Angielski futbol doznał kolejnej druzgocącej porażki - tym razem w ćwierćfinale Euro 2012 z Włochami. Szokujące jest jednak to, że z podniesioną głową z Kijowa mogą wyjechać angielscy kibice.
>>> Zobacz serwis Polskiego Radia o Euro 2012
Drużyna Roya Hodgsona w opinii wielu obserwatorów była lekkim faworytem spotkania z Italią. Wreszcie z porządnym bramkarzem i już z Waynem Rooneyem na szpicy - miała pokazać swoją siłę. Porażka po rzutach karnych to więc lekka niespodzianka tego turnieju. Oznacza ona też, że fani z Wysp od 16 lat nie wystąpili choćby w półfinale wielkiej sportowej imprezy piłkarskiej. Trzeba jednak podkreślić, że Squdra Azzurra w pełni zasłużyła na awans do półfinału i po tym, co pokazała w tym meczu, wcale nie jest na straconej pozycji w starciu z faworyzowanymi Niemcami.
Z jednej strony - większość mieszkańców Kijowa cieszy się z odpadnięcia "Synów Albionu", wspominając potwornie tendencyjny materiał "Stadiums of Hate" w telewizji BBC, który odstraszył wielu zachodnich kibiców od przyjazdu na Ukrainę czy do Polski. Z drugiej - miło wspomina się bandę kilku tysięcy fanów z Wysp, którzy wprowadzili nie lada zamieszanie na ulicy Khreshchatyk. Rozśpiewani, kolorowi, totalnie nawaleni, ale i przy tym niezwykle przyjacielscy, mimo dość groźnego wyglądu (typowe plebejskie twarze, zaorane od wielu bójek i wielu spożytych piw) Anglicy pozostawili po sobie dość dobre wrażenie. Zyskali opinię - wariatów, którzy wypijają morze piwa, ale przy tym uroczo śpiewają "We will rock you", "God save the queen", czy "Hey Jude" i tańczą, ile mają sił w nogach - generalnie bawią się na całego.
Anglików można było spotkać przy Swedish Corner w funzonie, z którego już dużo wcześniej wyparto przedstawicieli Trzech Koron. To głośne towarzystwo otaczał szczelny kordon ciekawskich z kamerami i aparatami a także grupa ochroniarzy i milicjantów, którzy z przerażeniem obserwowali zachowanie tej jakże głośnej ekipy. I choć niektórym mogło nie podobać się, jak Wyspiarze w pewnym momencie robili "piwny prysznic" - rzucając jak najwyżej z przeróżnych stron pełnymi kuflami czy butelkami z piwem (na szczęście wszystko było plastikowe, więc nikt nie ucierpiał) - to jednak przyjmowano ich zabawę z życzliwością i zrozumieniem. Nic dziwnego - w końcu tak barwnej ekipy tu jeszcze nie było. Owszem - w podobny sposób zachowywali się Szwedzi, ale jednak to nie było to samo. Francuzi i Włosi praktycznie w ogóle nie odwiedzili Ukrainy.
Jedyny doping dla Italii podczas meczu ćwierćfinałowego - pochodził od Ukraińców, którzy tak bardzo chcieli ukarać Wyspiarzy za doniesienia mediów brytyjskich, które w dużej mierze popsuły radość z tego turnieju. Rozmawiałem przed meczem z niejakim Igorem oraz jego rodziną i dla niego nie było żadnej wątpliwości, iż ktoś musi odpowiedzieć za szykany, jakie spotkały Polskę i Ukrainę ze strony angielskich brukowców czy BBC. W końcu po tej medialnej kampanii zamiast 80 tysięcy Anglików do Kijowa udało się zaledwie 3-4 tysiące. Łatwo sobie policzyć, jak przez tę propagandę stracili miejscowi sklepikarze, czy restauratorzy. Nie ma się więc co dziwić, że na Stadionie Olimpijskim - Ukraińcy zdzierali sobie gardło, by dopingować Włochów.
>>> "Wrócicie w trumnie". BBC ostrzega
Nawet barwni angielscy fani nie byli w stanie zatrzeć tego fatalnego wrażenia, jakie pozostało po materiałach prasowych z Wysp. Choć trzeba przyznać, że kibice z Nottingham, Leeds, Essex, Grimsby, Trenton, Londynu, Newcastle czy Liverpoolu na każdym kroku odcinali się od BBC i klęli na Sola Campbella ile wlezie. Trumny z jego nazwiskiem nie udało im się co prawda przetransportować do kijowskiej strefy kibica - ale podkreślali, że ten happening z Doniecka jest swoistym "przepraszam" za bzdury, jakie przed turniejem wygadywano o ludziach z Polski czy Ukrainy.
Marcin Nowak