Przyjęło się, że amerykański rynek filmowy jest największym na świecie, Hollywood dyktuje warunki, a kino anglojęzyczne zdominowało rynki całego świata. – To, co widzimy w tej chwili, to jest kilka dalszych kroków robionych kierunku kina trójwymiarowego – powiedział Zbigniew Banaś, znawca amerykańskiego kina, członek Chicagowskiego Stowarzyszenia Krytyków Filmowych. Jego zdaniem filmy 3D są, z ekonomicznego punktu widzenia, bardzo atrakcyjne dla twórców. Ich produkcja nie kosztuje więcej niż normalnego filmu, a zarobić można krocie. Ponadto produkcje 3D nie są łatwe do zdobycie sposobami pirackimi.
- Jeśli chodzi o twórczość hollywoodzką to ona zawsze była, jest i będzie konserwatywna, czyli opierająca się na wzorcach już istniejących. Stąd możemy się spodziewać sporej liczby sequeli i filmów podobnych do tych, które zdołały zarobić dużo pieniędzy – powiedział w rozmowie z Janem Pachlowskim.
Oczywiście można liczyć na kino autorskie niektórych twórców, np. Aronofsky'ego czy Nolana, i spodziewać się, że wniosą oni coś nowego, ale takie inicjatywy pozostaną w mniejszości.
Zapytany o szanse polskich aktorów na rynku hollywoodzkim Banaś stwierdził, że bariera językowa, niestety, często jest nie do przeskoczenia. – Nawet osoby, którym udało się w ostatnich latach najbardziej, jak Alicja Bachleda-Curuś, cały czas jeszcze mają schody stromo pnące się pod górę i nie sądzę, by tutaj cokolwiek się zmieniło - wyjaśnił.
Spore szanse mają natomiast nasi reżyserzy, o ile zdecydują się na produkcje realizowane poza Polską. Podał tu przykład Małgorzaty Szumowskiej, która we Francji zrealizowała film "Sponsoring" z Juliette Binoche w roli głównej. – Zobaczymy, czy tak, jak w przypadku Krzysztofa Kieślowskiego, transformacja z autora stricte polskiego w reżysera działającego w skali międzynarodowej się powiedzie – powiedział.
Wielką niewiadomą są jednak polskie filmy wyprodukowane w Polsce. – Jeżeli ktoś pozytywnie zaskoczy, tym lepiej dla polskiego kina, ale będzie to raczej niespodzianka – podsumował Zbigniew Banaś.
A teraz kilka premierowych konkretów od firmy dystrybucyjnej Forum Film Poland.
Jak zapowiedział krytyk filmowy Paweł Fiłonowicz, już 4 lutego wejdzie na ekrany "Londyński bulwar" z Colinem Farrellem i Keirą Knightley w rolach głównych. Film jest debiutem reżyserskim William Monahana, scenarzysty "Infiltracji" i opowiada historię romansu aktorki i gangstera, którego ścigają duchy przeszłości.
Kolejną lutową premierą będzie, doceniony już na festiwalach, film Sofii Coppoli "Somewhere". – Zobaczymy historię gwiazdora hollywoodzkiego, który nie stroni od używek; dopiero na nowo budowana relacja z córką pozwoli mu uporządkować swoje życie – powiedział Fiłonowicz.
W maju czeka nas premiera czwartej części "Piratów z Karaibów", a we wrześniu premiera polska, czyli "Bitwa Warszawska 1920". – To pierwszy film aktorski w Europie w technologii 3D wyreżyserowany przez Jerzego Hoffmana za zdjęciami Sławomira Idziaka. W historii jednej z największych polskich bitew wystąpi cała plejada gwiazd z Borysem Szycem i Nataszą Urbańską na czele.
W dalszej części audycji wróciliśmy do filmów: "Tamara i mężczyźni" oraz "Świteź" i przypomnieliśmy o albumie "Aktorki polskiego filmu".
Aby wysłuchać całej audycji "Trójkowo, filmowo 9 stycznia 2011" wystarczy kliknąć w ikonę dźwięku w boksie "Posłuchaj" w ramce powyżej.
Przypominamy, że zmieniła sie godzina nadawania tej audycji. Od 9 stycznia można jej słuchać na antenir Trójki w samo południe. Zapraszamy.