29 lipca 1588 w bitwie pod Gravelines flota angielska zadała poważne straty hiszpańskiej Niezwyciężonej Armadzie.
Ku bogactwom wschodu
Anglicy na morze wypłynęli późno. W XVI wieku, gdy ruszały pierwsze wyprawy w poszukiwaniu nowej drogi do Indii Wschodnich, oceany były już podzielone między Portugalczyków i Hiszpanów. Nawet najwyższy autorytet ówczesnej Europy – papież Aleksander VI – stwierdził, że świat poza Europą, należał do mieszkańców Półwyspu Iberyjskiego.
Przez wiele lat królowa Elżbieta prowadziła ostrożną politykę finansowania wypraw kaperskich, nie ryzykując otwartego konfliktu z Hiszpanią. Trzeba pamiętać, że w tym czasie Anglia dopiero uczyła się żeglugi, pozostając krajem peryferyjnym w stosunku do eksplorujących wody od blisko dwustu lat Hiszpanii. Król Filip II dysponował niezwyciężoną armią lądową, flotą i bogactwami tonami płynącymi z dalekich ziem.
Jeśli jednak Anglicy chcieli zdobyć dostęp do legendarnych bogactw Wschodu - starcie było nieuniknione. Interesy obu państw krzyżowały się w wielu miejscach i na wiele sposobów. Na wielkich przestrzeniach oceanicznych, u wybrzeży Ameryki Południowej, ale też w Europie.
- Bezpośrednią przyczyną wielkiego konfliktu były tłumione w sposób okrutny przez Hiszpanów powstanie Niderlandów, z którymi Anglicy utrzymywali bliskie i przyjazne stosunki, a także ścięcie szkockiej królowej, katoliczki Marii Stuart, szukającej pomocy i azylu w Anglii, a znajdującej w niej więzienie w twierdzy Tower – mówił na antenie PR prof. Tadeusz Rosłanowski.
Jednak najważniejszą przyczyną nadchodzącego konfliktu była bez wątpienia rosnąca siła morska Wielkiej Brytanii, która starała się przełamać iberyjski monopol handlowy.
Największy złodziej świata
Wobec hiszpańskich przygotowań do inwazji królowa Elżbieta jawnie przyjęła na służbę najsłynniejszego pirata owych czasów Francisa Drake’a. Na jej rozkaz zaatakował Hiszpanów w sercu ich imperium.
Brawurowy atak na Kadyks, gdzie koncentrowała się hiszpańska flota przeszedł do historii jako pokaz siły i sprawności brytyjskich marynarzy. Zaskoczona armada straciła trzydzieści trzy okręty, w tym dwa wielkie liniowce.
Kazimierz Dziewanowski w swojej książce Brzemię białego człowieka pisał: "Taki był duch ożywiający ówczesnych żeglarzy angielskich. Ci piraci, rabusie i mordercy pod wodzą największego złodzieja świata, jak go nazywali Hiszpanie, potrafili, gdy było trzeba, wznieść się na wyżyny, jakim w ówczesnej Europie niewielu mogło sprostać".
Wyprawa Wielkiej Armady
W 1588 roku ku brzegom Anglii wypłynęła flota, jakiej świat dotąd nie widział. Żądna zemsty Armada liczyła sto trzydzieści okrętów, dziewiętnaście tysięcy żołnierzy, osiem tysięcy marynarzy i ponad dwa tysiące armat. Wobec takiej potęgi wyspiarze mogli wystawić zaledwie trzydzieści cztery okręty wojenne i sporą liczbę uzbrojonych statków handlowych.
Jak się okazało przewaga była złudna. Angielską flotą dowodziły wytrawne wilki morskie – piraci, którzy latami polowali na hiszpańskie statki, poznając od podszewki ich budowę i taktykę. Jeden z nich John Hawkins, mianowany Skarbnikiem i Nadzorcą Floty, zapoczątkował budowę okrętów nowego typu. Nieporównywalnie szybsze i świetnie manewrujące przy niemal każdym wietrze. Jednak prawdziwą rewolucją była zmiana taktyki walki morskiej. "Dla sir Francisa Drake’a okręt wojenny był pływającą baterią, dla księcia Mediny-Sidonii była to platforma służąca do wprowadzania do akcji szermierzy i muszkieterów… Nie żołnierz pokładowy, tylko ogień całą burtą uczynił Anglię panią mórz" – cytował George’a Trevelyana Kazimierz Dziewanowski.
Niezwyciężona Armada ruszyła na Anglię 12 lipca 1588. Dziewięć dni później pojawiła się pod Plymouth. W pierwszych godzinach starcia Hiszpanie stanęli przed, jak się potem okazało, jedyną okazją do zwycięstwa. Okazją zaprzepaszczoną. Hiszpański dowódca nie zdecydował się całą siłą zaatakować manewrującej pod wiatr floty angielskiej i podążył na wschód w stronę kanału La Manche, gdzie zgodnie z planem miał na niego oczekiwać z posiłkami książę Parma.
Bitwa pod Gravelines
Przez następne dni flota hiszpańska płynęła w stronę Calais, a w ślad za nią angielska, raz za razem wdając się w potyczki z okrętami Armady. Wreszcie w nocy z 28 na 29 lipca 1588 Anglicy postanowili atakować. Za pomocą branderów – torped tamtych czasów – zmusili Hiszpanów do opuszczenia francuskiego portu i ruszenia w kierunku Gravelines. Tam doszło do decydującej bitwy, w której angielscy marynarze wykazali się nadzwyczajnym kunsztem. Manewrowali między okrętami hiszpańskimi rozdzierając ich pokłady salwami z bliskiej odległości, jednocześnie nie dając przeciwnikom szans do abordażu.
Posłuchaj jak potoczyłyby się losy świata, gdyby w 1588 roku zwyciężyła Wielka Armada.
Bitwa zakończyła się w momencie, gdy angielskiej flocie zabrakło amunicji, co uratowało resztki Armady. Wtedy hiszpański dowódca podjął fatalną w skutkach decyzję. Postanowił wrócić na Półwysep Iberyjski opływając Anglię. U wybrzeży Irlandii przyszła katastrofa. Potężne burze zatopiły siedemnaście okrętów, zadając Armadzie większe straty niż poddani królowej Elżbiety. Do Hiszpanii wróciła zaledwie połowa wielkiej floty.
Zacytujmy na koniec jeszcze raz dzieło Kazimierza Dziewanowskiego: ”Było to mianowicie nie tylko starcie dwóch sposobów pojmowania Boga i religii, dwóch sprzecznych interesów ekonomicznych, dwóch konkurujących ze sobą imperializmów. Była to także bitwa dwóch różnych organizacji życia społecznego, różnego pojmowania stosunku między władzą, a obywatelem, odmiennego widzenia roli jednostki i dwóch różnych mentalności. Można powiedzieć, że było to starcie feudalnej, średniowiecznej jeszcze Hiszpanii z nowoczesną, zwiastującą już epokę kapitalizmu, banków, handlu i przemysłu Anglią. A można też powiedzieć, że to była walka dumnych, wiernych zasadom rycerskiego honoru grandów hiszpańskich z kupczykami korzennymi, z lichwiarzami i rozbójnikami morskimi. Jakkolwiek byśmy to nazwali, jedno jest pewne: starły się orężnie dwa różne społeczeństwa, dwie niezgodne formacje umysłowe i psychologiczne”.
mjm