Opinię prezydenta Ryszarda Grobelnego w tej sprawie można przeczytać na jego blogu we wpisie - "Kilka słów prawdy".
Prezydent odnosi się w nim najpierw do wspólnego protestu kibiców Legii Warszawa i Lecha Poznań przeciwko "Gazecie Wyborczej" i premierowi Donaldowi Tuskowi.
"Jeśli nie pójdziecie po rozum do głowy tak będzie wyglądał każdy mecz ligowy", "Warszawiacy przeciw Wybiórczej. Społeczeństwu oczy mydlicie - wszystkiemu winni kibice?" oraz "Donald - premier Wyborczej czy obywateli?" - takie transparenty wywiesili fani obu drużyn na początku finału Pucharu Polski a następnie przenieśli się poza trybuny. Po kwadransie kibice obu zespołów wrócili i rozpoczęli doping dla swoich drużyn.
Ryszard Grobelny na swoim blogu przede wszystkim jednak opisuje, jak z jego punktu widzenia wyglądały zamieszki, do jakich doszło na stadionie Zawiszy po finałowym meczu Pucharu Polski.
Poniżej zamieszczamy dłuższy fragment notki Ryszarda Grobelnego:
Już miałem nadzieję, że temat zachowań kibiców na stadionach na moim blogu się wyczerpał i nie będę musiał do niego wracać. A tu nagle... Finał Pucharu Polski - mecz w sensie sportowym dobry i emocjonujący - ale kibice dali, mówiąc łagodnie, duże D.
Jak słyszę o zamiarze zamknięcia stadionów w Poznaniu i w Warszawie, to mam wrażenie, że ktoś zamierza zastosować odpowiedzialność zbiorową. Bo dlaczego tysiące kibiców mają zostać ukarane za to, że nikt nie potrafi poradzić sobie z chuliganami?
Chociaż jak czytam relacje z meczu, to mam wrażenie, że widziałem zupełnie co innego niż jest tam przedstawiane. Po pierwsze, kibice na początku wyszli w ramach protestu nie wobec działań PZPN-u, tylko ewidentnie z protestem w stosunku do Gazety Wyborczej i rządu. Jak są hasła mówiące o "Wybiórczej" i o Tusku, to chyba nie chodzi o PZPN. I można byłoby z jednej strony potraktować to, jako formę debaty publicznej, którą kibice jak każda grupa społeczna mają prawo prowadzić, wyrażając swój sprzeciw, gdyby nie to, że późniejszymi zachowaniami pokazali, że ich debata jest kompletnie niewiarygodna. Raczej potwierdzili, że chuligaństwo na stadionach w Polsce jest rzeczywistym problemem. (...)
Stosowanie odpowiedzialności zbiorowej jest oznaką słabości Państwa i bezradności rządzących. Co by było, gdyby po 11 września amerykanie zamiast łapać Bin Ladena, zakazali wjazdu wszystkich muzułmanów na teren USA? Mam zresztą inny ciekawy pomysł, skoro nie potrafimy sobie poradzić z plagą pijanych kierowców, to może warto zamknąć ruch na wszystkich drogach?
Wrócimy jednak do meczu. Był on jak na pojedynek między Legią a Lechem spokojny (mówię o kibicach). Ale jego organizacja i zachowanie szeroko rozumianych służb porządkowych dały przykład jak nie należy organizować meczów. (...)
Bo co się tak naprawdę działo na stadionie? Gdy kibice w ramach swojego protestu opuścili miejsca, spokojnie i pokojowo, to już poza trybunami byli prowokowani przez policję, łącznie z używaniem gazów łzawiących, i to nie w stosunku do tych, którzy byli prowodyrami, tylko w stosunku do każdego kibica. To już wywoływało spore napięcia. To, że kibice Legii wnieśli petardy na stadion, a kibice Lecha nie, pokazało, że służby porządkowe nie traktują obu grup równo (nieważne czy przez nieudolność czy specjalnie.. takie działania także natychmiast podnoszą napięcie!)
I wreszcie końcówka meczu. Kibice Legii przeskakują przez płoty - nikt nie reaguje. Wbiegają na stadion jeszcze przed końcowym gwizdkiem. Ewidentnie mecz powinien być przerwany w momencie, kiedy pierwszy kibic przekroczył linię trybun. Żadnej reakcji nie było ze strony służb porządkowych (stały sobie a kibice biegali między nimi), a sędzia meczu nie przerwał. Potem wszyscy wbiegli już na murawę. Trzeba od razu powiedzieć, że kibice byli nastawieni pokojowo. Nie mieli ochoty nikogo atakować. Chcieli tylko i wyłącznie się cieszyć. I w tym momencie wychodzi około 20 przedstawicieli służb porządkowych uzbrojonych w pałki i tarcze. Stają na środku boiska.
To było przerażające! Gdyby kibice Legii chcieli ich zaatakować, to w ciągu parunastu sekund zabraliby wszystkim sprzęt i uzbrojeni mogli z nim latać po całym stadionie. Kto dopuszcza do tego, żeby tak małe siły wprowadza się na stadion?! W momencie, gdy siły zostały uzupełnione (nadal mało liczne), to dalej nie reagowały - tylko stały. Wyglądało to jak prowokacja. Patrzyłem wtedy na poznańskich kibiców i zastanawiałem się, jak długo wytrzymają w sektorach. Co za idiota w ogóle nie reaguje na zachowania kibiców Legii?! Przecież to zaraz doprowadzi do tego, że nasi kibice wyjdą ze swojej trybuny. Bo na pewno nie będą biernie czekać. Skoro tamtym wolno biegać, to dlaczego nie nam? Było oczywiste, że skoro nikt nie zareaguje, to natychmiast dojdzie do poważniejszej sytuacji. Oczywiście jak kibice Lecha zaczęli schodzić z trybun, to co zrobiły służby porządkowe?? Natychmiast przesunęły się w stronę kibiców Lecha, ignorując to, co robiła Legia!
Była to wyraźna prowokacja, która musiała doprowadzić do zamieszek. Dlatego mówię jeszcze raz, że mam nadzieję, że w wyniku tego co się działo na stadionie, zarówno ci, którzy byli po stronie kibiców prowodyrami i doprowadzili do tego, że doszło do zamieszek, poniosą konsekwencje, oraz poniosą je ci, którzy nie potrafili przygotować organizacji meczu. I to nie jest wina Bydgoszczy czy stadionu w Bydgoszczy. Jest to wina wszystkich służb, które w odpowiednim momencie nie potrafiły zareagować.
Swoją drogą wiem, że kibice przed meczem nawoływali do zachowania spokoju, bo bali się prowokacji. Niestety nie udało się im zrealizować tego planu i to oni tak naprawdę przegrali ten mecz, choć jestem przekonany, że wina leży nie tylko po ich stronie. Ale byłoby wielkim skandalem, gdyby zastosowano w tym przypadku odpowiedzialność zbiorową.
man,ryszardgrobelny.blog.pl, polskieradio.pl