Wygrana nad Jagiellonią pozwoliła Lechowi Poznań zbliżyć się do ligowej czołówki. Białostoczanie w rundzie wiosennej pozostają wciąż bez zwycięstwa.
Zespół Michała Probierza w pierwszej połowie sprawiał lepsze wrażenie od nieskładnie grających gospodarzy. Wprawdzie przy odrobinie szczęścia już w 9. minucie Artjoms Rudenvs mógł pokonać Grzegorza Sandomierskiego, ale potem to akcje białostockich piłkarzy mogły się bardziej podobać.
Poznaniacy niepewnie, a czasami wręcz nonszalancko grali w defensywie, a na "prezenty" czyhał bardzo aktywny od pierwszych minut Tomasz Frankowski. W 19. minucie snajper Jagiellonii znalazł się w sytuacji sam na sam z Krzysztofem Kotorowskim, ale bramkarz Kolejorza okazał się minimalnie szybszy i zapobiegł utracie bramki. W kolejnej akcji Frankowski ładnym wolejem z dystansu próbował pokonać Kotorowskiego, ale nieczysto trafił w piłkę.
Szans na zdobycie gola nie wykorzystał Rudnevs. Najpierw z sześciu metrów główkował prosto w ręce bramkarza Jagiellonii, a w innej sytuacji zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału i defensorzy "Jagi" zdążyli zablokować uderzenie Łotysza.
Po przerwie mistrzowie Polski wciąż nie mieli pomysłu na grę, a piłkarze Jagiellonii nie bali się atakować. Nie potrafili jednak stworzyć klarownych sytuacji. Przełomowym momentem okazała się 61. minuta, kiedy to obrońcy gości nie potrafili powstrzymać dryblującego w polu karnym Semira Stilicia. Pierwszy strzał Bośniaka Sandomierski odbił przed siebie, ale wobec dobitki był już bezradny.
Stracona bramka podcięła skrzydła białostoczanom, choć do końca spotkania dążyli do wyrównania. W 79. minucie po mocnym strzale głową Thiago Cionka, bramkarz Kolejorza z najwyższym trudem wybił futbolówkę na rzut rożny. Coraz bardziej zdecydowane ataki Jagiellonii otwierały szanse gospodarzom na wyprowadzanie kontrataków. Po jednym z nich Rudnevs mógł w końcu się "przełamać", ale w trudnej sytuacji trafił w nogi Sandomierskiego.
W trzeciej minucie doliczonego czasu gry dość niefrasobliwa postawa bramkarza Jagiellonii zakończyła się utratą drugiej bramki. Stilić po podaniu Sergieja Kriwca niemal z zerowego kąta posłał piłkę do siatki.
Powiedzieli po meczu:
Jose Maria Bakero (trener Lecha): Jestem bardzo zadowolony ze zwycięstwa odniesionego nad silnym zespołem, który jest wiceliderem ekstraklasy. Uważam, że byliśmy dobrze zorganizowani, próbowaliśmy grać z kontrataku, brakowało jednak ostatniego podania. W drugiej połowie mecz nie mógł się podobać, ale to my kontrolowaliśmy grę. Jagiellonia największe zagrożenie stwarzała ze stałych fragmentów gry, po jednym z nich Kotorowski szczęśliwie obronił. Warunki były bardzo trudne, w drugiej połowie nie można było grać piłką przez środek boiska. Ale nie usprawiedliwiam się, warunki były równe dla obu zespołów. Wczoraj Ruch z Górnikiem grał w jeszcze gorszych.
Michał Probierz (trener Jagiellonii): Sprawdziło się moje ulubione powiedzenie "Podrzucali, podrzucali, aż im grunt zabrali". Marzyło nam się zdobycie mistrzostwa Polski, ale jak Wisła wygra w tej kolejce, to może okazać się to nierealne. Pokazaliśmy się dzisiaj z bardzo dobrej strony, ale nie mieliśmy w zespole takiej indywidualności jak Semir Stilić, który umiał znaleźć się pod bramką. Teraz przed nami dwa tygodnie przerwy, jest czas żeby coś poprawić.
Lech Poznań - Jagiellonia Białystok 2:0 (0:0)
Bramki: 1:0 Semir Stilic (61), 2:0 Semir Stilic (90+3).
Żółta kartka - Lech Poznań: Dimitrije Injac, Marcin Kikut. Jagiellonia Białystok: Thiago Cionek, Hermes.
Sędzia: Dawid Piasecki (Słupsk). Widzów 25 000.
Lech Poznań: Krzysztof Kotorowski - Marcin Kikut, Bartosz Bosacki, Manuel Arboleda, Luis Henriquez - Bartosz Ślusarski (65. Tomasz Mikołajczak), Dimitrije Injac (65. Siergiej Kriwiec), Rafał Murawski, Ivan Djurdjevic (85. Hubert Wołąkiewicz), Semir Stilic - Artjoms Rudnevs.
Jagiellonia Białystok: Grzegorz Sandomierski - Alexis Norambuena (90. Franck Essomba), Andrius Skerla (85. Ermin Seratlic), Thiago Cionek, Luka Pejovic - Tomasz Kupisz, Hermes, Mladen Kascelan, Jarosław Lato - Tomasz Frankowski (75. Bartłomiej Pawłowski), Vuk Sotirovic.
man