>Akira Kurosawa to reżyser, którego nazwisko większość widzów zna choćby ze słuchu, czy okazyjnego obejrzenia, któregoś z co jakiś czas przypominanego dzieła. Jego filmy częściej bowiem stanowią źródło odwołań czy porównań do współczesnych produkcji z „kraju kwitnącej wiśni”, czy w ogóle z Azji, niż są oglądane. Myślę tutaj głównie o młodym pokoleniu, dla którego japońskie kino to albo czysta egzotyka albo horrory i filmy grozy spod znaku kolejnych części „Kręgu”. Mimo że Japonia jest obok Korei Południowej najbardziej zokcydentalizowanym krajem azjatyckim, to jednak jej kultura ciągle jest dla nas czymś nie tylko nowym, ale i niezbyt zrozumiałym. Dla publiczności europejskiej w latach pięćdziesiątych, właśnie ta „nowość” i egzotyka, stały się jednym z głównych powodów fascynacji młodym, japońskim reżyserem, który z różnym powodzeniem przebijał się przez kolejne dekady do naszej świadomości.
„Wejście smoka”
Datą kluczową zarówno dla samego Akira, jak i dla całej kinematografii japońskiej był zapewne rok 1950, gdy prawdziwe „wejście smoka” miał dla publiczności zgromadzonej w festiwalowym Cannes – „Rashomon”. Obraz dla wielu krytyków kompletny, który śmiało można uznać za jedno z najwybitniejszych dzieł światowej kinematografii. Do dzisiejszego dnia jest sztandarowym filmem japońskiego mistrza, który właśnie nim wyznaczył górny próg w swojej twórczości. Akira należał bowiem do twórców, którym zdarzały się wielkie sukcesy i równie spektakularne wpadki. Dość powiedzieć, że w latach siedemdziesiątych, mimo stworzenia kilku znakomitych filmów, japońscy producenci nie byli zainteresowani nawiązaniem z nim dalszej współpracy. To, że opinia światowa, z miejsca upatrzyła sobie w nim wielkiego geniusza kina, nie oznaczało, że był on równie dobrze przyjmowany w swojej ojczyźnie. Rodacy, nie dość, że oskarżali go o zdradę narodowych wartości i umizgiwanie się zagranicznej publiczności, to w dodatku twierdzili, że jego kino jest nie do końca dla nich zrozumiałe! Oglądając po latach kolejne z jego wielkich obrazów, jak: „Piętno śmierci” (z 1952), „Siedmiu Samurajów” (z 1954), „Tron we Krwi” (z 1957), „Ukryta forteca” (z 1958), „Straż przyboczna” (z 1961), „Sobowtór” (z 1980) czy „Ran” (z 1985) wydaje nam się, że są to dzieła, które znakomicie oddają japońską mentalność. Nic z tych rzeczy.
Z miłość do literatury i malarstwa
Kurosawa urodził się 23 marca 1910 roku w Tokio, jako najmłodszy spośród siedmiorga rodzeństwa. Już w latach dzieciństwa nawiązał przyjaźń z Keinosuke Uegusą, który stanie się później przez długie lata jego scenarzystą. To jego przywiązanie do stałej ekipy filmowej, będzie w przyszłości jego znakiem rozpoznawalnym. Kino nie było jednak jego pierwszą fascynacją. Zakochał się bowiem w malarstwie i literaturze, a uczucie te później przenosił za pomocą kamery do większości swoich dzieł, które zawsze odznaczały się niebanalną plastycznością, „poezją” kadrów, jak i wpływem największych mistrzów literatury światowej, zarówno europejskiej, jak i rodzimej. „Ruchomymi obrazkami” zainteresował go starszy brat, Heigo, dzięki któremu Akira zawdzięcza fascynację kinem niemym, a także możliwość zapoznania się z zagranicznymi produkcjami. Ciekawostką jest fakt, że do ostatniej chwili, Akira, wahał się przed profesjonalnym poświęceniem się tej dziedzinie sztuki, dopiero za namową ojca podjął ostateczną decyzję. Decyzję, dzięki której światu miała w najbliższym czasie zaprezentować się nowa Japonia, państwo na granicy nowoczesności i tradycji.
Uniwersalizm świata samurajów
Zanim podbił świat, Kurosawa pracował jako asystent reżysera i pisał scenariusze. Jego zapał, intelekt i niesamowite zdolności sprawiły, że szybko powierzono mu pracę nad pierwszym obrazem. Szkoda tylko, że debiut zbiegł się z czasem trwania II wojny światowej. „Legenda Dżudo” z 1943 roku, została wykorzystane w celach propagandowych, choć dla krytyki na przestrzeni lat jest znakomitą zapowiedzią jego późniejszych arcydzieł. Nie cieszyła ona jednak zbyt długo publiczności, gdyż został skonfiskowany przez Amerykanów, którzy zakazali produkcji i rozpowszechniania filmów odwołujących się w jakikolwiek sposób do przeszłości Japonii. Warto wspomnieć, że Kurosawa, łączony przede wszystkim z szeroko pojętym kinem „czasu samurajów”, tworzył także kino współczesne, zaangażowane, które jest jednak, z nielicznymi wyjątkami, wyraźnie na nizszym poziomie.
Czemu kino historyczne, zanurzone, wydawało by się, tak mocno w kulturze japońskiej, firmowane nazwiskiem Kurosawy, stało się znane i rozpoznawalne na całym świecie? Wydaje się, że głównym powodem była wielka umiejętność japońskiego reżysera do tworzenia dzieł o wymiarze uniwersalnym, poruszających tematy podstawowe. Samurajowie stają się metaforami losów człowieka, dokonywanych przez niego wyborów i opowiedzenia się po jednej ze stron w wiecznym konflikcie dobra ze złem. Kurosawa mówiąc o swoich filmach, twierdził, że tak naprawdę zawsze opowiada tę samą historię. Widoczne praktycznie w każdym jego obrazie „przesłanie” kierowane do widza, jest ważnym elementem sztuki japońskiej, która mocno związana z religią, ma za zadanie wskazywać ideał życia. Stąd też dla niego film stał się misją, którą starać się będzie wypełniać z jak największym zaangażowaniem i oddając całego siebie. Doprowadzi to niestety do sytuacji, w których wartości niektórych dzieł znikają w oparach kaznodziejstwa, a filmy-moralitety okazują się być albo niezrozumiałymi albo sztucznymi. Dziwi fakt, że to właśnie takie obrazy, jak: „Idiota” czy „Żyje w strachu”, bardzo chłodno przyjęte przez krytykę, według ich twórcy są najbardziej wartościowe, w przeciwieństwie do tych, które podbiły publikę na całym świecie, a które Akira uważał za „kino rozrywkowe”.
„Człowiek rodzi się płacząc. Kiedy już się wypłacze, umiera.” („Ran” )
W arcydziełach Kurosawy, najbardziej rzuca się w oczy relacja dobra ze złem. Złem, które dominuje w świecie, które wydaje się pochłaniać wszystko co wartościowe i moralne. Dobro, jest kruche, delikatne i prawie niezauważalne. Pesymizm, który staje się kwintesencją twórczości Akira, nie jest jednak kompletny. Reżyser pozostawia nutkę nadziei w dobrym geście, który potrafi zbawić i odkupić świat upaprany w zbrodni, krzywdzie i nędzy. Końcowe akty „Rashomona” i drwal niosący w rękach porzucone dziecko, zdaje się być jednym z mocniejszych przykładów na potwierdzenie tej tezy. Porażka zła w „Tronie we krwi”, choć ukazuje słabość ludzkich charakterów, w ostatecznym rozrachunku przywraca wiarę w sprawiedliwość. Śmierć całej rodziny królewskiej i morze przelanej krwi w „Ranie” sprawia, że jedna z postaci złorzeczy bogom, jednak wierny i mądry sługa Tango, nie przyłącza się do tych bluźnierstw, tylko oskarża za całe zło na świecie egoistyczną i podstępną naturę ludzką.
Człowiek wobec wszechobecnego zła powinien być dobry, wydaje się mówić w swoich filmach Kurosawa. Nawet jeśli przegrywa, to staje się moralnym zwycięzcą, a przy tym wzorem dla innych. Zła jednak nie da się wymrugać z powierzchni ziemi, zawsze będzie w przewadze. Głupota ludzka, chęć władzy, brak zgody, dzielą ludzi i powodują, że błędne koło mordów i krzywd nigdy nie zostanie przerwane. Stąd też bezinteresowni bohaterowie, niczym Siedmiu Samurajów, po dokonaniu dobrego uczynku, nie powinni liczyć na podziękowanie. Wdzięczności nie będzie, bo dobro nie powinno w tym świecie szukać zapłaty. Dobro jest wartością samą w sobie.
Badając zakamarki ludzkiej duszy
„Dlaczego ludzie nie są szczęśliwi?” pyta w kazdym ze swoich dzieł Akira Kurosawa. Pytanie to stawiane od początku istnienia rodzaju ludzkiego nie znalazło do tej pory odpowiedzi. Japoński reżyser nie znalazł go też w literaturze europejskiej, której był wielkim miłośnikiem. Nie ma się czemu dziwić skoro za swoich mistrzów uważał Szekspira i Dostojewskiego, z których każdy starał się na swój sposób odkrywać niezmierzone tajniki duszy ludzkiej. To właśnie adaptacje literatury, opowiadań inspirowanych teatrem kabuki i no, a także współczesną powieścią amerykańską, staną się szczytowymi osiągnięciami Kurosawy. Swoją twórczością wpłynął na kino japońskie, jak i na światowych twórców. Wielu reżyserów będzie przyznawać się do fascynacji jego kinem, np.: George Lucas inspirował się przy tworzeniu „Gwiezdnych wojen” Ukrytą fortecą”, a „Siedmiu samurajów” stało się oczywistym pierwowzorem dla westernu „Siedmiu wspaniałych”. Niektórzy zaś na tyle przesadzą w uwielbieniu, że niczym Sergio Leone w swoim westernie „Za garść dolarów”, bezczelnie „zżynając” ze „Straży przybocznej”, doczekają się pozwu o naruszenie praw autorskich.
Nie do końca zrozumiała wrogość i niechęć producentów japońskich do nawiązania współpracy z uznanym już wtedy Kurosawą, z perspektywy czasu może dziwić. Nieudana próba samobójcza reżysera rozczarowanego kolejnymi kłopotami, stała się cezurą, po której Akira powstał niczym „feniks z popiołów” i powrócił na zasłużone miejsce w światowej kinematografii. Dość rzec, że nakręcony w ZSRR „Dersu Uzała” przyniósł mu Oskara w kategorii film obcojęzyczny. Dwa kolejne filmu „Sobowtór” i „Ran” stanowią zaś ukoronowanie jego kariery.
Cesarz i Szekspir
Nazywany przez swoich rodaków Kurosawa – tenno – cesarzem filmu japońskiego, a przez europejczyków – Szekspirem kinematografii, reżyser ten wykorzystywał kostium historyczny jako maskę, formę do przekazywania współczesnych i uniwersalnych treści. Jego dzieła stają się materiałem, w którym można znaleść, zależnie od nastawienia, elementy chrześcijaństwa, egzystencjonalizmu, buddyzmu, czy konfucjanizmu. Jego bohater (uosabiany najczęściej przez ulubieńca Akira – Toshiro Mifune) bez względu na realia, w których się znajduje, jest człowiekiem współczesnym, stającym przed wiecznymi dylematami ludzkości. Dlatego też filmy Kurosawy nie tracą nic ze swego czaru, oryginalności i zdolności nie tylko przykuwania uwagi widza, ale dostarczania mu tematów do przemyśleń, jak i pierwszorzędnej rozrywki.
Ekskluzywny Pakiet 4 filmów DVD AKIRA KUROSAWY
Niedawno na naszym rynku ukazał się drugi tom kolekcji poświęconej twórczości Akira Kurosawy, w którym oprócz zwycięzcy Cannes – "Rashomona", możemy znaleźć dwa mniej znane filmy Akira i obraz powstały na bazie jego scenariusza. centralną pozycję w „Pojedynku w ciszy” z 1949 roku, zajmuje typowa dla twórczości Kurosawy walka dobra ze złem. Bezinteresowny lekarz staje do boju o zdrowie swoich pacjentów i zaraża się od jednego z nich syfilizmem. Wewnętrzne zmagania bohatera, któremu szczęście rodzinne ucieka z rąk, stają się rdzeniem filmu, w którym reżyser przedstawia okrutny świat i triumfujące zło. Perełką dla fanów twórczości Akira okaże się zapewne jego scenariusz do obrazu Masahiro Makino "Tateshi Danpei". Napisany w 1950 roku doczekał się realizacji dopiero w 1962 roku. Na szczęście, gdyż na ponad trzydzieści scenariuszy napisanych przez Kurosawę dla innych reżyserów, aż dziesięć nie zostało nigdy wykorzystanych. Tym razem spektrum wydarzeń staje się zabójstwo w walce dokonane prze obrażonego i gwałtownego zapaśnika, który po wielu latach wraca do swojego byłego teatru, by dokonać zemsty, na oczach trupy, na jednym z aktorów, z którym był w konflikcie. Najciekawszym z tych trzech dzieł wydaje się być jednak "Madadayo", porównywany przez niektórych w swojej wymowie do bergmanowskiego „Tam gdzie rosną poziomki”. W "Madadayo" osiemdziesięciu trzy letni reżyser żegna się ze swoją publicznością, choć jak wielokrotnie mówi w filmie jego protagonista „jeszcze nie jestem gotów”.
Petar Petrović