- Niechętnie łączę portugalską skłonność do sentymentalizmu z muzyką Chopina. Jest w niej więcej dumy, czystego piękna, prostoty i prawdy - mówiła pianistka w 2010 roku.
30 sierpnia sprzed czterech lat pozostanie na długo w pamięci tych, którzy przyszli wówczas do Teatru Wielkiego–Opery Narodowej na jeden z ostatnich koncertów 6. Festiwalu „Chopin i jego Europa”. Tego dnia zagrać miał Kristian Bezuidenhout, który jednak niespodziewanie się rozchorował. Spontanicznie zgodziły się go zastąpić obecne jeszcze w Warszawie dwie pianistki ze ścisłej światowej czołówki: Maria João Pires i Martha Argerich. Wyjątkowy był nie tyle fakt, że zastąpiły na scenie dużo bardziej "niszowego” (choć znakomitego) artystę, co wiążąca się z tym konieczność zagrania z Orkiestrą XVIII Wieku na historycznym fortepianie.
- Dla mnie to było fantastyczne doświadczenie - wspominała Maria João Pires. - Znam Marthę od ponad 35 lat: często spotykamy się na różnych festiwalach, wiele rozmawiamy, ale nigdy jeszcze nie grałyśmy razem. To był nasz prawdziwy debiut... - podkreśliła.
- Co prawda ja grywałam już kiedyś na dawnym fortepianie, ale to było tak dawno, że nawet nie pamiętam programu. - dodała - Martha trochę się obawiała. Musiałam więc ją zmotywować. Ale chyba jej się spodobało, tym bardziej, że Frans Brüggen to wytrawny muzyk, a jego orkiestra jest znakomita - zaznaczyła.
Warszawska publiczność oszala, bowiem efekt rzeczywiście był olśniewający. Oczywiście gwiazdą wieczoru była Martha Argerich. Ale wbrew pozorom Maria João Pires talentem i artystyczną oryginalnością niewiele ustępuje legendarnej warszawskiej laureatce z 1965 roku.
Portuglaska artystka po raz pierwszy wystąpiła publicznie w wieku siedmiu lat, grając koncerty fortepianowe Mozarta w Oporto. trzy lata później odebrała najwyższą portugalską nagrodę dla młodych muzyków. Już w trakcie studiów rozpoczęła występy na całym świecie z najważniejszymi orkiestrami, do których należą Filharmonicy Berlińscy, The Boston Symphony Orchestra, The Royal Concertgebouw Orchestra, The London Philharmonic, Orkiestra Paryska czy Filharmonicy Wiedeńscy. Jej specjalnością stały się dzieła klasyków wiedeńskich, choć sama zainteresowana chętniej powołuje się na Chopina.
- Utwory Chopina zaczęłam grać jeszcze jako dziecko. Miałam wtedy 5 albo 6 lat - wspominała. - Od razu też zakochałam się w jego muzyce........I wciąż trwam w tym uwielbieniu. Cały mój rozwój artystyczny, wszystkie ważne momenty mojej kariery, ale także życia prywatnego związane są z Chopinem - mówiła.
Kładąc nacisk na uniwersalny wymiar twórczości polskiego kompozytora, Pires dystansuje się jednocześnie od, przywoływanych często w kontekście jej interpretacji, portugalskich korzeni kulturowych: - Portugalskie "saudade” to po prostu nostalgia, rodzaj cierpienia z tęsknoty, a to uczucie dobrze znane wielu kulturom, także w Polsce. Nie różnimy się przecież aż tak bardzo w odczuwaniu świata - zmienia się jedynie klimat,kolor skóry, liczba słonecznych dni w roku – ludzie pozostają jednak tacy sami, mimo pewnych różnic kulturowych. Na pewno kultura, w której dorastałam, wpłynęła na moją osobowość artystyczną, choć mój kontakt z nią nie trwał długo. Nie sądzę jednak, by był to element decydujący o moim podejściu do muzyki Chopina. Myślę o tak wielu wielkich pianistach, którzy wspaniale grali jego utwory nie będąc przecież Portugalczykami…Nokturny Rubinsteina są przecież zjawiskowe, Ale ideałem ich interpretacji pozostaje dla mnie Samson Francois...
Z Marią João Pires rozmawiała Róża Światczyńska.
mm