I znowu informacje sportowe zdominowali zadymiarze, a może raczej stadionowi bandyci, którzy po raz kolejny znaleźli sobie sposób na wyładowanie frustracji w formie znacznie przekraczającej nie tylko normy, ale i ludzkie pojęcie.
Są różne sposoby walki z głupotą, chamstwem i bandytyzmem. Można publicznie piętnować osoby popełniające czyny uznawane za, delikatnie rzecz ujmując, niemądre, niestosowne czy przekraczające innego rodzaju normy zachowań. Można podjąć się trudnej pracy prewencyjnej czy resocjalizacyjnej… Można i tak często się robi, lecz skutki tejże działalności są opłakane.
Można też zastosować inną, o wiele boleśniejszą dla marzących o taniej popularności medialnej „bohaterów” boiskowych zadym, strategię. Otóż wystarczy nie informować o szczegółach „wyczynów” ludzi, którym pomieszały się gry komputerowe z rzeczywistością. Wystarczy nie pokazywać ich w telewizji – wszak właśnie o to im chodzi i można liczyć, że może kiedyś im się to znudzi… Bez audytoriom takie wyczyny są bezsensowne, bo jak tu pochwalić się kolegom obecnością w TV, gdy nikt nie pokazuje nawet migawki z kolejnej idiotycznej zadymy.
Jest jeszcze jeden drastyczny sposób… Można zrobić igrzyska… nie greckie lecz takie bardziej „rzymskie” walki upośledzonych gladiatorów stadionowych. Dać im do dyspozycji zamknięty obiekt, wszelkie akcesoria, którymi chcą wyrażać swoje argumenty i niech sprawę załatwią „w sosie własnym”.
Jaki sposób walki z boiskowymi bandytami wybrać?
Darek Matyja