Siatkarskie marudzenie (wideo)

Z regulaminem - tak jak z szefem - dyskutować się nie powinno.

Często tak w życiu bywa, że para idzie w gwizdek, a nawet największy wysiłek albo nie zostaje doceniony, albo też zniweczony przez czyjąś decyzję bądź… nierozsądny regulamin.

Czy tak będzie podczas mistrzostw świata w siatkówce?
Regulamin… cóż z regulaminem, tak jak z szefem w pracy, dyskutować się nie powinno, a jednak... można się wkurzyć jeśli po trzech zwycięstwach (z Kanadą, Niemcami i Serbią) w kolejnej fazie rozgrywek trafia się na Brazylię i Bułgarię – czyli w jednej grupie całe podium poprzednich mistrzostw świata. Można zacząć marudzić, że to niesprawiedliwe, że taki regulamin preferuje kogo innego (patrz Włochów)… Tylko po co?  

Nie ma co zbyt szybko szukać usprawiedliwień, wystarczy dalej jak najlepiej robić to, co robiło się do tej pory i.... tyle. Czyli grać i wygrywać kolejne mecze. I nie jest ważne czy przeciwnikami będą Czesi czy też Brazylijczycy. Jeśli chce się zostać mistrzem świata to trzeba wygrać ze wszystkimi, a nie zwalać na zły regulamin. Kiedyś, zespół Huberta Wagnera pojechał na igrzyska w Montrealu po złoto. W kraju wypowiedzi „kata” traktowane były jako nieodpowiedzialne, a tutaj Gawłowski, Skorek i reszta wygrali i z Japonią i ze... Związkiem Radzieckim i zdobyli złoto...

I tego życzę polskim siatkarzom na mistrzostwach we Włoszech. Niech udowodnią, że na złoto po prostu zasłużyli swoją ciężką pracą na treningach, by nikt nie mógł im powiedzieć tak jak kiedyś (już nieaktualne) mówiło się o futbolistach Hiszpanii „że grają pięknie jak nigdy dotąd, a przegrywają jak zwykle”. Choć to zwykle w odniesieniu do Brazylii ostatnio nie jest już takie „zwykłe” bo biało-czerwoni udowodnili, że siatkarze z Ameryki Południowej też nie są nadludźmi i można z nimi wygrywać.

 

 

Darek Matyja