Już dziesięć lat minęło od powstania przełomowej dla polskiego soulu i R'n'B formacji Sistars. - Szkoda, że się rozstali. To mógł być wielki zespół, jeśli chodzi o muzykę pop - twierdzi Jacek Jagłowski, wydawca drugiej płyty formacji.
Dziś siostry Paulina i Natalia Przybysz nagrywają autorskie płyty, a Bartek Królik i Marek Piotrowski - kompozytorsko-producencki fundament Sistars - prowadzą własny zespół Łąki Łan oraz kreują "nowe brzmienie" Agnieszki Chylińskiej. Żadnemu z artystów nie udało się jednak powtórzyć sukcesu macierzystej formacji.
Trudno jednak mierzyć się z legendarnym singlem "Sutra", który stał się jednym z nielicznych polskich utworów święcących sukcesy w zagranicznych stacjach MTV.
Co ciekawe, zespół Sistars nie powstał jako projekt "skazany na sukces". Narodził się w jednym z warszawskich klubów podczas spontanicznych jam sessions. Przez jakiś czas działał zresztą jako cover band, wykonując przeboje modnych wówczas gwiazd "czarnej muzy", jak Angie Stone czy Lauryn Hill. - Soul i R'n'B były wtedy w swojej szczytowej fazie rozwoju. Połączenie piosenkowości z ciekawymi harmoniami oraz kunsztem instrumentalnym stanowiło świeże źródło inspiracji dla muzyków jazzowych i niezależnych w Polsce - wspomina Bartek Królik.
Szybko wyłonił się autorski repertuar Sistars i ich pierwsza płyta "Siła sióstr". Rzecz nagrana została w studiu zaaranżowanym z desek, koców i wydmuszek, a wydana przez Wielkie Joł, czyli niezależną wytwórnię hip-hopową, współprowadzoną przez rapera Tede. Album spotkał się z goracym przyjęciem środowiska, zdobywając w 2003 roku Fryderyki w kategoriach "najlepsza płyta hip-hop" oraz "najlepsza nowa twarz polskiej fonografii".
Prawdziwy komercyjny przełom miał jednak dopiero nadejść. Muzycy Sistars postawili wszystko na jedną kartę, decydując się na udział w eliminacjach do konkursu Eurowizji w 2004 roku. Z punktu widzenia środowiska hip-hopowego oraz macierzystej wytwórni był to szczyt "obciachu". Cóż z tego, skoro dzień po pierwszych telewizyjnych prezentacjach na warszawski koncert Sistars stawiło się ponad tysiąc pięćset osób.
O zespole zrobiło się głośno i zainteresował się nim koncern wydawniczy Warner. Pierwszym singlem wydanym po podpisaniu nowego kontraktu stała się, wspominana już, "Sutra" - dla członków zespołu piosenka "zbyt popowa", dla opolskiej publiczności - ucieleśnienie przeboju.
Ten singiel okazał się początkiem końca Sistars. Zespół, próbując zdyskontować spektakularny sukces, podjął jednocześnie trud karkołomnej trasy koncertowej (300 występów w dwa lata) oraz nagrywania nowej płyty. - Na "A.E.I.O.U" słychać większą dojrzałość, ale też nasze zmęczenie - przyznają dziś zgodnie byli członkowie grupy. Oliwy do ognia dolewały media, konsekwentnie utożsamiające Sistars z siostrami Przybysz, a ignorujące znaczenie duetu producenckiego Królik-Piotrowski. Nic dziwnego, że pierwszy singiel promujący płytę zaśpiewany został przez jednego z chłopaków.
Sistars rozpadł się u szczytu kariery, w trakcie swojej pierwszej europejskiej trasy. Do - na razie jednorazowej - reakktywacji doprowadził dyrektor Orange Warsaw Festival Piotr Metz, nękając telefonami członków grupy oraz ich znajomych. Czy to odrodzenie zakończy się 18 czerwca? Czas pokaże...
Historię Sistars wspominali członkowie grupy, Piotr Metz oraz były szef Warnera, Jacek Jagłowski. Reportażu Anny Gacek i Tomasza Żądy można posłuchać klikając ikonę dźwięku "Powrót Sistars?" w boksie "Posłuchaj" po prawej stronie.
Audycja "Historia pewnej płyty" - w każdą niedzielę, po godz. 9:00 na antenie Trójki.