Sprawę ujawnił nSport. Jego reporterzy nagrali B. jak z trybun prowadzi mecze lidera IV ligi grupy mazowieckiej. - Prowadzi również zajęcia, ma wpływ na taktykę - przyznał jeden z piłkarzy w wyemitowanym wczoraj programie "Powrót Małego Fryzjera".
Mały Fryzjer rządzi w klubie
"Mały Fryzjer" to środowiskowy pseudonim Andrzeja B., byłego szkoleniowca między innymi Znicza Pruszków, II trenera Groclinu Grodzisk Wlkp. i Wisły Kraków.
Jak czytamy w dzienniku - wrocławska prokuratura, która od kilku lat prowadzi śledztwo w sprawie korupcji w polskim futbolu, oskarżyła go o ustawienie (w latach 2003-2006) blisko setki spotkań na różnych poziomach rozgrywkowych. Zakazała mu uprawienia zawodu. Zakaz prowadzenia spotkań (na wszystkich szczeblach rozgrywek, bez względu na ich charakter - amatorski lub profesjonalny) wydał również PZPN.
Jak dowiedział się portal polskieradio.pl - prokuratura rozważa podjęcie działań, które uniemożliwiłyby Andrzejowi B omijanie zakazu. Śledczy zastanawiają się nad zwróceniem się w tej kwestii do sądu.
B. formalnie zatrudniony jest przez prezesa Hutnika Macieja Purchałę jako kierowca. Oficjalnie pierwszym trenerem jest Łukasz Zezula i nikt w klubie nie przyznaje się do żadnej formalnej sportowej współpracy z B. Jednak w materiale nakręconym ukrytą kamerą podczas spotkania ligowego z Wkrą Żuromin (15. kolejka) widać wyraźnie, że Zezula komunikuje się (prawdopodobnie za pomocą zestawu walkie-talkie) ze stojącym na trybunach i wydającym polecenia ("Zrób zmianę" "Ma grać tylko po przekątnej") Andrzejem B. On sam na stwierdzenie reporterów, że prowadzi drużynę mimo zakazów, odpowiada: "A ja prowadzę? Krzyczę sobie". - Ja zawsze będę trenerem. Zawsze będę podpowiadał - dodaje.
Prezes PZPN wściekły
Jeden z piłkarzy przyznał jednak anonimowo, że B. prowadzi zajęcia i pojawia się w szatni przed meczami.
- To jest skandal! Skandal klubowy! Klub zatrudnia fikcyjnego trenera - powiedział po obejrzeniu materiału Grzegorz Lato, prezes PZPN. - Skieruję sprawę do odpowiednich organów - zapewnia w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
O zaangażowaniu B. w sprawy Hutnika od dłuższego czasu wiedział Mazowiecki Związek Piłki Nożnej. Wiosną B. zgłaszał się nawet z prośbą o pozwolenie na prowadzenie zespołu. Zgody nie uzyskał, więc musiał zadowolić się rolą „kierowcy z tylnego siedzenia".
- Wyjaśniamy tę sprawę. Zastanawiamy się nad sankcjami dyscyplinarnymi wobec klubu. Jakimi? W grę wchodzi odebranie licencji - powiedział gazecie Artur Jędrych, przewodniczący Wydziału Dyscypliny.
man, polskieradio.pl, Przegląd Sportowy