Takiego wyniku w ćwierćfinale Ligi Mistrzów z udziałem Bayernu i Barcelony nie spodziewał się chyba nikt. Padło w tym meczu aż 10 goli - w tym aż osiem dla niemieckiego zespołu. Najjaśniejszą postacią nie był jednak Robert Lewandowski.
Strzelanie rozpoczął już w czwartej minucie meczu Thomas Mueller, który zamienił na gola ładną akcję dwójkową rozegraną z Lewandowskim. Kilka chwil później było 1:1. W siódmej minucie niefortunna interwencja obrońcy Bayernu Davida Alaby skończyła się golem samobójczym. Bawarczycy potrzebowali kilkunastu minut, by znów złapać swój rytm. Gdy to zrobili Barcelona była bez szans.
Do przerwy piłkarze Bayernu trafili do bramki rywali jeszcze trzy razy. Na listę strzelców wpisywali się kolejno Ivan Perisić, Serge Gnabry oraz Thomas Mueller. Nie można powiedzieć, że już wtedy Barcelona była znokautowana, ale jej piłkarze i kibice mogli już tylko liczyć na cud.
Kroplę nadziei w serca Katalończyków wlał w 57. minucie Luis Suarez, który strzelił na 2:4 po ładnej indywidualnej akcji. Szybko jednak skrzydła Barcelonie podciął Joshua Kimmich. Po jego strzale w 63. minucie było już 5:2. Kolejny do bramki Barcy trafił Robert Lewandowski (82. minuta). Potem dwa ostatnie gole dołożył Philippe Coutinho (85. i 89. minuta).
To już był nokaut. Barcelona pożegnała się z Ligą Mistrzów po jednej z największych porażek w historii zasłużonego klubu. Bayern pokazał moc, którą będzie chciał zachować aż do finału. Najpierw jednak Bawarczyków czeka półfinał. Zmierzą się w nim ze zwycięzcą meczu Manchester City - Olympique Lyon.
***
Robert Grzędowski
