Rozmówca Krzyśka Grzybowskiego w "4 do 4" nazywa się podróżnikiem-amatorem. - Są ludzie, którzy jeżdżą z biurami podróży, inni szukają sponsorów na wyprawy, a ja nazywam się podróżnikiem-amatorem, bo po prostu sam zbieram pieniądze i organizuję sobie wyjazdy. Akurat na tę podróż do Gambii i Senegalu wybrałem się z przyjacielem - tłumaczy Damian Kozieł.
Wyprawa do tych leżących nad Atlantykiem państw nie była pierwszą wizytą Damiana na czarnym lądzie. - Od zawsze moim marzeniem była Afryka. Wielokrotnie byłem w Tunezji, czy Egipcie, ale to nie było to. Przebywanie w kurorcie to zupełnie nie to samo. Chciałem poznać i zobaczyć tę prawdziwą, czarną Afrykę, to, jak ludzie naprawdę żyją. Fascynuje mnie to, co odległe, tajemnicze, jeszcze nieodkryte przez masy ludzkie - opowiada Kozieł.
Okazuje się, że ta egzotyczna wyprawa nie była wcale kosztowna. - Ten dwutygodniowy wyjazd kosztował mnie ok. 2,5 tys. zł. Tak naprawdę to właśnie te niewielkie pieniądze skłoniły nas do podróży,podróży - przybliża okoliczności wyprawy Damian.
Targowisko w mieście Serekunda, Gambia
- Z całej wyprawy najlepiej wspominam podróż promem z Dakaru do Ziguinchor - zachwyca się nasz rozmówca. - Widzieliśmy wiele kapitalnych miejsc, ale to zrobiło na mnie największe wrażenie. Łodzie rybackie, niesamowita roślinność wzdłuż brzegów, zwierzęta, ryby - tego się nie da opisać, to trzeba zobaczyć!
Myśląc o wyprawach na własną rękę w tak dalekie i nieznane rejony, wiele osób drży z obawy o bezpieczeństwo. Okazuje się, że niepotrzebnie. - W Gambii czułem się jak u siebie w domu. Chociaż biali ludzie w nocy tam dosłownie świecą, to w żadnym momencie nie czułem niebezpieczeństwa - przyznaje ze śmiechem Kozieł. - Tamtejsi ludzie wykazywali duże zainteresowanie nami, dzieciaki chciały futbolówkę, a starsi po prostu porozmawiać. Interesowało ich, skąd jesteśmy, co robimy. Polska kojarzy im się z Lewandowskim. Młodsi od razu wspominają naszego piłkarza, starsi zaś kojarzą też Jana Pawła II i Wałęsę. W Senegalu było już trochę inaczej, szczególnie Dakar jest mniej sympatyczny. Roi się tam od kieszonkowców i w nocy trzeba na siebie bardzo uważać - ostrzega.
Złodzieje, którzy zresztą nawet nie kryją się ze swoimi zamiarami, to jedyne złe wspomnienie gościa "4 do 4" z Senegalu. W pamięci na zawsze zapisze mu się bowiem zupełnie inny obraz tamtejszych mieszkańców. - To wspaniali, gościnni, skorzy do pomocy ludzie. Są szalenie bezinteresowni. Często gotowi są poświęcić własny czas, który mogliby spędzić z rodziną, albo po prostu wypoczywając, byle tylko pomóc nam - gościom w ich kraju. To zapada w pamięć - zamyka opowieść o afrykańskiej wyprawie gość Czwórki.
(ac/kd)