Zakochaj się w Beskidach, jak pan Maciej

Ostatnia aktualizacja: 03.06.2011 10:00
Dukla to małe podkarpackie miasteczko. Na każdym wzgórzu mieszkają tam ludzie, którzy rzucili wielkie miasta. Mimo, że czasem nie ma prądu, a czasem w kwietniu wokół ich domostw zalega śnieg – jest im tam dobrze.
Audio

- Jestem tu mniej więcej od 7 lat – opowiada pan Maciej, który sprowadził się z Warszawy, a dziś remontuje swój drewniany dom. Przed panem Maciejem w jego domu mieszkał starszy jednoręki człowiek. – Miał bardzo ograniczone możliwości funkcjonowania, często sobie nie radził. Gdy przygotowywałem ściany do otynkowania, wyjmowałem z przerw między belkami np. stare trampki i rajstopy które on tam umieszczał, żeby mu nie wiało.

To skłania do refleksji. – Tego człowieka już dawno nie ma, a ja, znajdując pamiątki po nim, zastanawiam się, w jakim ja będę stanie, będąc w jego wieku…

U pana Macieja przed domem rośnie dąb. Został tam cudem, bo na wsi są takie zwyczaje, że jak ktoś sprzedaje posesję, to wycina wszystko w pień. A kilkudziesięcioletni dąb się ostał. Dziś pan Maciej korzysta z dobrodziejstw starego drzewa, gdy potrzebuje drewna na opał.

– Pokochałem Beskid Niski. Pierwszy raz, gdy tu przyjechałem, poczułem, że to jest miejsce, gdzie ja chcę mieszkać. Gdy pojawiła się okazja, po prostu się tu przeprowadziłem – mówi pan Maciej. Tylko z czego tu żyć? – To jest miłość, uczucie irracjonalne – tłumaczy pan Maciej. – Jak kobieta zakochuje się w mężczyźnie to nie pyta go, z czego będziemy żyć. To trudno wytłumaczyć.

Ale zarabiać trzeba. Po okresie zauroczenia przestrzenią i przyrodą, człowiek szuka możliwości zarabiania pieniędzy. Trudność polega na tym, że nie wszyscy chcą wracać do zawodów z czasów życia w mieście. Dlatego w Dukli odkrywają  na nowo drzemiące w nich zdolności. Pani Monika i pan Maciej zaczęli np. produkować pierniki.

Zanim w życiu pana Macieja pojawiła się pani Monika, ten kilka lat w Beskidzie Niskim spędził sam. W zimie śnieg odcinał go od świata, na odludziu nie było lekko. Zwłaszcza, że pan Maciej, gdy się sprowadzał, miał tylko grzejnik i siennik. Sąsiedzi dali mu łóżko. Był kwiecień. Pan Maciej zamieszkał w budynku, który niegdyś był szkołą. Dużo miejsca, ale mało wszystkiego innego. – Ani drewna, ani nic – wspomina pan Maciej. A w tym roku w kwietniu spadł śnieg. Raz przyjechała telewizja, by zrobić reportaż, a tu – niespodzianka – nie było prądu… – Historie bywają ekstremalne. Czasem rzeczywistość tak odbiega o wyobrażeń ludzi o mieszkaniu na wsi, że się wyprowadzają – mówi pan Maciej. Ale on dał radę. Poznał ludzi, codziennie jest optymistą.

Co robi dziś pan Maciej? Jak żyją z panią Moniką w maleńkiej Dukli w malowniczym Beskidzie Niskim? Posłuchaj całego reportażu "Z dala od zgiełku" Hanny Bogoryi- Zakrzewskiej. Kliknij ikonę dźwięku w ramce obok artykułu.

(kd)

Czytaj także

Graffiti: farbą w miejską tkankę

Ostatnia aktualizacja: 06.05.2011 11:30
Kiedy chodzą po ulicach i nie mają flamastra w kieszeni, czują się źle. Grafficiarze ingerują w przestrzeń zabudowaną. Liczą się ci, których kreatywność i wyobraźnia nie zna granic.
rozwiń zwiń
Czytaj także

"Codzienne życie pianisty"

Ostatnia aktualizacja: 06.05.2011 14:54
Historia niewidomego muzyka - reportaż Eweliny Karpacz-Oboładze.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Beskidzkie pierniki lepsze niż zgiełk miasta

Ostatnia aktualizacja: 26.05.2011 13:43
- Kiedy przyjechałem tutaj pierwszy raz miałem 20 lat i czułem, że jest to miejsce, gdzie chcę mieszkać. Gdy pojawił się odpowiedni moment w życiu, zrealizowałem to pragnienie – mówi Maciej Panabażys, piernikarz z Dukli.
rozwiń zwiń