Niemiłe pożegnanie Bosackiego z Lechem

Bartosz Bosacki po powrocie z urlopu został zaproszony na spotkanie z Jackiem Rutkowskim. Od najważniejszego człowieka w Lechu usłyszał, że wygasający 30 czerwca kontrakt nie zostanie przedłużony.

Przegląd Sportowy: "To oczywiście prawo właściciela, musiałem się liczyć z taką decyzją. Ale mam zastrzeżenia do formy rozstania. Gdybym został poinformowany wcześniej, to mógłbym normalnie pożegnać się z kibicami. Wielka szkoda, że władze Kolejorza nie stworzyły mi takiej okazji. W Lechu zostawiłem wiele zdrowia i serca, nigdy się nie oszczędzałem, bo jest to dla mnie szczególny klub, zawsze najważniejszy" – mówi Bosacki, który w grudniu kończy 36 lat.

Bosacki w poznańskim Lechu spędził łącznie dziesięć sezonów. Z drużyną ze stolicy Wielkopolski dwukrotnie sięgał po Puchar Polski (2004, 2009) i raz po mistrzostwo kraju (2010). Jako piłkarz Kolejorza grał na mundialu w 2006 roku i strzelił tam dwa gole, jedyne jakie udało się wówczas zdobyć biało-czerwonym.

"Teraz jest mi bardzo przykro z powodu rozstania, ale staram się jakoś to wszystko poukładać. Słońce nadal wschodzi, ziemia nadal się kręci, choć trudno się przyzwyczaić do myśli, że już nie będzie mnie w Lechu. A przecież już kilka tygodni temu przystałem na zaproponowane warunki nowej umowy, lecz odzewu nie było" – podkreśla w rozmowie z PS.

Spekuluje się, że za nieprzedłużeniem umowy optował obecny szkoleniowiec "Kolejorza" Jose Maria Bakero, który w nieoficjalnych rozmowach miał obarczać obrońcę przynajmniej kilkoma straconymi golami, przez co Lechowi nie udało się awansować do europejskich pucharów.

Niestety po raz kolejny działacze polskiego klubu pokazują jak wiele dzieli ich od ich kolegów z zachodu Europy. Żywo w pamięci mamy pożegnanie Jerzego Dudka w Realu Madryt. Jerzego Dudka - wiecznego rezerwowego, który na zakończenie przygody z "Królewskimi" mógł liczyć na owację na stojąco i szpaler żegnających go kolegów z boiska. Szkoda, że w naszej ligowej rzeczywistości nie potrafiono zdobyć się na podobny gest w kierunku jednej z ikon klubu.

Marek Dziadukiewicz