Po pierwszym secie nic nie wskazywało na kłopoty, jakie miały nadejść w kolejnych partiach. Tę pierwszą partię rozgrywanego w Spodku spotkania Polacy wygrali 25:17, w czym pomogły mocne i celne zagrywki oraz szybka gra na siatce.
W drugim secie Słoweńcy zaczęli grać lepiej, ale wciąż grę kontrolowali "biało-czerwoni" i prowadzili 24:22 by... przegrać seta na przewagi 30:32. Ta niewykorzystana szansa ewidentnie odbiła się na podopiecznych Vitala Heynena. Przestali trafiać mocnym serwisem i dominować na siatce. W efekcie trzecią partię rywale wygrali spokojnie 25:16.
By pozostać w grze o finał mistrzostw Europy Polacy musieli wygrać czwartego seta i determinację w ich grze było widać w każdej akcji. Poszczególne wymiany stały na wysokim poziomie, oba zespoły broniły z całych sił i walczyły zaciekle - także po gwizdkach sędziego, gdy kilka razy zawodnicy spięli się pod siatką. Znów była zacięta końcówka i gra na przewagi, której przebieg trudno opisać w kilku zdaniach.
Słoweńcy mieli kilka piłek meczowych, po dwóch z nich już cieszyli się ze zwycięstwa, ale punkty były anulowane po challengach. Ostatecznie i tak zwyciężyli, ale po bardzo długim secie - 37:35. Czterosetowy mecz trwał niemal trzy godziny.
Po dwóch latach Słowenia znów wygrała z Polską w półfinale mistrzostw Europy. "Biało-czerwonym" pozostała walka o brąz.
***
Robert Grzędowski
