muzyka też jest wielobarwna, wielowątkowa, ale na wskroś angielska.
I taki angielski, wiktoriański jest album "The Village Green Preservation..." uważany za samych muzyków za najdonioślejszy w ich twórczości. Konceptem płyty jest nostalgia i stosunek do przeszłości, do życia przeszłością. Każda z piosenek jest jak bogata szkatułka, z unikalnym brzmieniem i melodiami. Jest miejsce na odrobinę psychodelii, bluesa, calypso, na radosny pop ze świetnymi harmoniami wokalnymi, na leniwe rozwijające się utwory, które czasem rozpędzają się w finale, jest miejsce na teksy deklamowane, mówione jak w "Big Sky"nawet znalazło się miejsce na atmosferę musicalową w "Sitting In The Riverside". Znajdzie się i klawesyn, i skrzypce, i flet...
Słyszymy opowieści o małych sklepikach, o porcelanowych filiżankach i wszystkich tych obrazkach z przeszłości, sielski piknik nad rzeką - i to wszystko zderzone z teraźniejszością. Bardzo frapujący temat.
Olbrzymia zaleta płyty jest to, do czego powinien dążyć każdy album koncepcyjny - płyta opowiada historię, którą żyjemy przez cały czas trwania albumu!
Wizja i stylistyka Kinks była jak złota szkatułka, którą po 30 latach otworzył właśnie britpop i czerpał z niej garściami. Dzięki temu na zawsze mam na pamiątkę takie "angielskie" płyty jak "Different Class" Pulp czy "Parklife" Blur - znakomite albumy i bardzo inteligentne wypowiedzi artystyczne, których na pewno nie byłoby bez wpływu The Kinks :)
Janina
The Kinks w radiu! Nosz kredą w kominie zapisać! Naprawdę wydarzenie. Bo kto ich jeszcze zna? Nawet nie piszę pamięta, bo takich już aż tak strasznie dużo nie ma. Części już nie ma, a część nie pamięta, bo nie pamięta już niczego – bo taka natura demencji starczej. Mniejsza z tym. "Village Green" to bardzo dobra płyta, chociaż osobiście najbardziej lubię "Lola vs. Powerman". Ale druga połowa lat sześćdziesiątych to był dla grupy bardzo dobry czas – seria świetnych albumów począwszy od "The Kink Kontroversy" no i cała masa świetnych singli, z których większość na duże płyty nie trafiła.
Tak przy okazji The Kinks naszła mnie taka refleksja – a co pozostało w takiej powszechnej świadomości z brytyjskiej muzyki lat 60-tych? Oprócz The Beatles i The Rolling Stones to chyba bardzo niewiele, przynajmniej u nas. (…)
Wojciech
Dziękuję za dzisiejszy zestaw, bo Kinks słabo znałem i z przyjemnością posłuchałem ich płyty w całości. Lepiej znam Pulp. Widziałem pierwszy raz Jarvisa Cockera na paryskim festiwalu Rock En Seine w 2007 roku i z tego co pamiętam wykonał też kilka utworów Pulp, a także ognistą wersję "Purple Haze" Hendrixa. Płyta "Different Class" ukazuje wszystkie dobre cechy najpopularniejszego gatunku muzyki na Wyspach w latach 90 czyli brit-popu. Pulp wypracowali swoje dość charakterystyczne brzmienie, które czyni ten album bardzo dojrzałą, a przy tym komercyjnie niezwykle "trafioną", bo to hit za hitem. Poza tym duże znaczenie miała tu oczywiście charyzma Jarvisa. 1 lipca 2011 roku Pulp zagrali na Openerze w Gdyni i choć było już 15 lat po wydaniu owej płyty, to wybrali z niej b.wiele numerów - np. "Disco 2000 ", "I Spy", "Babies", Bar Italia" i na finał oczywiście "Common People" Notabene był to koncert najbardziej deszczowy w mojej karierze uczestnika wydarzeń muzycznych (obok Genesis w Chorzowie). Także muzycy b. odczuli pogodowe szaleństwo. Jarvis co chwila ocierał wodę z twarzy i okularów. Mimo wszystko nie dali się pokonać aurze i to był jeden z lepszych występów w historii tego festiwalu.
Grzegorz
***
Tytuł audycji: Wieczór płytowy
Prowadzili: Piotr Metz i Jacek Hawryluk
Data emisji: 23.01.2022
Godzina emisji: 22.00