Stuletni Frankenstein nadal straszy

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Stuletni Frankenstein nadal straszy
Aktor Boris Karloff jako FrankensteinFoto: źr.crazy-frankenstein.com

Stworzony przez dwudziestoletnią Angielkę potwór wciąż inspiruje twórców kina.

Posłuchaj

+
Dodaj do playlisty
+

Na początku lutego minęło sto sześćdziesiąt lat od śmierci Mary Shelley - autorki powieści "Frankenstein albo: Współczesny Prometeusz”. To jedna z tych książek, które wywarły ogromny wpływ na światową kulturę i wyobraźnię czytelników.

Obok takich dzieł, jak "Faust" oraz "Doktor Jekyll i Pan Hyde”, Frankenstein tworzy swoisty mit współczesności. Trudno uwierzyć, że tą niezwykle wciągającą historię wymyśliła na początku XIX wieku zaledwie dwudziestoletnia kobieta.

Młoda Angielka opowieść o genialnym naukowcu pisała  podczas podróży do Szwajcarii. Jej dzieło od prawie stu lat inspiruje filmowców na całym świecie. – Jest w tej opowieści pytanie o kondycję ludzką. Kim jest człowiek? – wyjaśnia dr Wojciech Michera, antropolog kultury.

Tytułowy bohater nie jest jednak tak straszny, jak by się mogło wydawać. - Monstrum stworzone przez Wiktora Frankensteina budzi raczej współczucie. Taki nieporadny potwór, który może kojarzyć się z weteranem wojennym. Jest straszliwie pokaleczony, odpycha ludzi. Jest jednak głodny jakiegoś uczucia i akceptacji – mówi Adam Krzemiński z "Polityki".

Jak zauważają goście audycji, potocznie potwora zwykło się określać nazwiskiem jego twórcy. W oryginalnym tekście jest on bezimienny. Z drugiej strony, jeżeli nazywa się go Frankensteinem to podkreśla związek kreatora ze swoim dziełem. Potwór jest projekcją tego, o czym odważył się pomyśleć naukowiec.

Wojciech Michera dodaje, że Frankenstein stanowi marzenie o prawdziwym człowieczeństwie. Może kojarzyć się z postacią arlekina. To "smutny  pajac”, który chciałby, żeby łza spłynęła mu po policzku. Taki obraz pokazany jest na przykład w filmie z lat trzydziestych.

Zdaniem Adama Krzemińskiego, psychologiczna analiza powieści jest ciekawsza od tej mitograficznej. - Ten twór, to jest druga strona ludzkiej osobowości – mówi dziennikarz.

Książkę można odbierać także, jako próbę odreagowania traumy powojennej. Shelley pisała ją tuż po zakończeniu wojen napoleońskich. Jest to pierwsze zagłębienie się w jaźń człowieka, dostrzeżenie jak jest rozbita. To też opowieść o świecie bez Boga. Nie można pominąć faktu, że Percy, mąż autorki, był jednym z pierwszych sztandarowych ateistów.

O historii Frankensteina możemy mówić, jako o studium brzydoty. Książka jest tak skonstruowana, żeby tę brzydotę sproblematyzować. Powieść można postrzegać również jak refleksję nad nauką: strachem przed nią i jej granicami. Pytania te w dobie inżynierii genetycznej nie są obojętne współczesnemu człowiekowi.

Co Frankenstein ma wspólnego z "Teogonią Hezjoda”? Czy potwór z powieści Shelley jest wampirem? Odpowiedź na te pytania można znaleźć w audycji.

Aby wysłuchać całej rozmowy, wystarczy kliknąć w ikonę dźwięku w boksie "Posłuchaj” w ramce po prawej stronie.

Audycji "Klub Trójki" można słuchać od poniedziałku do czwartku tuż po 21.00. Zapraszamy.

(dmc)

Polecane