Na łyżwiarskich torach trwa absolutna hegemonia Holendrów. W sobotę pomarańczowe było podium w wyścigu na 1500 metrów, w poniedziałek sytuacja powtórzyła się na trzykrotnie krótszym dystansie.
Wydaje się, że dominacji reprezentantów tego kraju w łyżwiarstwie szybkim nikt nie mógł zagrozić. Artur Waś zaliczył jednak bardzo dobry występ w biegu na 500 metrów i przez długi czas był na czele stawki.
SOCZI 2014 - specjalny serwis olimpijski >>>
Ostatecznie Polak zajął 9. miejsce i do zwycięzcy stracił w dwóch biegach 0,9 sekundy. Przy tak wysokim poziomie rywalizacji trzeba podkreślić, że Waś zaprezentował się z dobrej strony.
- Mierzyłem trochę wyżej, ale sezon od początku nie układał się po mojej myśli i chyba - gdy już na spokojnie o tym pomyślę - to będę z tego konkursu zadowolony. Na razie wiem, że kilka miejsc przeleciało mi koło nosa.
Łyżwiarz opowiada też o tym, dlaczego po igrzyskach olimpijskich w Turynie przerwał swoją karierę.
- Trochę się zagubiłem w życiu, to był taki wiek. Nie żałuję niczego, bo dało mi to później szansę poznać mojego obecnego trenera i skierowało moją karierę w zupełnie inną stronę. Cały czas jeżdżąc na średnim poziomie w pewnym momencie bym tak skończył, że nigdy już bym nie wrócił. A tak... w odpowiednim momencie przyszedł ten kryzys, rozkojarzenie, młodzieńcze lata, później pojawiła się motywacja i ambicja. Można powiedzieć, że to dzięki dziewczynom, które zdobyły brąz w Vancouver i pokazały, że będąc Polakiem można walczyć w tej dyscyplinie.
Wierzymy, że Artur Waś nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i jego powrót do wielkiego łyżwiarstwa zostanie nagrodzony.
ps