"Miasto 44” opowiada historię dwojga młodych ludzi, których miłość zostaje wystawiona na próbę podczas Powstania Warszawskiego. - To pierwszy od bardzo dawna polski film, który jest tak dobrze zrobiony. Produkcja kosztowała 25 milionów złotych, więc jak na nasze warunki jest to duża kwota. Okazuje się, że da się zrobić w polskim kinie efekty specjalne, które nie będą budzić śmiechu, a także od którego poczujemy dreszcz na karku, bo to jest kino mocnych wrażeń - mówi Łukasz Muszyński z portalu Filmweb.pl i dodaje, że film nie jest idealny. Dlatego, że "Miasto 44” ma dłużyzny, a bohaterowie nie są wyraziści.
Według krytyka filmowego, reżyser i scenarzysta filmu, Jan Komasa w "Mieście 44” nie wdaje się w polityczne dyskusje, czy Powstanie Warszawskie było potrzebne. - Komasa opowiada o tym w konwencji pop. To jest film dla młodych ludzi, którzy na pewno go zrozumieją - tłumaczy Muszyński i dodaje, że w produkcji jest kilka scen, które są na pograniczu dobrego smaku i kiczu, a także takie, które ukazują dużo brutalności. - Mimo wszystko "Miasto 44” robi pozytywne wrażenie, chociaż widzowie nie wyjdą z kina w dobrych nastrojach - kwituje gość Czwórki.
"Więzień labiryntu” to ekranizacja powieści Jamesa Dashera z gatunku "young adults”, czyli tego dla młodych dorosłych. - Główny bohater, Thomas budzi się pewnego dnia w tytułowym labiryncie. Nastolatek wie tylko, że znajduje się w dziwnym, zamkniętym miejscu otoczony samymi chłopcami. Labirynt jest bardzo niebezpieczny, bo czają się w nim potwory i są w nim śmiertelnie pułapki. W pewnym momencie do grupy dołącza dziewczyna, która jako jedyna rozumie, o co chodzi w labiryncie i dlaczego zostali w nim zamknięci - opowiada Łukasz Muszyński. Codziennie grupa nastolatków stara się znaleźć wyjście z tego upiornego miejsca narażając życie.
- "Więzień labiryntu” jest bardzo dobrze zrealizowany. Trzyma w napięciu i ma świetną obsadę. Sama wizja labiryntu i dystopii bardzo fajnie sprawdza się na ekranie - mówi ekspert i dodaje, że w tej ekranizacji są dziury fabularne, ale można na nie przymknąć oko.
Według Łukasza Muszyńskiego "Słowo na M” to komedia romantyczna w brytyjskich klimatach. W roli głównej występuje gwiazda Harry’ego Pottera, Daniel Radcliffe. - Jest to historia jedna z wielu. Główny bohater to zagubiony idealista, który zakochuje się w malarce. Nie dość, że już wcześniej miał problemy z kobietami, to okazuje się, że wybranka bohatera ma narzeczonego - mówi krytyk filmowy i dodaje, że "Słowo na M” to dobrze zagrana i zabawna komedia romantyczna, chociaż jest również trochę gorzka i ironiczna.
Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy z audycji " Stacja Kultura ".
bc, ac