- Pierwszy raz wpadłem na sesję do Grasshopper Studio w lipcu 2017 a ostatni w maju 2018. To były świetne chwile pełne "zajawy" i humoru, stąd na albumie króluje funk. Opiat za konsoletą, Panama z gitarą, ja nad kartką, wszyscy zanurzeni w gęstym dymie, szczęśliwi, zaangażowani i pełni pomysłów. Wyszedł z tej atmosfery kozacki muzyczny przelot, klimacik jest unikatowy i nie do powtórzenia, bo w sumie poznawaliśmy się w trakcie tworzenia tej płyty. W utworach czuć moc, choć po drodze różnie bywało, bo to jednak Polska. Dla mnie prywatnie klasyk, chciałbym nagrywać tylko takie rzeczy - mówi Kuba Knap.
***
mat. pras./kd