Człowiek, który własnoręcznie wprowadził do jazzu rockowe rytmy, filar zepołu Milesa Davisa z legendarnej płyty "Bitches Brew", perkusista, pianista i kompozytor, przyjaciel Keitha Jarretta i jego muzyczny partner od niemal trzydziestu lat. Znalazł czas specjalnie dla słuchaczy "Rozmów improwizowanych", by podzielić sie z nimi swoimi refleksjami na temat muzyki. Jedna z nich dotyczyła idei, jaka towarzyszy mu w czasie tworzenia.
- Najważniejsza jest intencja, z której wypływa muzyka. Moją jest skupienie się na uzdrawiających wibracjach. Chcę w słuchaczach uwolnić ten pierwiastek, który pozwala dzieciom tworzyć małe radosne wspólnoty. Muzyka ma uwalniać od stresów i pomagać ładować akumulatory - opowiadał.
Jack DeJohnette zaczynał jako pianista, szybko jednak zwrócił uwagę na moc, którą zespołowi daje perkusista. - On sprawia, że grupa brzmi dobrze albo źle, on naprowadza muzyków na nowe pomysły. Zawsze pilnowałem, by muzyka była otwarta. Denerwuje mnie, gdy soliści powtarzają się na kolejnych koncertach i oczekują tego samego ode mnie. Gdy tak robili, to działałem do nich w kontrze, starając się uzupełniać ich grę - wyjaśniał.
Zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy z Jackiem DeJohnette, przeprowadzonej na wrocławskim festiwalu Jazztopad przez Tomasza Gregorczyka i Janusza Jabłońskiego.
jamsession@polskieradio.pl