Piotr Bednarek o wpływie człowieka na rzeki

Ostatnia aktualizacja: 12.10.2024 14:34
Ostatnie fale powodziowe w Polsce zmuszają nas do myślenia o tym, jak temu zapobiec w przyszłości i jak dbać o nasze rzeki. Wiele osób się wypowiada na temat tego, co należy robić z rzekami, a my w Czwórce oddajemy głos ekspertowi - Piotrowi Bednarkowi. 
Polska rzeka
Polska rzekaFoto: Piotr Krzeslak/ Shutterstock

Piotr Bednarek jest prezesem Stowarzyszenia Wolne Rzeki, czyli organizacji pozarządowej, działającej na rzecz ochrony przyrody, w szczególności rzek i mokradeł. W Czwórce wyjaśniał znaczenie i zagrożenia związane z ingerencją człowieka w nurt rzek.

Posłuchaj
19:33 CZWORKA Szanuj zieleń 2024_10_12-08-12-08.mp3 Piotr Bednarek z Stowarzyszenia Wolne Rzeki opowiada o ingerencji człowieka w nurty rzek (Szanuj Zieleń/Czwórka)

 

- Zarówno naukowo, w ramach doktoratu, jak i aktywistycznie w ramach Stowarzyszenia Wolne Rzeki zajmuję się tym, żeby rzekom i organizmom, które w nich żyją było trochę lepiej, a rzeki mają z nami coraz trudniej, bo przekształciliśmy je bardzo mocno, bezpośrednio zanieczyszczając je oraz niszcząc brzegi, ale też globalna zmiana klimatu odbija się bardzo mocno na tym, jak one funkcjonują - mówi Piotr Bednarek. 


Wyświetl ten post na Instagramie

Post udostępniony przez Wolne Rzeki (@wolnerzeki)


Wolne rzeki

Wiemy, że człowiek ingeruje w funkcjonowanie rzek już od bardzo dawna. Ale czy są jeszcze w Polsce jakieś rzeki, których nie ruszyliśmy? - Takich całkowicie wolnych rzek od wszelkich przekształceń stworzonych przez człowieka, już nie mamy. Każda nasza rzeka, i ta większa, i ta mniejsza, zostały przynajmniej na jakimś odcinku, przez naszą działalność przekształcone, ale chociażby Wisła jest na długich odcinkach rzeką, która jest w dużym stopniu naturalna i w dużym stopniu wolna.

Dlaczego przekształcamy rzeki?

W ostatnich tygodniach wiele czytaliśmy o powodziach i określenie, czy ingerencja człowieka w rzeki jest dobra czy zła, nie jest takie proste. - Już od jakichś 150 lat w Polsce regulujemy rzeki w celu przyspieszenia spływu wody. W 2024 roku już prawie nie mamy zim i mamy te wszystkie rzeki w większości uregulowane, mamy setki tysięcy kilometrów rowów melioracyjnych, więc dla nas teraz problemem jest to, że woda odpływa za szybko i że jej nie ma w terenie, podczas gdy problemem dla ludzi w Polsce 100 lat temu było to, że wszędzie było bagno, więc na tamte czasy te pomysły miały sens, jednak okazało się, że skutkiem tych regulacji, jest to, że dzisiaj mamy na przemian bardzo poważną suszę i jednocześnie bardzo poważne powodzie. W  tym roku w Warszawie na wodowskazie Wisła była rekordowo niska i w tym samym czasie rozpoczęła się ogromna powódź na Dolnym Śląsku - opowiada gość Czwórki. 


Wyświetl ten post na Instagramie

Post udostępniony przez Wolne Rzeki (@wolnerzeki)


Bobry kontra ludzie

Jednym ze sposobów regulacji rzek jest budowa zapor i tam. Można się zastanowić, czy budowanie zapór jest czymś złym, skoro w przyrodzie robią to chociażby bobry. - Bobry budują swoje tamy na małych rzekach, nie są w stanie postawić tamy przez środek Wisły w Warszawie, a człowiek ze swoją technologiczną dominacją jest. Budowa zapór jest jednym z elementów regulacji rzek i ma na różne cele, na przykład produkcja energii elektrycznej, przeciwdziałanie powodziom, suszom, umożliwienie żeglugi śródlądowej, ale żadna z tych funkcji w przypadku tych zapór na przykład na Dolnej Wiśle nie działa, bo one się wzajemnie wręcz wykluczają, a jej wpływ na rzekę i na to, co się dzieje z rybami, jest gigantyczny - tłumaczy ekspert.

Zobacz też:

- Sama budowa zapory we Włocławku sprawiła, że w 60 tysiącach kilometrów rzek w Polsce wymarło kilka gatunków ryb wędrownych, więc jej wpływ na środowisko jest ogromny. Bobrowe tamy takiego wpływu nie mają, bo są budowane na tych najmniejszych rzekach, a nie na "rybich autostradach", więc ich wpływ, jeśli chodzi o migrację ryb na przykład, jest dużo mniejsza i dużo bardziej lokalna i ryby też sobie potrafią bardziej poradzić z bobrową tamą wysoką na pół metra, niż z zaporą we Włocławku wysoką na 15 metrów - dodaje.


Wyświetl ten post na Instagramie

Post udostępniony przez Wolne Rzeki (@wolnerzeki)


Co zrobić z zaporami?

Skoro wiemy już, że kwestia zapór wodnych nie jest taka prosta, musimy się zastanowić, co z nimi zrobić. - W długoterminowym rozrachunku, myślę, że część zapór, nie wszystkie oczywiście, bo ich mamy w Polsce tysiące, trzeba będzie rozebrać. Ta we Włocławku jest wyjątkowo szkodliwą przyrodniczo konstrukcją, bo generuje powodzie, np. powodzie zatorowe w zimie. Co nie znaczy, że wszystkie należy rozbierać, bo to nie jest tak, że one wszystkie nie pełnią swoich założonych funkcji, np. suche zbiorniki, jak Racibórz Dolny na Odrze pełnią - mówi prezes Stowarzyszenia Wolne Rzeki.

Rowy melioracyjne

Oprócz tam i zapór mamy również rowy melioracyjne. - Rzeka po prostu ściąga wodę z jej otoczenia i odprowadza w dół do morza i rowy melioracyjne robią dokładnie to samo, tylko że tych rowów wykopaliśmy w Polsce około 350-400 tysięcy kilometrów, czyli trzykrotnie więcej niż mamy naturalnych rzek, więc ich wpływ na obieg wody i na to, jak szybko woda z krajobrazu znika, jest odprowadzana najpierw do rzeki, a potem do morza, jest ogromny - opowiada Piotr Bednarek.

Wyświetl ten post na Instagramie

Post udostępniony przez Wolne Rzeki (@wolnerzeki)

Sytuacja w przyszłości

- Na Tanwi i na Bukowej stany wód były też rekordowo niskie, tak jak Wisły w Warszawie i to się utrzymywało nie przez tydzień, tylko przez półtora miesiąca, a nietóre mniejsze od nich rzeki całkowicie wyschły, więc sytuacja jest dramatyczna i wraz ze zmianą klimatu będzie się pogarszać, więc musimy podjąć działanie, żeby naprawić ten stan rzeczy - przestrzega gość Czwórki. 

***

Tytuł audycji: "Poranek Czwórki"

Prowadząca: Marta Hoppe

Gość: Piotr Bednarek (prezes Stowarzyszenia Wolne Rzeki)

Data emisji: 12.10.2024

Godzina: 8.07

gV