Jako pierwsza swój mecz rozegrała warszawska Legia, która zmierzyła się z portugalskim Sportingiem Lizbona. Podopieczni Macieja Skorży mogą czuć niedosyt, bo, o dziwo, pucharowy przeciwnik był jak najbardziej w zasięgu Legii. Debiutujący w roli szkoleniowca Sportingu były reprezentant Portugalii Ricardo Sa Pinto wykazał się jednak "trenerskim nosem", gdyż oba gole dla gości, którzy dwukrotnie przegrywali, zdobyli rezerwowi.
W ofensywie widoczny był brak Serba Miroslava Radovica. Najskuteczniejszy jesienią piłkarz Legii leczy kontuzję żeber. Z kolei w grze Danijela Ljuboi widoczna była miesięczna przerwa w zimowych przygotowaniach. Na początku drugiej połowy serbski napastnik znalazł się w doskonałej sytuacji, po podaniu Chorwata Ivicy Vrdoljaka, ale nie potrafił pokonać bramkarza rywali.
W pierwszej połowie, przy stanie 0:0, podobną okazję zmarnował Michał Żyro. W zdobyciu bramki wyręczył ich powołany na mecz towarzyski z Portugalią Jakub Wawrzyniak, który po rzucie rożnym w 37. minucie zachował zimną krew i z bliska trafił do siatki. Kwadrans po przerwie do wyrównania strzałem głową, również po stałym fragmencie gry, z tym, że rzucie wolnym, doprowadził Daniel Carrico. 11 minut przed końcem gry Rafał Wolski wyłożył piłkę Januszowi Golowi, który bez problemów trafił do bramki z kilku metrów.
Chwilę wcześniej rezerwowy Legii był raczej na spalonym, co umknęło uwadze sędziów. W końcówce spotkania wspaniałym strzałem technicznym zewnętrzną częścią stopy popisał się Andre Santos, który kilkanaście minut wcześniej pojawił się na boisku. Kuciak był bezradny i mecz zakończył się remisem.
Remisowo zakończyło się także spotkanie w Krakowie, tyle że w tym przypadku to gospodarze musieli odrabiać straty. Gospodarze mogli i powinni prowadzić już czwartej minucie, kiedy sam na sam z bramkarzem Standardu znalazł się Łukasz Garguła, ale spudłował. W 18. minucie po strzale z rzutu wolnego tego samego zawodnika piłka otarła się o jednego z obrońców stojących w murze, a następnie trafiła w poprzeczkę.
W 26. minucie po faulu Michała Czekaja we własnym polu karnym na Yoni Buyensie sędzia podyktował rzut karny oraz pokazał czerwoną kartkę graczowi Wisły. Bramkę bez problemów zdobył pochodzący z Wybrzeża Kości Słoniowej Gohi Bi Cyriac. Nawet grając z przewagą jednego zawodnika ekipa belgijska nie zmieniła swojej taktyki. Oddała inicjatywę Wiśle i ograniczyła się do obrony wyniku oraz gry z kontry.
W drugiej połowie krakowianie, mimo osłabienia, posiadali inicjatywę, stworzyli kilka dogodnych okazji do wyrównania, ale cel osiągnęli dopiero w końcówce. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Maora Meliksona piłkę wepchnął do siatki... brzuchem Bułgar Cwetan Genkow.
md