Afera dotyczy lat 2003-2004, gdy Zieliński prowadził piłkarzy Górnika Łęczna. Z protokołów przesłuchań piłkarza, działacza i masażysty Górnika wynika, że trener nie tylko wiedział o handlowaniu meczami, ale nawet raz sam zaproponował taką zbiórkę piłkarzom z rady drużyny.
Jacek Zieliński stanowczo zaprzecza. W rozmowie z "Polską" przyznał jedynie, że był w tej sprawie przesłuchiwany we wrocławskiej prokuraturze apelacyjnej jako świadek. Zapewnił jednak, że wiązanie go z kupowaniem meczów to bzdury. Jestem tym zaskoczony, to wszystko nieprawda - skomentował.
Były piłkarz Górnika obciąża Zielińskiego
Trenerem piłkarzy Górnika Łęczna Jacek Zieliński został w grudniu 2002 roku. Pół roku później - dokładnie 1 lipca 2003 r. - do kodeksu karnego weszły przepisy przewidujące karę więzienia za sportową korupcję - pisze dziennik.
Były piłkarz Górnika Łęczna Grzegorz S., przesłuchiwany we wrocławskiej prokuraturze jako podejrzany, opowiedział o zdarzeniu z ostatnich dni czerwca 2003 r. Górnik walczył wtedy z Zagłębiem Lubin o prawo gry w ekstraklasie. Mecze rozgrywano 15 i 21 czerwca.
Według piłkarza - dziś grającego w drużynie MKS Kluczbork - przed drugim ze spotkań trener Zieliński miał zaproponować radzie drużyny zebranie 100 tysięcy złotych na łapówkę dla sędziego. My się zgodziliśmy - wyjaśnił Grzegorz S. Za awans do ekstraklasy drużyna miała obiecany milion złotych premii.
Piłkarz oskarżony w lipcu o korupcję zeznał m.in.:
Gdy grałem w Łęcznej to graliśmy baraże z Zagłębiem Lubin. Były to baraże o awans do pierwszej ligi w sezonie 2002/2003. Drugi mecz graliśmy na Zagłębiu i sędzią był Jacek Granat. Przed tym drugim meczem trener Jacek Zieliński zapytał radę drużyny czyli mnie, Bugałę, Kościelniaka i chyba kogoś jeszcze czy jesteśmy w stanie jako drużyna w sumie oddać z premii za awans kwotę 100 tys. zł. dla sędziego tego meczu. Nie konsultowaliśmy chyba nawet tego z pozostałymi zawodnikami. Po to jest rada drużyny żeby o takich meczach decydować. Wtedy mieliśmy obiecaną za awans premię w wysokości miliona złotych.
Już po meczu - wygranym przez Łęczną 2:1 - zawodnicy dowiedzieli się, że sędziujący mecz Jacek G. propozycji nie przyjął. Trener Zieliński raz może coś takiego powiedział - potwierdził "Polsce" Grzegorz S., gdy zapytaliśmy go o jego relację dotyczącą meczów barażowych z Zagłębiem Lubin.
Zmowa milczenia
Grzegorz S. na przesłuchaniu w prokuraturze wymienił dwóch innych piłkarzy, którzy słyszeć mieli propozycję korupcyjną trenera Zielińskiego. Jeden z nich - Paweł Bugała dziś jest trenerem juniorów w Górniku Łęczna. Nie pamiętam tego tematu. Może ja nawet nie byłem na tym spotkaniu z trenerem - zastanawiał się.
Drugi z zawodników - Ireneusz Kościelniak, dziś grający trener V-ligowej Wisły Ustronianki, nie chciał w ogóle rozmawiać. Gdy usłyszał, że rozmowa ma dotyczyć jego gry w Górniku Łęczna, a pytanie jest delikatne, szybko uciął rozmowę. Ci, którzy coś przeskrobali, niech trafią do prokuratury. Niech pan da spokój. Nie jestem zainteresowany rozmową - zaznaczył.
Grający trener rozłączył się, zanim zdążyliśmy powiedzieć, że chodzi o aferę korupcyjną. Czy trener Zieliński mógł wiedzieć coś o korupcji po 1 lipca 2003? Mógł nie wiedzieć - twierdzi Grzegorz S. - Ja nie wiedziałem - dodał.
Z relacji dwóch innych podejrzanych - Bronisława K., wówczas wiceprezesa klubu, i kierownika drużyny Ryszarda M. - wynikać może coś innego. Od 2002 r. kupowanie meczów w Górniku Łęczna mogło być zorganizowane systemowo.
Za składanie korupcyjnych ofert miał być odpowiedzialny Ryszard M. Jeden ze skorumpowanych sędziów nazywa go nawet "Fryzjerem" z Łęcznej.
"Fryzjer", Ryszard F., to szef piłkarskiej mafii ustawiającej mecze w polskim futbolu na niespotykaną skalę. Tak przynajmniej twierdzi prokuratura.
Bronisław K. przyznał w prokuraturze, że uczestniczył w organizowaniu pieniędzy na łapówki i konsultował z Ryszardem M., jakie mecze ten miał "kupić" u sędziów. Pieniądze miały pochodzić ze specjalnej podwyżki premii "kadry kierowniczej", w tym m.in. trenera piłkarzy.
- W naszym klubie były określone warunki przyznawania kadrze kierowniczej premii za wyniki sportowe. (...) Przez kadrę kierowniczą rozumiem: pierwszego trenera, drugiego trenera, menadżera, fachowców odnowy biologicznej, kierownika drużyny. (...) W momencie gdy postanowiliśmy kupować mecze to regulaminy premiowania tej kadry zostały zmienione w ten sposób, że premie zostały podwyższone w taki sposób, żeby uzyskiwać nadwyżkę i tę kwoty z nadwyżki przeznaczać na kupowanie meczów - zeznał Bronisław K.
Były wiceprezes przekonywał w śledztwie, że z każdym, komu podwyższono premię, osobiście rozmawiał. Mówił, że nadwyżkę trzeba oddać. Każda z tych osób długo działa w sporcie i doskonale wiedziała, na jaki cel idą te pieniądze - mówił Bronisław K.
Bogusław Kaczmarek jedynym sprawiedliwym?
Czy więc trener Zieliński był jednym z tych, którym podniesiono premię, żeby były pieniądze na łapówki? Bronisław K. w swoich wyjaśnieniach ani razu nie użył jego nazwiska. Wymienił jednak nazwisko jedynego trenera, któremu premii nie podniesiono. Chodziło o Bogusława Kaczmarka, następcę Zielińskiego.
- Premie podwyższano wszystkim tym osobom wskazanym w listach kadry kierowniczej, z wyjątkiem jednej osoby. Nie podwyższałem tej premii trenerowi Kaczmarkowi Bogusławowi. Wynikało to z tego, że on miał bardzo wysoką premię za wyniki sportowe i byłoby to podejrzane, gdybyśmy mu jeszcze podwyższyli premię. Ponadto ktoś mi powiedział, nie pamiętam już kto, że Kaczmarka nie należy w ten temat wprowadzać, bo on z natury jest przeciwny takim praktykom kupowania meczów - zeznawał były wiceprezes Górnika Łęczna.
Zbyt cenię sobie pracę, żeby szukać pozaboiskowych metod - skomentował Bogusław Kaczmarek w rozmowie z "Polską". Taką drogą szedłem też w Górniku Łęczna - dodał. Przyznaje, że o korupcji i przekupywaniu sędziów nie wiedział. O innych trenerach nie chciał się wypowiadać.
Były wiceprezes Łęcznej Bronisław K. nie chciał komentować treści swoich wyjaśnień. Nie znam wypowiedzi piłkarza Grzegorza S. Nie udzielę odpowiedzi w sprawie trenera Zielińskiego - uciął krótko.
Każdy może być pomówiony
Ryszard M., kierownik drużyny, "Fryzjer" z Łęcznej, również nie chciał rozmawiać z gazetą. Był wzburzony, że pytamy o inne osoby, w tym trenera Zielińskiego. W czasie swoich przesłuchań we wrocławskiej prokuraturze bardzo szczegółowo opowiadał o meczach, przy okazji których składał sędziom korupcyjne propozycje.
Od lipca 2003 do połowy czerwca 2004 - kiedy trenerem był Zieliński - Ryszard M. miał przekupić sędziów, a czasem sędziów i obserwatorów 11 spotkań.
Od 15 czerwca 2004 r. trenerem był Bogusław Kaczmarek. Ryszard M. wspomniał o nim przy okazji meczu z sierpnia 2004 z Cracovią. Gdy był ten mecz z Cracovią, to trenerem Łęcznej był Bobo Kaczmarek i on oficjalnie nie chciał wiedzieć nic o korupcji, dokładnie od wszystkiego się odcinał i stąd nasza aktywność korupcyjna w kontaktach z sędziami i obserwatorami była mniejsza - wyznał masażysta.
Czy więc za czasów trenera Zielińskiego była większa? Powiedziałem podczas przesłuchania w prokuraturze, że każdy, kto pracował w Łęcznej, może być pomówiony o korupcję. Zdaję sobie z tego sprawę. Trzeba z tym żyć - powiedział zdenerwowany szkoleniowiec obecnych mistrzów Polski.
Podnosili panu premię? Oddawał pan pieniądze na łapówki? Ktoś z panem o tym rozmawiał? - zapytali dziennikarze "Polski". Łatwo sprawdzić, czy moje premie były podniesione. Ja nic o tym nie wiem. To wszystko nieprawda - uciął Zieliński.
Przeczytaj szczegółowe zeznania Grzegorza S. - Szokujące zeznania w sprawie Zielińskiego
man, dpanek, gaw, Polska, polskieradio.pl, pilkarskamafia.blogspot.com