Sepioło spędził w morzach, oceanach i innych akwenach ponad 2000 godzin, odwiedził najpiękniejsze miejsca nurkowe na świecie. Jego zdjęcia, nagradzane w różnych częściach globu: od Moskwy po Singapur, ukazują świat, który wielu nie mieści się w wyobraźni: piękny, kolorowy, czasem niebezpieczny.
Z reguły, gdy jedzie w świat fotografować podwodne życie, wie, czego może spodziewać się na miejscu i jest na to przygotowany. – Większość miejsc została już zbadana, można więc przed wyprawą poczytać, jakie stworzenia tam żyją – opowiada fotograf. – Natomiast zdarzało mi się, że i tak byłem zaskoczony, bo tak naprawdę o podwodnym świecie wciąż niewiele wiemy.
Sepioło fotografuje od dziecka. Najpierw była to architektura, a nurkowanie pokochał dopiero w 1999 roku. Od tego czasu jednak jego życie zdominowała ta pasja.
Zdaniem fotografa "pod wodą człowiek zawsze będzie obcy", ale jeśli nawet trafi się przypadkiem na rekina, nie należy wpadać w panikę. – To raczej magia Hollywoodu działa na naszą wyobraźnię – opowiada Sepioło. – Te stworzenia z reguły są nieśmiałe i płochliwe. Najczęściej trzeba się za nimi porządnie naganiać, żeby zrobić dobre zdjęcie.
Sepioło przeważnie schodzi pod wodę do głębokości 40 m, czyli w tzw. "formule rekreacyjnej", z jedną butlą. Wówczas przebywa się pod wodą około godzinę, ale i tak wszystko determinuje ilość powietrza w butli. – Przez kilka lat zajmowałem się nurkowaniem technicznym – opowiada Sepioło, którego rekord głębokości to 103 m. – Ale zawsze robiłem to w jakimś celu, na przykład, by sfotografować wrak.
Najbardziej zaskakujące rzeczy zobaczył, jak sam opowiada, w Indonezji, w cieśninie Lembeh. – Jest niepozorna, ma ok. 2 km szerokości. Gdy zejdzie się na dno, widać piach wulkaniczny, jakieś śmiecie, opony, stare buty – opowiada Sepioło. – Wystarczy się jednak przyjrzeć bliżej, by zorientować się, że między tymi wszystkimi rzeczami tętni niesamowita ilość życia: malutkie, kilkucentymetrowe stworzenia. W makroobiektywie urastają do większych rozmarów i odpowiednio wykadrowane robią niesamowite wrażenie.
Dariusz Sepioło w studiu Czworki/fot. Aurelia Chmiel
Teraz, zdaniem fotografa, "przyszedł czas, by podsumować swoją działalność". Na Skwerze Hoovera w Warszawie można więc oglądać wystawę jego autorstwa pt. "Wielki Błękit", a w grudniu światło dzienne ujrzy film na DVD pt. "Magia wielkiego błękitu".
Więcej na ten temat, m.in. o tym, jak wabić rekiny i z czego słynie Bałtyk, dowiesz sie, słuchając całej rozmowy z audycji "Pod lupą".
(kd)