Żaden piłkarz nie jest jednak jeszcze pewny miejsca w reprezentacji, bo trener Smuda wciąż jeszcze porządkuje, za co otrzymał przydomek "miotła". Selekcjoner Franciszek Smuda nadal zgrywa zespół, a na kilku pozycjach wciąż trwa rywalizacja o miejsce w składzie.
O walce z czasem polskiej kadry, koniecznych korektach i wyborach Franciszka Smudy z Jerzym Dudkiem - byłym bramkarzem reprezentacji Polski i Realu Madryt - rozmawiał Piotr Grabka.
Wiele ostatnio mówi się o opóźnieniach z budową stadionów na Euro 2012. Wiadomo, że 8 czerwca 2012 roku (data rozpoczęcia mistrzostw - przyp. red.) te stadiony będą gotowe. Czy pana zdaniem podobnie będzie z naszą kadrą?
- Wszyscy mamy nadzieję, że jak będą stadiony, jak będzie cała infrastruktura gotowa, to i nasza reprezentacja będzie na podobnym poziomie. Bo to wszystko wygląda fenomenalnie. Te stadiony które widziałem przez ostatni tydzień, bo jestem teraz w Polsce na wakacjach, to naprawdę jest fantastyczna sprawa. Takie rzeczy widuję na co dzień podróżując z Realem Madryt po całej Europie i my dzisiaj możemy mieć takie same wrażenie, że mamy światowej klasy stadiony. Teraz czekamy na to aż nasz trener zbuduje zespół, który będzie dorównywał poziomowi tych stadionów i tego wszystkiego co będzie z Euro 2012 związane.
Stadiony przestały już być naszą piętą achillesową, a jakie największe mankamenty w grze zespołu Franciszka Smudy są do poprawy na dziś?
- Wszystkie rzeczy związane z charakterem tego zespołu. Sami nie jesteśmy w stanie sprecyzować jak dzisiaj zagra nasza reprezentacja: wygrywamy z Norwegią, wygrywamy z Wybrzeżem Kości Słoniowej, a przegrywamy z drużynami, z którymi w życiu nie powinniśmy przegrywać. Ten brak równego poziomu świadczy o tym, że my sami dokładnie nie wiemy, które elementy powinny być poprawione. Czy to jest kwestia złego nastawienia, złej mobilizacji, mentalności chłopaków, może złego momentu, bo słyszałem, że w czerwcu Polska nie wygrała już chyba od 12 lat? Na pewno jest jeszcze trochę pracy przed kadrą. Te rotacje w zespole są tak częste, że zawodnicy nie mają czasu się zgrać, pomyśleć sami we własnym gronie w którą stronę chcą pójść, bo trener też wszystkiego nie jest w stanie narzucić - szczególnie gdy ma tak mało dni na to, by przygotować zespół.
Pomówmy chwilę teraz o temacie panu szczególnie bliskim, czyli o obsadzie bramki naszej reprezentacji. Za rok w czerwcu kto tam stanie: Wojciech Szczęsny, Łukasz Fabiański, Grzegorz Sandomierski, czy jeszcze ktoś inny?
- Oprócz wymienionej trójki jest jeszcze Przemysław Tytoń, który po wakacjach na pewno znowu wróci do pełnej dyspozycji. To jest jeszcze rok. Ja wyleciałem z reprezentacji praktycznie dzień przed mistrzostwami świata bez żadnego powodu, więc wszystko może się jeszcze zdarzyć. Dzisiaj numerem jeden jest Wojtek Szczęsny, za dwa miesiące może to być Fabiański, bo tylko jeden z tych bramkarzy będzie grał w bramce Arsenalu Londyn. Myślę, że obsada naszej bramki na Euro 2012 to najmniejszy problem, bo obojętnie kto zagra to prezentuje na tyle dobry poziom, że nasi kibice się muszą się martwić. Problem jest z pozostałymi formacjami, dlatego już teraz musimy zacząć zgrywać ten zespół. Trener musi zapomnieć o haśle, które głosi w telewizji, że wszyscy muszą być sprawdzeni, tylko zacząć kreować tych 18-20 zawodników, którzy będą w stanie zagrać ze sobą na pamięć żeby walczyć na mistrzostwach jak równy z równym.
Zatrzymam się jeszcze na chwilę przy personaliach. Czy Artur Boruc nie jest lepszy od każdego z tych bramkarzy, których wymieniliśmy wcześniej?
- To bardzo trudne pytanie. Było dużo polemiki na ten temat, czy jeszcze Michał Żewłakow by się nie przydał tej reprezentacji jako doświadczony zawodnik - a takich nam przecież brakuje. Czy Łukasz Piszczek ma grać w reprezentacji, bo ma jakieś problemy z korupcją? Czy Artur Boruc powinien grać, bo przecież wypić sobie jedno, czy dwa piwka za dużo to jeszcze nic nikomu się od tego nie stało? To są decyzje personalne trenera i on za to odpowiada. Z drugiej strony dzięki temu, że nie ma Artura inny dostali szanse. Ta rotacja jest czasami zupełnie przypadkowa i ktoś na tym musi skorzystać. Ktoś wcześniej skorzystał, że Dudek wyleciał z reprezentacji, czy że Józef Wandzik skończył karierę i zastąpił go Andrzej Woźniak. Taka jest kolej rzeczy i każdy trener, który przychodzi jest nazywany nową miotłą, która ustawia skład pod względem charakterologicznym i piłkarskim.
Pytam o Artura Boruca z jeszcze jednego powodu. Przez wiele lat kariery - czy to w Liverpoolu, czy w Realu, czy wreszcie w reprezentacji - spotykał pan w szatni piłkarzy o ciężkich charakterach. Oni raczej pomagają, czy szkodzą drużynie?
- Na pewno czasami irytują. Jest też druga strona medalu, tylko zależy o czym mówimy. Inaczej zachowywał się na przykład Tomek Hajto. Wszyscy mówili, że za dużo krzyczy. A mnie przykładowo Tomek był bardzo potrzebny w zespole, bo powodował, że tych 18 zawodników jak go usłyszało, czy chociaż zobaczyło od razu bardziej się mobilizowało. Dlatego to był bardzo ważny zawodnik, mimo tego, że wielu irytował. Mnie nie irytował, tylko bardzo pomagał. Nie musiałem się odzywać, mogłem się skoncentrować na meczu, bo wiedziałem, że Tomek Hajto coś powie. Takich zawodników jest kilku, ale ich przydatność musi ocenić sam trener. Czy jemu akurat taki zawodnik pasuje, bo czasami są tacy trenerzy którzy boją się osobowości, albo ich one irytują - na przykład tym, że za dużo gadają, a nic na boisku nie robią.
ah