Rok 1935 - spotkanie Cracovii z Ruchem Chorzów. Po tym meczu po raz pierwszy można było przeczytać o starciach fanów drużyn piłkarskich w Polsce. Nawet podczas II wojny światowej, gdy pojedynki piłkarskie odbywały się nielegalnie, podczas derbów Krakowa w 1943 roku dochodziło do starć kiboli "Pasów" i "Białej Gwiazdy", które rozprzestrzeniały się na całe miasto. Bito się nawet pod siedzibą dowództwa SS i policji.
Potem nastały czasy PRL i przynajmniej oficjalnie – względny spokój na stadionach. Oficjalnie, bo komunistyczne władze robiły, co mogły, by nie ujawniać toczących się starć. To jednak wtedy tworzą się pierwsze poważne grupy chuligańskie. A od połowy lat 70. zawierane są też pierwsze sojusze pomiędzy kibicami. Jednym z najstarszych była "zgoda" Śląska Wrocław z Lechią Gdańsk, następnie Polonii Warszawa z Cracovią czy Legii Warszawa z Zagłębiem Sosnowiec. Powoli rosły one w siłę.
Pseudokibice na poważnie dali o sobie znać w Częstochowie podczas finału Pucharu Polski z 1980 roku. Podobnie jak w tym roku spotkały się w nim Legia Warszawa i Lech Poznań. Do starć pomiędzy setkami kiboli dochodziło na ulicach miasta jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Władze PRL szybko zatuszowały sprawę.
Zmowy milczenia nie udało się jednak utrzymać już rok później, gdy w innym piłkarskim klasyku zmierzyły się ze sobą Legia Warszawa i Widzew Łódź. Fani stołecznego klubu wpadli na murawę, a wszystko odbyło się przed kamerami telewizyjnymi, które transmitowały to spotkanie.
Prawdziwy najazd futbolowych chuliganów miał jednak nastąpić po upadku PRL. W latach 90. grupy pseudokibiców stały się bardzo dobrze zorganizowane. Po raz pierwszy swoją działalność rozpoczęła "Polska liga chuliganów". Kibole zaczęli umawiać się na "ustawki" z dala od spotkań piłkarskich i czujnych oczy funkcjonariuszy policji. Nie trzeba było jednak długo czekać, by wyzwalana tam agresja przelała się też na mecze piłkarskie.
W 1993 roku dochodzi do tragedii przed meczem Polska - Anglia w Chorzowie. Fan Pogoni Szczecin zostaje zadźgany nożem przez kibola Cracovii. Hotel z kibicami z Wysp Brytyjskich zostaje obrzucony kamieniami, a w trakcie spotkania dochodzi do regularnej bitwy na stadionie z siłami porządkowymi.
To jednak dopiero początek zamieszek z udziałem polskich chuliganów. Największe burdy znów wybuchły na meczach "Biało-czerwonych": w 1994 r. w Zabrzu czy w 1995 r. w Bratysławie.
Nie można jednak tych wydarzeń porównać do tego, co stało się w Słupsku w 1998 roku. Po meczu koszykówki Czarnych Słupsk z AZS Zagaz Koszalin w mieście wybuchła regularna kilkudniowa bitwa kiboli z policją. Jej bezpośrednią przyczyną była śmierć jednego z kibiców - 13-letniego Przemysława Czai. Chłopak został śmiertelnie raniony przez jednego z policjantów. Jednak dla większości pseudokibiców śmierć Przemka była tylko pretekstem do walk z siłami porządkowymi.
Na ulicach Słupska płonęły barykady, rzucano kamieniami i butelkami z benzyną, zdemolowano 22 policyjne radiowozy, policja odpowiedziała gazem łzawiącym. Zebrany pod budynkami Komendy Rejonowej Policji i Prokuratury Rejonowej tłum wykrzykiwał hasła: "Śmierć za śmierć" i "MO - Gestapo". W rezultacie walk 239 dorosłych osób zostało zatrzymanych, 72 policjantów zostało rannych, z czego dwóch wymagało leczenia szpitalnego.
XXI wiek to pasmo kolejnych starć kiboli. Po kolei rządy SLD (2001-05), PiS (2005-07) czy obecny gabinet Donalda Tuska (od 2007 roku) nie potrafiły poradzić sobie z falą chuligaństwa na stadionach.
W 2003 roku do gigantycznej ustawki kiboli doszło na ulicach Wrocławia przed meczem Śląska z Arką Gdynia. W walkach na ulicach miasta wzięli udział pseudokibice z samego Wrocławia, ale i z Trójmiasta, Poznania, Lubina czy Krakowa (starcie dwóch potężnych sojuszy kibolskich - Śląska Wrocław, Lechii Gdańsk i Wisły Kraków z Arką Gdynia, Cracovią i Lechem Poznań). Epicentrum bijatyki miało miejsce na ul. Grabiszyńskiej. To tam zmarł jeden z jej uczestników: fan Arki Gdynia. Kilka osób zostało poważnie rannych, kilkanaście miało zadrapania i niegroźne rany cięte. Policja zatrzymała 229 chuliganów.
Zaledwie rok później ostre starcia wybuchły podczas spotkania Ruch Chorzów z ŁKS Łódź. Fani Ruchu zaprzyjaźnieni z odwiecznym rywalem ŁKS - Widzewem Łódź wywołali zamieszki w przerwie meczu. Awantura na stadionie Ruchu była największą zadymą w historii śląskiego sportu. Kilkuset pseudokibiców stoczyło wtedy na murawie regularną bitwę z policją. Do szpitala trafiło 55 funkcjonariuszy, zniszczono 12 radiowozów. Policja swoje straty oszacowała na ponad 70 tys. zł. Zatrzymano ponad 100 bandytów, ale do dziś poszukuje się niektórych sprawców tych starć.
Jednak prawdziwe apogeum bandytyzmu na stadionach przypadło na lata 2006-07. W kwietniu 2006 roku około 1300 policjantów z jednostek do tłumienia zamieszek, uzbrojonych w gaz łzawiący, broń z gumowymi kulami i armatki wodne nie było w stanie opanować około 3 tysięcy kiboli podczas derbów miasta pomiędzy Polonią a Legią. Pseudokibice uciekli do centrum stolicy, gdzie przez resztę dnia trwały zażarte walki.
Zaledwie miesiąc później doszło natomiast do jednej z największych rozrób kiboli w historii Warszawy. A z pewnością jednej z najbardziej absurdalnych. Kibole Legii Warszawa po meczu z Wisłą Kraków postanowili świętować zdobycie mistrzostwa Polski poprzez demolowanie miasta.
Do pierwszych starć z policją doszło jeszcze w trakcie meczu, gdy około 500 kibiców próbowało wedrzeć się na stadion bez biletów. Po spotkaniu kilka tysięcy fanów Legii przeszło na Plac Zamkowy, by tam świętować zdobycie tytułu. Gdy grupa kiboli próbowała wedrzeć się do zamkniętego sklepu monopolowego, do akcji wkroczyła policja. Chuligani w odpowiedzi zaczęli rzucać w funkcjonariuszy kostkami brukowymi, niszcząc przy okazji ogródki piwne, restauracje czy pobliskie sklepy. Starcia trwały całą noc. Zatrzymano ponad 230 osób. Wielu z nich usłyszało zarzut czynnej napaści na policjanta. Obrażenia odniosło w sumie 54 funkcjonariuszy.
W tym czasie zaostrzyły się też starcia kiboli z Krakowa. W przeciągu 12 miesięcy w walkach pomiędzy grupami chuliganów z Cracovii i Wisły Kraków zasztyletowanych zostało 8 osób. W środowisku kibiców Kraków do dziś nazywany jest „miastem noży”, a ofiar stadionowych bandytów wciąż w tym mieście przybywa.
Angielski korespondent prestiżowego dziennika "The Times" w Warszawie z przerażeniem opisywał tamte wydarzenia. Jego zdaniem w 2006 roku chuligani piłkarscy w Polsce okazali się gorsi nawet od bandytów stadionowych z Wielkiej Brytanii z tych najczarniejszych dni wyspiarskiego futbolu, przypadających na lata 80.
Następne lata wcale nie wyglądają lepiej. W 2007 roku UEFA na rok wykluczyła z europejskich pucharów Legię Warszawa po starciach pseudokibiców na Litwie. W trakcie meczu Pucharu Intertoto z Vetrą Wilno przy wyniku 2:0 dla gospodarzy na murawę wpadli rozzłoszczeni fani stołecznej drużyny. Uzbrojeni w pręty wyłamane z ogrodzenia próbowali zaatakować policję. Rzucali kamieniami i świecami dymnymi, zdemolowali banery reklamowe usytuowane wokół boiska, próbowali zniszczyć bramki. Policja użyła gazu łzawiącego, armatek wodnych i broni gładkolufowej. Zatrzymano wówczas około 30 kiboli.
W kolejnych latach cały czas dochodziło do większych lub mniejszych burd z udziałem pseudokibiców.
W 2008 roku przed meczem Polonii Warszawa z Legią Warszawa stołeczni policjanci zatrzymali 741 pseudokibiców. Wcześniej grupa kilkuset chuliganów zaatakowała policjantów. Obrzucili oni funkcjonariuszy kamieniami i płonącymi racami. Wbiegali też na stojące na czerwonym świetle na skrzyżowaniu przy ulicy Konwiktorskiej prywatne samochody. Uszkodzili dwa pojazdy.
Ponownie do starć doszło w maju 2008 roku podczas finałowego meczu Pucharu Polski pomiędzy Legią Warszawa a Wisłą Kraków w Bełchatowie. Kibice Legii odpalili na trybunie materiały pirotechniczne, którymi rzucali w sektory zajmowane przez sympatyków Wisły. Później ok. 100 pseudokibiców sforsowało ogrodzenie, wbiegło na boisko i próbowało rozpocząć bójkę. Na trybuny wrócili dopiero po interwencji policji, która m.in. użyła gazu pieprzowego. Mecz został przerwany na około dziesięć minut.
W tym samym roku doszło do rozróby w Bratysławie, gdzie "Biało-czerwoni" grali mecz eliminacyjny mistrzostw świata ze Słowacją. Tuż przed spotkaniem około 200 kiboli wywołało groźne zamieszki: rannych zostało siedmiu słowackich policjantów, także 60 Polakom udzielono pomocy medycznej. Do starć doszło też podczas samego meczu.
Ostatnio najgłośniej było jednak o dwóch wydarzeniach. W marcu 2011 roku pseudokibice po raz kolejny dali się we znaki służbom porządkowym na Litwie. W trakcie meczu towarzyskiego Litwa - Polska w Kownie chuligani znad Wisły zniszczyli 251 plastikowych krzesełek na stadionie, uszkodzone zostały także betonowe fragmenty trybun, metalowe ogrodzenia, bramy, a nawet stoisko handlowe. Według obliczeń litewskich mediów straty sięgają 100 tys. litów, czyli równowartość około 116 tys. złotych. W wyniku tych starć zatrzymano ok. 60 osób, a kilka zostało rannych.
Kolejną awanturę kibole wywołali podczas ostatniego finału Pucharu Polski w Bydgoszczy, w którym Legia Warszawa pokonała po rzutach karnych Lecha Poznań. Chuligani już przed meczem rzucali petardami w kierunku między innymi ochroniarzy i fotoreporterów oraz w autokar z piłkarzami Lecha. Nie przestali także po pierwszym gwizdku sędziego. Jeszcze przed ostatnim rzutem karnym wielu fanów ze stolicy wbiegło na murawę. Później wpadli tam również pseudokibice Lecha Poznań. I choć nie doszło do bezpośredniego starcia, sympatycy Lecha zaczęli niszczyć zajmowaną przez siebie trybunę. Wyłamali płoty, wyrywali siedziska, rozbijali głośniki.
Policja zmuszona była do oddania strzałów ostrzegawczych. Sytuację udało się opanować dopiero po kilkunastu minutach, pomogły m.in. armatki wodne. Do tej pory policja zatrzymała ponad 50 pseudokibiców. Postawiono im zarzuty m.in. niszczenia mienia, wtargnięcia na murawę boiska oraz czynnej napaści na funkcjonariuszy policji lub pracowników ochrony.
Marcin Nowak, polskieradio.pl