Leopold Tyrmand przywiązany do tradycji
Festiwal ten otworzyła melodia "Swanee River", która również podczas audycji zabrzmiała jako pierwszy utwór.
Na pytanie, dlaczego to tego standardu wysłuchała na początek publiczność festiwalu, odpowiedział w archiwalnym nagraniu sam Leopold Tyrmand, pisarz i popularyzator jazzu.
- Po prostu jesteśmy szalenie przywiązani do tradycji, pierwszy raz te dźwięki zabrzmiały w sali polskiej IMKA na ul. Konopnickiej (w Warszawie – przyp. red.) w 1947 roku, otwierając pierwszą polską imprezę jazzową po wojnie. Od tego czasu kiedykolwiek cokolwiek by się na terenie Polski w ramach imprez jazzowych działo - zawsze otwierano to przy pomocy tego tematu - wyjaśniał.
Spanie pod gołym niebem
Do dziś nie wiadomo, ilu fanów jazzu przybyło wtedy nad Bałtyk. Bezpieczne szacunki mówią o 30 tysiącach widzów , ale można też znaleźć informacje o 40 czy 50 tysiącach. Nie wiadomo też, jak niewielki Sopot pomieścił tylu gości.
- Sadząc po zdjęciach, wielu z nich nocowało pod gołym niebem, także w słynnych sopockich koszach plażowych – mówiła prowadząca audycję Maria Czok.
Młodzi gniewni
- Do Sopotu przyjechali przede wszystkim przedstawiciele środowisk studenckich. Jazz cluby były już w Warszawie, Krakowie, był Teatrzyk Bim-Bom z Gdańska - wyjaśniał Paweł Brodowski, redaktor naczelny magazynu "Jazz Forum".
Festiwal rozpoczął się pochodem głównym deptakiem miasta, tzw. Monciakiem. Dla wielu młodych osób udział w wydarzeniu był okazją do wyrażenia swojego sprzeciwu wobec systemu politycznego, niektórzy - jak mówił Paweł Brodowski - nieśli tablice z literami "d", "u", "p" oraz "a".
- Ludzie ustawiali się z tymi tablicami w różnych konfiguracjach, a czasami pojawiało się to niecenzuralne słowo, które ściągnęło po festiwalu gniew, że tu są jakieś chuligańskie wybryki. Po festiwalu pisano, że rozjuszony tłum podnosił samochody, że w samochodach jechały roznegliżowane dziewczyny. Pisano o tym we wszystkich możliwych dziennikach w Polsce - opowiadał naczelny "Jazz Forum".
Czytaj także: "Jerzy Duduś Matuszkiewicz Recomposed". Henryk Miśkiewicz z zespołem [ZOBACZ WIDEO]
Koncerty festiwalowe odbywały się w różnych miejscach, takich jak muszla koncertowa przy molo czy Opera Leśna. Wśród artystów znaleźli się legendarni dziś twórcy, tacy jak zespół Melomani założony przez Jerzego "Dudusia" Matuszkiewicza czy też Sekstet Krzysztofa Komedy.
Paryskie inspiracje
Leopold Tyrmand, jak wspominał swego czasu w Polskim Radiu, zainteresował się jazzem podczas studiów w Paryżu (tej muzyki słuchał jednak już w Warszawie na basenie Legii). Z jazzem stykał się również w czasie wojennego pobytu w Niemczech. Pod koniec lat 40., po powrocie do kraju, "rzucił myśl zorganizowania pierwszego w Polsce jazz clubu".
To właśnie Tyrmand był również pomysłodawcą sopockiego festiwalu, a zorganizowała go sopocka Estrada. - Dyrektorem Estrady był Jerzy Kosiński, ogromną rolę miał w tym wszystkim Franciszek Walicki, który był redaktorem "Głosu Wybrzeża" i miał w kieszeni legitymację partyjną - mówił Paweł Brodowski. - Kiedyś Janusz Popławski z Niebiesko-Czarnych mówi do mnie: "słuchaj, gdyby nie ta legitymacja, to nie byłoby Sopotu" - przyznał Dwójkowy gość.
118:04 2022_08_06 15-00-45_PR2_Za_jeden_usmiech.mp3 Polski jazz narodził się w Sopocie (Za jeden uśmiech/Dwójka)
***
Tytuł audycji: Za jeden uśmiech
Prowadzili: Maria Czok i Roch Siciński
Goście: Paweł Brodowski (redaktor naczelny magazynu "Jazz Forum"), prof. Jerzy Eisler (historyk), Wojciech Kass (poeta, eseista), Tomasz Lach (fotograf, malarz, publicysta, syn Zofii Komedowej), i Maciej Chłopek (autor książki "Bikiniarze. Pierwsza polska subkultura")
Data emisji: 6.08.2022
Godzina emisji: 15.00
mg