Danuta Gwizdalanka i Krzysztof Meyer są autorami obszernej monografii poświęconej życiu i twórczości Witolda Lutosławskiego. Swoje monumentalne dzieło, podzielone na dwie części, ("Droga do dojrzałości” i "Droga do mistrzostwa") w dużej mierze oparli na bazie osobistych spotkań z kompozytorem.
Wbrew powszechnej opinii o zdystansowanym stosunku Witolda Lutosławskiego do ludzi i niechęci kompozytora do rozmów o jego dziełach, rozmówcy Anny Skulskiej podkreślali otwartość i serdeczność mistrza. - On unikał rozmów o muzyce z niefachowcami, żeby nie stawiać siebie i drugiej strony w niezręcznej sytuacji - zauważała Danuta Gwizdalanka.
>>Zobacz serwis specjalny: Witold Lutosławski w Polskim Radiu<<
Krzysztof Meyer miał wielokrotnie okazję oglądać świeżo zapisane kompozycje Lutosławskiego. Te, twórca miał zwyczaj kreślić ołówkiem. - Lutosławski pokazał mi w przystępie otwartości drugą wersję III Symfonii, którą ostatecznie zdyskwalifikował. Widziałem też partyturę "Mi-Parti" niespełna godzinę po skończeniu, kiedy utwór ten nie miał jeszcze tytułu. Także Witold miał czasem chęć mówienia o swojej muzyce - zwracał uwagę muzykolog.
Autorzy biografii Witolda Lutosławskiego podkreślali rozległość zainteresowań kompozytora i jego zamiłowanie do pięknej polszczyzny. Dbałość o język czasami przybierała u Lutosławskiego zabawne formy. - W latach 60. i 70., istniała ogromna presja środowiska muzycznego na pseudonaukową retorykę. Pod jej wpływem Lutosławski nadawał prostym zjawiskom tak skomplikowane nazwy, że czasami trzeba było się zastanowić o co chodzi. Nie mogło być "współbrzmienie", tylko musiał być "agregat" - śmiała się Danuta Gwizdalanka.
Więcej wspomnień na temat Witolda Lutosławskiego w nagraniu audycji.