Przed rewanżowym spotkaniem z Wisłą Kraków, piłkarze i kibice Standardu Liege pogrążeni byli w żałobie.
W niedzielę belgijskim klubem wstrząsnęła wiadomość o śmierci zasłużonego dla klubu trenera od przygotowania fizycznego Guya Namuroisa. Szkoleniowiec, który w tym roku świętował dziesięciolecie swojej pracy w Standardzie zmarł na atak serca.
Przed rozpoczęciem meczu spiker poprosił zgromadzonych na stadionie kibiców o uczczenie minutą ciszy zmarłego trenera. Fani "Białej Gwiazdy" nie potrafili jednak uszanować pamięci tak ważnej dla rywali postaci. W trakcie minuty ciszy skandowali nazwę swojego klubu.
Guy Namurois miał 51 lat i właśnie w 51. minucie meczu z Wisłą, wszyscy kibice Standardu wstali z krzesełek, aby oklaskami jeszcze raz uczcić jego pamięć.
Fatalne zachowanie w Krakowie
W poprzednim spotkaniu, które zakończyło się remisem 1:1, również dochodziło do karygodnych scen.
Na kilka minut przed rozpoczęciem spotkania w Krakowie ochroniarze zerwali napis wywieszonym przez krakowskich fanów "Nie trzeba być faszystą, aby dbać o swoją ojczyznę". Fani rzucali w ich kierunku różnymi przedmiotami. Spotkanie rozpoczęło się jednak punktualnie.
W trakcie meczu z kolei widzowie rzucali na boisko śnieżkami. Z tego powodu w 51. minucie arbiter na chwilę przerwał grę.
Zachowanie fanów "Białej Gwiazdy" było naganne, ale z jeszcze gorszej strony pokazali się kibice z Belgii.
Wszystkie race czwartkowego wieczoru odpalili sympatycy z Liege. Kilka z nich wylądowało na murawie, a niektóre zostały wrzucone do sektora kibiców Wisły, który od krzesełek gości był oddzielony tylko płytą pleksi.
man, polskieradio.pl